Kuria szuka ponad 80 ofiar księdza-pedofila. "Pali im się grunt pod nogami"
redakcja naTemat
22 kwietnia 2023, 08:57·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 22 kwietnia 2023, 08:57
Prokuratura miała zebrać dowody, że były proboszcz z diecezji tarnowskiej molestował seksualnie ponad 80 dzieci, a w inny sposób skrzywdził jeszcze około dziesięciu. W związku ze sprawą poszukiwanie ofiar na własną rękę miała zacząć tamtejsza kuria. Z ustaleń mediów wynika jednak, że próba dotarcia do pokrzywdzonych nie jest wyłącznie gestem dobrej woli i chęci zadośćuczynienia.
Reklama.
Reklama.
Sprawa ks. Stanisława P. jest głośna, bo choć miała miejsce w 2002 roku, to zamieszany miał być w nią także abp Wiktor Skworc, który przenosił pedofila z parafii na parafię
Zajmuje się nią prokuratura, która miała ustalić, że wśród pokrzywdzonych jest blisko 100 osób
Kuria ma próbować dotrzeć do ofiar samodzielnie, bo dzięki temu może uniknąć masowych procesów – uważa jeden z pokrzywdzonych
O księdzu Stanisławie P. pisaliśmy w naTemat między innymi w kontekście arcybiskupa Wiktora Skworca. Nad hierarchą wisiało podejrzenie, że również on może usłyszeć zarzuty w sprawie związanej z pedofilią, bo miał pomagać byłemu proboszczowi m.in. w Woli Radłowskiej w przeniesieniu do innych parafii. Teraz na jaw wychodzą nowe fakty. Jak ustalił Onet, kuria tarnowska ma na własną rękę prowadzić poszukiwania ofiar księdza-pedofila.
Po co kuria szuka ofiar?
Szymon Piegza z Onetu dotarł do jednego z pokrzywdzonych przez Stanisława P. mężczyzn, który powiedział, dlaczego jego zdaniem władze kościelne zdecydowały się na taki ruch.
– Kuria próbuje dotrzeć do pokrzywdzonych, bo dobrze wie, że pali im się grunt pod nogami. W ten sposób kuria sonduje, ile pozwów może w tej sprawie wpłynąć. Jeśli pokrzywdzonych było ponad 90 osób, to skala zasądzonych zadośćuczynień przez sądy może być gigantyczna. Dlatego właśnie kuria robi ruch wyprzedzający, żeby do tego nie dopuścić – ocenia mężczyzna, cytowany przez Onet.
Jak dodaje, pomoc oferowana przez tarnowski Kościół nie obejmuje zadośćuczynienia finansowego. – Jest propozycja pomocy psychologicznej albo modlitwy. Ale o jakichkolwiek finansowych zadośćuczynieniach kuria nie nawet chce słyszeć.(...)To dobry kierunek, ale zdecydowanie za późno– ocenia i dodaje, że zadośćuczynienie jest koniecznością.
Jak działał Stanisław P.?
Onet dotarł także do dokumentacji śledczych, którzy pracują nad sprawą czynów pedofilskich księdza Stanisława P. Prokura napisała:
To jedynie fragment tego, co zdecydowali się opublikować dziennikarze. Ofiary księdza Stanisława P. były w wielu miejscowościach, w których pracował, a do których przenosili go biskupi. Abp Wiktor Skworc, który może odpowiadać za to, że nie reagował na czyny pedofilskie i przenosił księdza P., przeprosił za swoje zachowanie w specjalnym oświadczeniu. Jak czytamy, te sytuacje uznał za niedopuszczalne.
"Jak każdy podejmujący decyzje, [abp Skworc – red.] czuje się odpowiedzialny za ich
konsekwencje, również wówczas gdy decyzje te podejmowane są w dobrej woli, ale ze względu na niewłaściwą ocenę przesłanek, okazują się błędne. Jednocześnie przeprasza ofiary za krzywdy wyrządzone przez podległych mu duchownych" – podano do publicznej wiadomości. Więcej o sprawie pisaliśmy tutaj.
"Sposób jego zachowaniapolegał na wybieraniu wśród grupy chłopców, 'ulubieńców'reprezentujących określony typ wyglądu, spokojnych, pokornych, uległych, względnie takich, którzy zwracali na siebie uwagę katechety i skłanianie ich do zajęcia miejsca na kolanach sprawcy bokiem do niego, a następnie przytrzymywanie jedną ręką w taki sposób, który uniemożliwiał natychmiastowe opuszczenie miejsca, a drugą dotykanie w okolice pleców, ud, pośladków, krocza aż do genitaliów — gładzenie ich poprzez odzież, ale także bez: z włożeniem dłoni pod bieliznę, ściskaniu, co niejednokrotnie powodowało znaczny ból".