Życie Miśka Koterskiego nie było usłane różami. Aktor i showman przez długie lata uzależniony był od narkotyków i alkoholu. Jednak od 8 lat żyje w trzeźwości. Teraz w szczerym i poruszającym wywiadzie dla magazynu "Viva!" opowiedział, jak w jego przypadku wyglądało "sięgnięcie dna". W pewnym momencie bał się wracać do domu i pokazywać rodzicom.
Reklama.
Reklama.
Michał Koterski intensywnie promuje swoją autobiografię "To moje ostatnie życie"
W związku z tym w ostatnim czasie udzielił kilku wywiadów. W jednym z nich odniósł się do najtrudniejszego momentu w życiu
Przyznał, że odsunął się od rodziny. Bywało, że nie wracał do domu. Zdarzało mu się lądować na klatce schodowej
Misiek Koterski wspomina moment, gdy sięgnął dna. "Spałem na klatkach"
"Całe życie ukrywałem się za maska błazna. Teraz kiedy wydałem książkę i opowiedziałem w niej szczerze swoją historię, nie muszę już więcej zakładać tej maski i w końcu mogę być sobą" – napisał Misiek Koterski pod postem, zapowiadającym jego wywiad dla magazynu "Viva!".
Dziś aktor ma 43 lata i wiedzie trzeźwe życie. Syn Marka Koterskiego jest spełnionym ojcem 6-letniego Fryderyka i partnerem Marceli Leszczak. Droga do tego, aby teraz móc cieszyć się taką rzeczywistością, nie była prosta.
Jeszcze ponad 10 lat temu Koterski był w ciągłym, "imprezowym wirze". Nieustannej balandze towarzyszyły substancje psychoaktywne. Po nocy przychodził dzień, a razem z nim wielki strach. Misiek już w pewnym momencie bał się patrzeć rodzicom w oczy. Wiele razy koczował na klatce schodowej. Tamten czas wspomina jako piekło.
"Najgorsze było, gdy naprawdę nikt już nie chciał splunąć w moją stronę. Kiedy wstyd mi było wrócić do domu. Byłem w takim stanie, że wstyd było mi stanąć przed rodzicami i poprosić ich o pomoc" – przyznał.
"Spałem wtedy na klatkach. Jak rano zaczynały jeździć windy, to żyłem w strachu, że ktoś mnie zobaczy, bo byłem wtedy osobą rozpoznawalną. Budziłem się i siedziałem w takim dygocie" – podkreślił.
Aktor zaznaczył, że wielu ludzi, widząc to, do jakiego stanu się doprowadził, wróżyło mu rychły koniec.
W pokonaniu uzależnień Koterskiemu pomogła wiara w Boga, ale przede wszystkim wsparcie najbliższych. Jeszcze dekadę temu traktował rodziców jak największych wrogów. Miał do nich żal.
"Przez lata oskarżałem rodziców, że popsuli mi życie. Nie zdałem w szkole, zatrzymała mnie policja, nie wyszło mi z dziewczyną, ćpałem - to była ich wina. Wykorzystywałem ich słabości, a oni to przyjmowali z pokorą. Byli dla mnie za dobrzy, bo chcieli mi wynagrodzić traumę dzieciństwa. Wbijałem im nóż w serce, traktowałem jak worek treningowy, ale byłem egoistą i nie chciało mi się o tym myśleć" – oznajmił.
"Po latach zrozumiałem, że nie potrafili spełnić mojego jedynego marzenia: z dzieckiem trzeba być, okazywać mu czułość, bawić się z nim. Za to całe życie ich karałem" – zwierzył się aktor, który nie kryje radości z tego, że jego syn urodził się w ciepłej, bezpiecznej i przede wszystkim trzeźwej rodzinie.
Książka "Michał Koterski. To już moje ostatnie życie" sprzedaje się jak świeże bułeczki. Wielu ludzi jest ciekawych historii aktora, który - jak sam mówi - stracił pół życia na ćpanie i picie.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Każdy pokazywał na mnie palcem i mówił: "Nie no, ten Koterski to będzie płynął rynsztokiem już całe życie i niedługo zdechnie". Nawet cofnąłem się ostatnio do starych czasów, do portali plotkarskich, i gdzieś ktoś powiedział, że jeśli ja się nie zmienię, to umrę, to źle się dla mnie skończy.