"Egzorcysta papieża" to film opowiadający o rzeczywiście żyjącym watykańskim egzorcyście ojcu Gabriele'u Amorth'cie, w którego wciela się w Russel Crowe. W horrorze współprodukowanym przez jezuitów (!), jak można się domyślić, nie wszystko jest jednak prawdą.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Egzorcysta papieża" to film, który opowiada o naprawdę żyjącym jeszcze do niedawna watykańskim egzorcyście ojcu Gabriele'u Amorth'cie.
W głównego bohatera wciela się Russel Crowe, którego w ostatnim czasie można było zobaczyć w takich tytułach jak "Thor: Miłość i grom" oraz "Pokerzysta".
Co byłą prawdą, a co nie w horrorze Juliusa Avery'ego ("Samarytanin", "Operacja Overlord")? Oto sześć rzeczy, które zmieniono.
Gabriele Amorth sprzedał prawa do adaptacji na swój temat w 2015 roku, jednak zmarł rok później. Watykańskiemu egzorcyście zależało, by realistycznie pokazać, jak służył Kościołowi Katolickiemu, jednak twórcy ostatecznie mieli inny pomysł na film i odeszli mocno w rejony fantazji. Oto sześć rzeczy, które zmieniono w "Egzorcyście papieża".
6. Fabuła filmu została stworzona od podstaw.
"Egzorcysta papieża" w luźny sposób adaptuje fragmenty biografii ojca Gabriele'a Amortha. Większość rzeczy została jednak zmyślona – tak jak spisek Watykanu czy podróż do Hiszpanii w celu uratowania 10-letniego chłopca opętanego przez diabła. Watykański egzorcysta twierdził co prawda, że w Watykanie w latach 80. odnaleziono ślady diabła, jednak raczej miał na myśli coś bardziej metaforycznego.
Amorth nigdy nie mierzył się również z tak silnym przeciwnikiem, jak Asmodeusz, który w filmie chciał przejąć jego ciało, aby wskrzesić umarłe anioły, które miały zaatakować Watykan podczas ostatecznej apokalipsy.
5. Ojciec Amorth został egzorcystą dopiero w wieku 61 lat.
W filmie, kiedy papież zgłasza się do ojca Amortha, egzorcysta jest już uznanym specjalistą w swojej dziedzinie. W rzeczywistości jednak Gabriele Amorth został głównym watykańskim egzorcystą dopiero w 1986 roku, kiedy miał 61 lat.
Wcześniej Amorth walczył m.in. w II wojnie światowej oraz studiował dziennikarstwo w Rzymie, a z opętaniami nie miał nic wspólnego aż do momentu, w którym osiągnął znacznie starszy wiek. Z jego autobiograficznych książek wynika jednak, że już znacznie wcześniej czuł powołanie.
Z pewnością również egzorcysta nie wyglądał (i nie zachowywał się) tak, jak Crowe w filmie – napakowany, pędzący Lambrettą po rzymskich ulicach w czerwonych skarpetkach i z popem lecącym z głośników.
4. Watykański egzorcysta nie walczył z "prawdziwymi" demonami.
Amorth przyznał w swojej pierwszej książce, że generalnie dwa na sto przypadki mogą dotyczyć rzeczywistych opętań, w których potrzebna jest interwencja egzorcysty. I chociaż widział on zjawiska niewytłumaczalne przez współczesną naukę i medycynę, to podczas 100 tys. egzorcyzmów, które podobno wykonał, żaden z nich nie dotyczył przedstawionych w filmie istot, jak duchy, poltergeisty czy demony we własnej osobie.
Jasne jest jednak, że od czasu, w którym w latach 70. zadebiutował głośny "Egzorcysta" Williama Friedkina, twórcy tego gatunku muszą sięgać po nowe chwyty, by najpierw przyciągnąć, a następnie przestraszyć widzów w kinie. Prawdą jest jednak, że ojciec Amorth widział lewitujących "opętanych".
3. Ojciec Amorth nigdy nie pozwolił samemu się opętać.
Ojciec Amorth nigdy nie pozwolił się opętać, żeby wygonić demona z kogoś innego. W filmowej fantazji na temat egzorcysty taka scena miała jednak miejsce w finale. Wcielający się w egzorcystę Crowe prowokuje głównego antagonistę (wspomnianego Asmodeusza), by wszedł w jego ciało. W ten sposób daje innym kapłanom możliwość ostatecznego wykończenia demona (w jaki sposób dokładnie, tego nie będziemy zdradzać).
2. Nie było żadnego duetu walczącego przeciw demonom.
Po tym, jak Asmodeusz zostaje pokonany, jeden z kardynałów zleca watykańskiemu egzorcyście oraz młodemu hiszpańskiemu księdzu, który mu asystował, żeby wyruszyli w misję do 199 innych "bezbożnych" miejsc oraz wypędzili z nich demony. I chociaż Amorthowi w egzorcystach rzecz jasna pomagali inni kapłani, to z nikim nie stworzył on takiego duetu.
Takie zakończenie sugeruje jednak, że twórcy pomyśleli o sequelu, a być może i o całej franczycie. Biorąc pod uwagę wyniki w box office oraz to, że film spodobał się widzom (krytykom mniej), istnieje spora szansa, że za jakiś czas usłyszymy zapowiedź "Egzorcysty papieża 2".
1. Ojciec Amorth nie był jak Van Helsing.
Patrząc na poczynania Russela Crowe'a w filmie, można by uwierzyć, że ojciec Amorth polował na demony niczym Van Helsing na wampiry w słynnym filmie z Hugh Jackmanem w tytułowej roli.
Watykański egzorcysta rzeczywiście miał niekonwencjonalne metody pracy, jednak przede wszystkim był księdzem, a nie superbohaterem, który wyważa drzwi, pędzi autem z zawrotną prędkością czy strzela z pistoletu jak kowboj.
Jedną z bardziej zapamiętywalnych scen jest ta, w której ojciec Amorth wysyła demona do ciała świni, a następnie strzela do niej ze strzelby. Jak można się domyślić, nic takiego tak naprawdę nie miało miejsca.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.