Jedni narzekają, że turystów nie ma, inni wręcz przeciwnie. – U nas wszystko jest zarezerwowane na majówkę – słyszę non stop. Burmistrz Karpacza, który kolejny raz staje się majówkowym hitem, jest przekonany, że u niego będzie bardzo dobrze. Ale są i tacy, którzy ruch dostrzegli dopiero po obniżeniu cen. – Siedzieliśmy, czekaliśmy, i nic. Żadnej rezerwacji. Jak obniżyliśmy cenę, zaczął się szturm – opowiada pracownica pensjonatu w Zakopanem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak zapowiada się tegoroczna majówka? Na kilka dni przed najdłuższym polskim weekendem można mieć wrażenie, że przede wszystkim bardzo skrajnie. Ceny w niektórych obiektach już na wstępie przyprawiają o zawrót głowy. A jednak chętnych nie brakuje.
– 4 noclegi od 29 kwietnia do 3 maja w pokoju dwuosobowym? To ok. 4400 zł. Cały czas przyjmujemy rezerwacje i jest ich coraz więcej. Jest coraz większe zainteresowanie. Bywa, że rezerwacje są na cały tydzień – słyszymy w hotelu Gołębiewski w Karpaczu.
Burmistrz Karpacza sam jest dobrej myśli. – Miejsca noclegowe są zapewnione, liczymy na fajną pogodę i czekamy na przyjazd turystów. Tym bardziej, że jeśli chodzi o rezerwacje na portalach, Karpacz jest na pierwszym miejscu. U nas nastroje są dobre i bardzo dobre. Obłożenie w Karpaczu szacujemy na poziomie 80-90 proc., podejrzewam, że do 100 proc. dobijemy pod koniec tygodnia – mówi naTemat Radosław Jęcek.
Co myśli o medialnych doniesieniach, że niektórzy w Polsce płaczą przed majówką, bo nie ma chętnych i rezerwacji brak?
– Ja tego nie potwierdzam. U nas wygląda to raczej dobrze – odpowiada. Ale wskazuje na dwa, widoczne, trendy przed tegoroczną majówką: – Pierwszy to dużo krótsze okno rezerwacyjne. Czyli jeśli dziś ktoś nie ma jeszcze zapełnionego pensjonatu, to będzie go miał zapewne jutro, czy pojutrze, a najpóźniej w piątek, bo ludzie patrzą dziś na prognozy pogody i bardzo często decydują się na wyjazd z dnia na dzień. Aczkolwiek w przypadku majówki rezerwacje na ogół są wcześniej. I druga rzecz – te pobyty są krótsze. Kiedyś mógł to być pobyt 7-9-dniowy. Teraz dominują pobyty 3-dniowe.
To jednak tylko jedna strona obrazu. Z drugiej strony płyną kompletnie inne odczucia. Słychać, że turystów nie ma, właściciele obiektów noclegowych załamują ręce. Mówią, że takiego sezonu nie pamiętają.
"Jak ktoś ma pieniądze to zapłaci"
– Ja mam wszystko zarezerwowane, ale mam znajomych we Władysławowie, w Jastrzębiej Górze, w Karwi, którzy tam prowadzą pensjonaty. Wszyscy mówią, jak jest kiepsko, w ogóle nie mają rezerwacji. Niedawno dzwonił znajomy i mówił, że nie ma jeszcze zajętego ani jednego domku. Widać, że majówka będzie zdecydowanie gorsza. W ubiegłym roku wszyscy z moich znajomych mieli obłożenie. A w tym roku niestety nie – mówi nam właścicielka takiego obiektu w Dębkach nad morzem.
U niej jest basen, sauna. Wysoki standard. – Ludzie płacą nawet 800 zł za dobę. Nie ma to dla nich znaczenia. Domki wynajmują się super. Kto ma pieniądze, to pojedzie w bardziej luksusowe warunki. Tacy turyści mogą zapłacić, wymagają lepszego obiektu, chcą mieć fajną ofertę. Ale są tacy, którym powiedziałabym cenę 400 zł i byłoby to dla nich za drogo. Niektórzy najlepiej wynajęliby domek nad samym morzem, w szczycie sezonu, za 200 zł. Co jest możliwe, ale w miejscowościach dalej od morza – mówi.
Dodaje jeszcze, że cały maj zapowiada się bardzo kiepsko. O tym zresztą mówią wszyscy. W Zakopanem też słyszymy, że zainteresowanie turystów urywa się zaraz po majówce.
– Ja mam rezerwacje na majówkę, ale na 100 proc. w całym maju będzie mniej ludzi niż rok wcześniej. Czuć kryzys. A najbardziej zasmucające jest to, że Polacy są coraz biedniejsi. Że co roku jeździli na wakacje i teraz ich na to nie stać. Nie ma znaczenia, o którą miejscowość chodzi. One wszystkie, od Władysławowa, w drugą stronę mają gorzej. Jak był bon turystyczny, to ludzi było bardzo dużo. Teraz nie ma bonów. Wszystko poszło do góry, ludzie mają kredyty i zastanawiają się nad każdą wydaną złotówką. Oni pojadą tam, gdzie jest bardzo tanio. Albo nie pojadą wcale – mówi mieszkanka Dębek.
