
Reklama.
"Rób w życiu to, co ci sprawia największą przyjemność" - usłyszał na Akademii Sztuk Pięknych, którą ukończył. Początkowo uprawiał narciarstwo alpejskie, ale brakowało mu szybkości. Informacje o Speed Ski znalazł w internecie. Nawiązał kontakt ze znajomymi z federacji szwajcarskiej. Pomogli mu zacząć. Choć Speed Ski nie jest w Polsce dyscypliną z pierwszych stron gazet, Jędrzej Dobrowolski robi wszystko, by to zmienić. – Ma liczną grupę fanów na świecie, a jego popularność rośnie – mówi w rozmowie z naTemat Tomasz Wiliński, menedżer sportowca. Kiedy zawodnik ustalił poprzedni rekord Polski, billboardy z jego wizerunkiem zawisły w największych miastach w Polsce. – To jest świetna dyscyplina, którą można z powodzeniem pokazywać w telewizji – przekonuje Dobrowolski.
W Polsce ścianek brak
Rekordzista Polski dobrze zna uczucie, które towarzyszy Justynie Kowalczyk, gdy biegaczka chce trenować w Polsce. Długich tras biegowych w Polsce brak. Nie ma i tras zjazdowych, tzw. ścianek, na których można przekroczyć prędkość 200 km/h. Można trenować w polskich Tatrach, ale przede wszystkim technikę. Trasa musi być odpowiednio wygładzona, bo każda turbulencja może się skończyć poważnymi obrażeniami. Dobrowolski trenuje więc we Francji. A trening to nie tylko zjazdy, ale również ćwiczenia fizyczne czy doskonalenie odpowiedniego ułożenia ciała w tunelu aerodynamicznym. Do tego niezbędny jest odpowiedni sprzęt. – Narty są grubsze i cięższe niż biegowe, mają inaczej wyprofilowane dzioby – wyjaśnia Wiliński. – Kombinezon jest jednoczęściowy, gumowy, podszywany. Z przymrużeniem oka nazywamy go lateksem – dodaje. Menedżer zaznacza, że w przypadku światowej czołówki sprzęt pochodzi ze znacznie wyższej półki technologicznej od tej, z której korzysta Polak.
Rekordzista Polski dobrze zna uczucie, które towarzyszy Justynie Kowalczyk, gdy biegaczka chce trenować w Polsce. Długich tras biegowych w Polsce brak. Nie ma i tras zjazdowych, tzw. ścianek, na których można przekroczyć prędkość 200 km/h. Można trenować w polskich Tatrach, ale przede wszystkim technikę. Trasa musi być odpowiednio wygładzona, bo każda turbulencja może się skończyć poważnymi obrażeniami. Dobrowolski trenuje więc we Francji. A trening to nie tylko zjazdy, ale również ćwiczenia fizyczne czy doskonalenie odpowiedniego ułożenia ciała w tunelu aerodynamicznym. Do tego niezbędny jest odpowiedni sprzęt. – Narty są grubsze i cięższe niż biegowe, mają inaczej wyprofilowane dzioby – wyjaśnia Wiliński. – Kombinezon jest jednoczęściowy, gumowy, podszywany. Z przymrużeniem oka nazywamy go lateksem – dodaje. Menedżer zaznacza, że w przypadku światowej czołówki sprzęt pochodzi ze znacznie wyższej półki technologicznej od tej, z której korzysta Polak.
Dobrowolski długo był samowystarczalny. – Zainteresowanie sponsorów dotąd było nikłe, Jędrzej finansował się sam, normalnie pracuje – mówi Wiliński. Nadal polega głównie na pomocy rodzinnej firmy, od sponsora dostaje smary i sprzęt. Zawodnik stara się uczestniczyć przynajmniej w czterech zawodach europejskich w sezonie. Na każdą imprezę jadą trenerzy, ekipa wsparcia. – Jeden wyjazd to koszt około 10 tysięcy zł – mówi menedżer. Polski Związek Narciarski wsparł zawodnika znaczną kwotą przed mistrzostwami świata, co pozwoliło na częściowe sfinansowanie udziału w zawodach.
Życiowa pasja
Dobrowolski od początku swojej przygody z tym sportem dążył do pobicia rekordu Polski. Kiedy to zrobił, okazało się, że wcale nie jest rekordzistą, bo w archiwach odnalazł się lepszy rekord trzeciego Polaka, który uprawiał ten sport. Dobrowolski pobił więc i jego rekord. Na Mistrzostwach świata we Francji poprawił swój wynik, osiągnął 218,77 km/h. – Rekord jutro będzie pobity! – mówi w rozmowie z naTemat tuż po osiągnięciu życiowego sukcesu. – Nie dostałem się do finałowej 10., ale i tak pojadę - dla siebie, dla nowego rekordu! – zapowiada.
Dobrowolski od początku swojej przygody z tym sportem dążył do pobicia rekordu Polski. Kiedy to zrobił, okazało się, że wcale nie jest rekordzistą, bo w archiwach odnalazł się lepszy rekord trzeciego Polaka, który uprawiał ten sport. Dobrowolski pobił więc i jego rekord. Na Mistrzostwach świata we Francji poprawił swój wynik, osiągnął 218,77 km/h. – Rekord jutro będzie pobity! – mówi w rozmowie z naTemat tuż po osiągnięciu życiowego sukcesu. – Nie dostałem się do finałowej 10., ale i tak pojadę - dla siebie, dla nowego rekordu! – zapowiada.
Zobacz też: "Straciłem nogę, ale zyskałem coś innego". Historia świetnego narciarza Andrzeja Szczęsnego [wywiad]
– Dla niego to jest pasja, dzięki której się odpręża, która odrywa go od problemów dnia codziennego, a jednocześnie szansa na zachęcenie młodych ludzi do uprawiania narciarstwa – opisuje sportowca Wiliński. Podkreśla też, że zawodnik jest bardzo otwarty i nikomu nie odmawia pomocy. Potrafi zarażać entuzjazmem. – To jest skromna osoba, uprawia narciarstwo od wielu lat i jeździ dla frajdy – dodaje menedżer. Sam Dobrowolski przyznaje, że w tym sporcie nie ma pieniędzy, a zawodników jest mało. Mimo, że sama dyscyplina nie jest młoda - pierwszy rekord ustalono po 1930 r. Już w 1992 r. Speed Ski był dyscypliną pokazową na olimpiadzie. Do tej pory, mimo starań organizatorów, nie wszedł w skład igrzysk.
IV przejazd na Mistrzostwach Świata
W piątek Dobrowolski spróbuje pobić rekord po raz kolejny. Wspiera go tajemnicza postać, która ujawnia się w jego video-blogach w masce konia. To najlepiej obrazuje, z jakim dystansem i humorem podchodzi do życia sportowiec. O zdrowie się nie obawia, widział już wiele wypadków i uważa, że Ski Speed jest mniej niebezpieczny, niż np. bieg zjazdowy. – Zresztą, co dzisiaj jest bezpieczne? – kończy polski rekordzista.