Latem 2022 roku w Chorwacji polski autokar nagle zjechał z drogi i wpadł prosto do rowu. Śmierć poniosło 12 osób. Teraz prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Śledczy twierdzą, że błąd popełnił kierowca – 72-letni Grzegorz G. Mężczyzna zginął.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W wypadku w Chorwacji w zeszłym roku zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne. 19 trafiło do szpitali w stanie krytycznym
Prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie, gdyż kierowca, który doprowadził do zdarzenia, nie żyje
Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie wypadku polskiego autokaru w Chorwacji, gdyż ustalono, że to kierowca jest za niego odpowiedzialny. Grzegorz G. nie przeżył. Jednak "Rzeczpospolita", która pisze o ustaleniach śledczych, podkreśla, że "tragedia wydarzyła się o świcie, ok. godz. 5:26 – czasie krytycznym w pracy kierowcy".
"Według badań ryzyko wypadku związanego z sennością i zmęczeniem w godzinach między 24:00 a 6:00 jest sześciokrotnie wyższe niż w pozostałej części doby" – przekazała prokuratura, cytowana przez gazetę. Co więcej, "w opinii podkreślono, iż zmęczeni kierowcy posiadają upośledzoną zdolność oceny sytuacji".
Co ustalili śledczy ws. wypadku Polaków w Chorwacji?
"Pracując kilkadziesiąt lat w zawodzie kierowcy, Grzegorz G. powinien zachować należytą ostrożność, tym bardziej podczas newralgicznej dla kierowców pory jazdy jaką był świt" – podano w uzasadnieniu umorzenia.
I dodano: "Jego błąd w zakresie oceny swoich możliwości, tj. faktu, czy czuje senność, zmęczenie przecenienie swojej wytrzymałości oraz niedostosowanie prędkości pojazdu, miało dramatyczne skutki w postaci sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób, której skutkiem była śmierć jego i 11 innych uczestników, oraz ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób".
– Wobec śmierci kierowcy, osoby podejrzewanej, śledztwo zostało umorzone – powiedziała "Rz" prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Żaden z kierowców nie był pijany.
Z jego synem rozmawiali wówczas dziennikarze "Super Expressu". – Chce mi się płakać. Na pewno tata nie zasnął za kierownicą – mówił wtedy tabloidowi pan Tomasz. – Nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej. Może za kilka dni – dodał.
Z synem zmarłego tragicznie kierowcy rozmawiała też Wirtualna Polska. – Na początku, gdy pojawiła się informacja o wypadku, nawet nie pomyślałem, że tam może być mój ojciec. Kiedy zobaczyłem zdjęcia, rozpoznałem autokar, którym jeździł – powiedział portalowi pan Tomasz.
I dodał: – Tata zawsze podkreślał, jak ważne jest dla niego bezpieczeństwo pasażerów. To nie była jego pierwsza taka trasa. On miał wyrobione tysiące kilometrów. Z 50 razy jeździł, czy to do Włoch, czy do Chorwacji. Zawsze przepisowo.
W wyniku zdarzenia zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne. 19 trafiło do szpitali w stanie krytycznym. Pielgrzymi zostali po leczeniu przetransportowani do Polski.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.