"Ruch zaczął się, jak obniżyliśmy ceny"
Zakopane. Tu, choćby na Booking.com, widać, ilu właścicieli miejsc noclegowych obniżyło na majówkę ceny. Sprawdzamy w piątek kilka ofert. I na przykład w jednym miejscu było 2400 zł za cztery noclegi w 2-osobowym pokoju, a jest 1400 zł. Albo było 4600 zł, a jest 4500 zł. 1500 zł spadło na 1200. Albo 3200 na 1900. Róże warunki, różne lokalizacje, różne typy obiektów.
– U nas wszystko jest wynajęte na majówkę, został tylko jeden pokój. Ale to na 100 proc. dlatego, że obniżyliśmy cenę. Wcześniej nie mieliśmy żadnej rezerwacji, majówka w ogóle się nie sprzedawała – opowiada pracownica jednego z zakopiańskich pensjonatów.
Ceny na majówkę mieli przygotowane już pod koniec roku. – Byliśmy nastawieni na to, że taka długa majówka, że ludzie przyjadą na tydzień, a tu nie ma żadnego zainteresowania. Czekamy i nic. Widzimy, że nic się nie dzieje. Dlatego trzy tygodnie temu zdecydowaliśmy o obniżeniu ceny, żeby choć połowa obiektu była obłożona. I od razu się zaczęło. Telefony, rezerwacje online – wszystko momentalnie ruszyło. Codziennie była rezerwacja – opowiada.
Co mówią turyści, jak dzwonią? O co pytają? – Interesuje ich tylko cena. Chcieliby spać za 150 zł. Nie chcą płacić zaliczek. Ci właściciele obiektów noclegowych, którzy z cenami będą stać okoniem, zostaną z ręką w nocniku. A jak spuszczą z ceny, to przyjadą Wadowice, Nowy Sącz, Kraków. Nie liczmy na Gdańsk, Warszawę, bo ci ludzie mają kawał drogi do nas, a paliwo jest drogie – reaguje.
Tu ciekawostka – z Zakopanem słychać też, że w tym czasie przyjeżdża wielu Węgrów, Czechów i Słowaków, którzy polubili klimat polskiej majówki. Poza tym ogólnie turystów jest mniej.
– Ogólnie jest bieda z nędzą. Mniejszy ruch odczuwają też restauracje. Zwalniają ludzi. Jest mniej pracy, bo nie ma gości. Bardzo źle się dzieje. Według mnie jak była pandemia, to nie było tak źle. Jak znieśli lockdown, to telefony się urywały. A wie pani, o czym teraz turyści rozmawiają? – pytają nas w zakopiańskim pensjonacie.
– Gdy spotkają osoby z różnych miast, to jest tylko jeden temat. "A ile wy płacicie za prąd, a po ile u was chleb?" – tak pytają się nawzajem. Godzinami nasi goście potrafią tak rozmawiać. Kto kiedyś na śniadaniu w pensjonacie rozmawiał o węglu? O ZUS-e? Wszyscy się skarżą, że jest taka bieda. A Węgrzy czy Czesi też włączają się w te dyskusje – opowiada.
"My wszystkie pokoje mamy sprzedane"
Na pewno jednak nie można jednoznacznie stwierdzić, że majówka szykuje się dramatycznie zła, albo fantastycznie dobra. Bo na pewno nie będzie taka sama dla wszystkich. A tych, którzy nie zamierzają narzekać już dziś widać, że nie brakuje. Na przykład na Podhalu.
– Jeśli chodzi o nasz hotel, to w sezonie majówki mamy wszystkie pokoje wysprzedane. Ja nie wiem, jak to działa, bo jestem z Zakopanego, pracuję w hotelach i zawsze gdzieś czytam, że jest źle, bo turystów nie ma. Ja nie będę narzekać, bo u nas są. A cen nie obniżyliśmy – słyszymy w hotelu, gdzie cena za pokój wynosi ponad 500 zł.
Apartamenty, cena ponad 800 zł za dobę: – Przychodzą rezerwacje, turyści planują przyjazdy. Nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Nie wiem, skąd informacje, że jest źle. Może dlatego, że skończył się okres funkcjonowania bonu turystycznego? On podtrzymywał całą machinę, a teraz jakiś proces ludzi, którzy z niego korzystało, teraz nie przyjedzie. Może warto spojrzeć na klasę noclegów i kategorię obiektów, a nie generalizować. I zastanowić się, jaki rodzaj gości narzeka na ceny.
I kolejny pensjonat, a właściwie kilka. Cena za nocleg – ponad 200 zł.
– U nas wszystkie pokoje są zajęte. I są to dłuższe pobyty na 4-5 dni. Większość rezerwacji była robiona na przełomie stycznia i lutego. Reszta w kwietniu. My co roku mamy gości w majówkę i w tym roku też. U nas nie jest źle – zapewnia właścicielka.
Mówi, że jak jeździ po Zakopanem, widzi turystów. – To nie są masy, jak w weekendy, ale turyści są. W Zakopanem jest jednak tyle obiektów noclegowych, że ciężko jest wszystko wynająć. To nie jest Sylwester, czy sezon zimowy. Nie wiadomo, jaka będzie pogoda. Poza tym ludzie bardziej oszczędzają. Zobaczymy, jak będzie – mówi.