Wciąż obawiasz się, że ominie cię coś ważnego? Co kilka minut sprawdzasz, czy nie dostałeś sms-a lub maila? Nie wyobrażasz sobie dnia bez Facebooka? Możesz cierpieć na FOMO (fear of missing out).
Dzisiaj trzeba być na bieżąco. Łatwo przegapić swoje pięć minut, więc trzeba mieć oczy dookoła głowy. Świat w sposób bezlitosny atakuje nas coraz większą liczbą bodźców, którym staramy się sprostać. Mamy zbyt mało czasu, aby popełnić błąd lub coś ominąć. Technologia, która miała nam pomagać w "ogarnięciu" pracy, znajomych i informacji uczyniła nas swoimi niewolnikami. Telefon lepiej zabrać ze sobą do łazienki, bo jeszcze ktoś zadzwoni z czymś ważnym, gdy będziemy leżeć w wannie.
Ciągły pośpiech i zbyt wiele czasu w pracy sprawiają, że staramy się nie zmarnować żadnej wolnej godziny. Siedzenie w domu nie jest już dla nas codziennością i zwykłym odpoczynkiem, a raczej świadectwem tego, że nie potrafimy zagospodarować swojego wolnego czasu. Bo z pewnością wszyscy poza nami teraz się bawią, spędzają czas razem i co najgorsze, robią to bez nas.
Wtedy zaczynamy zadawać sobie pytania. Dlaczego siedzę w domu? Czy dlatego, że nie mam pomysłu na siebie? A może dlatego, że nie mam przyjaciół? Czy przypadkiem nie dzieje się coś, w czym powinienem uczestniczyć? Jestem pewnie jedyną osobą na świecie, która ma podobny problem i nie zaplanowała sobie w żaden sposób wieczoru. A jeśli teraz do kogoś zadzwonię, to być może nie odbiorą, bo już pewnie całkiem o mnie zapomnieli przez tę moją niekończącą się pracę.
Okazuje się, że taki właśnie tok myślenia, jak również szeroko rozumiane "nasze czasy" doprowadziły do wykształcenia się nowej choroby cywilizacyjnej.
Amerykanie nazywają ją w skrócie FOMO (fear of missing out). Lęk przed tym, że coś nas omija, to jednak coraz częstsza przypadłość również w Polsce. Ciągłe poczucie tego, że nie ma nas tam gdzie, coś dzieje, chorobliwe sprawdzanie powiadomień na Facebooku, jak również uporczywe sprawdzanie maila – oto tylko niektóre z objawów, które powoduje FOMO.
Dlaczego przestaliśmy dostrzegać piękno realnego, własnego życia, ślepo wierząc, że inni potrafią się w nim odnaleźć lepiej niż my sami? O tym, czym jest FOMO i jak bardzo wpływa na nasze życie zapytaliśmy psycholog kliniczną i psychoterapeutkę Dominikę Wernio, z poradni PrimoPsyche.
Czy FOMO jest nowym zjawiskiem?
Dominika Wernio: Jak pierwszy raz usłyszałam tę nazwę i nie wiedziałam do końca co to znaczy, to miałam poczucie, że paradoksalnie "po raz kolejny wypadłam z obiegu". Nazwa ta opisuje zjawisko, które jest różnie tłumaczone: strach przed wypadnięciem z obiegu, przed przegapieniem, czy potrzeba bycia na bieżąco. Człowiek ma poczucie, że jak nie będzie podążał za technologią, za niezwykle szybko zmieniającym się światem, to pozostanie w tyle. Pojawia się przekonanie, że nasze działania są wciąż niewystarczające i trzeba być czujnym, bo przeoczenie jednej wiadomości, wywoła gigantyczne i nieodwracalne skutki w naszym życiu. Tak naprawdę wydaje mi się, że FOMO jest nową, idącą z duchem czasu nazwą dla odwiecznych ludzkich mechanizmów związanych z poczuciem społecznej akceptacji, chęcią autoprezentacji, dowartościowania się, bycia zauważonym, docenionym i ważnym. Swego rodzaju nowym, wydaje się szybszym sposobem do osiągnięcia "ja idealnego", które jest w każdym z nas. Czy jednak nie złudnym sposobem? Nieustanne porównywanie się do innych, potrzeba bycia lepszym, sprawia, że człowiek jest w ciągłym napięciu, niepokoju i wciąż jest niewystarczający.
Myślę, że tak bo skoro liczba wrzuconych zdjęć czy załączonych postów zaczyna stanowić o jakości i sensie życia, to wydaje się to niepokojące. To trochę jak z narkotykiem: chce się brać coraz więcej, żeby poczuć się fajnie, ale w swego rodzaju odrealnieniu. Będąc w cyberświecie możemy czuć się jak na haju, ale wracając do rzeczywistości czujemy coraz większego kaca. Pytanie, jak długo nasz organizm to zniesie i jak dalece możemy się zaniedbać i zniszczyć. Warto pamiętać, że przecież jesteśmy ludźmi, a nie robotami.
Jak FOMO objawiało się przed erą telefonów komórkowych i Facebooka?
Myślę, że presja, żeby być najlepszym i bezwarunkowo akceptowanym była od zawsze. Ludzie porównywali się, zazdrościli sobie wzajemnie, sąsiedzi prześcigali się w kupowaniu sobie lepszych samochodów, żeby się lepiej poczuć. Tego rodzaju płytkie dowartościowywanie się dotyczyło ludzi, którzy nie potrafili odnaleźć swojej wartości w czymś głębszym i którzy sami nie potrafili się docenić w dojrzały sposób. Teraz, gdy świat coraz bardziej biegnie, a my nie mamy czasu na dłuższe zatrzymanie, refleksję czy rozmowę z samym sobą, uciekamy się do rzeczy szybkich i efektywnych, żeby stworzyć sobie pozór fantastycznego życia. Czy jednak tak jest, skoro do gabinetów trafia coraz więcej ludzi zagubionych, pozbawionych swojej tożsamości, rozczarowanych, zmęczonych swoich życiem? Takich, którzy nie wiedzą, co to jest być w relacji z sobą i drugim człowiekiem, akceptować się i żyć na miarę swoich możliwości.
Skąd to się w nas bierze? Czy to tylko wina naszych czasów?
Bierze się to z poczucia, że chcemy być wszędzie i stawać się coraz lepsi. To takie ukryte potrzeby narcystyczne, które są w każdym z nas. Wcześniej były one po prostu zaspokajane w inny sposób. Teraz bardziej próbujemy opierać swoje życie na technologii, nieustannie próbując za nią nadążyć, a mając właściwie całodobowy podgląd na innych, cały czas nakręcamy się i stymulujemy do tego, że trzeba więcej i lepiej. Często nie bierzemy pod uwagę naszych faktycznych możliwości i zasobów. Teraz łatwiej jest wejść w cyberprzestrzeń i funkcjonować poza światem. Tam stajemy się szybciej i efektywniej kimś innym, lepszym, silniejszym, prościej jest zaprezentować się w lepszym dla nas świetle. To tworzy złudne obrazy nas samych i naszych relacji, ale na zewnątrz przecież wygląda fajnie, a czy nie to liczy się we współczesnym, coraz bardziej rozwiniętym świecie?
Gdy siedzi się za ekranem komputera, sprawdza bez przerwy pocztę, Facebooka i inne serwisy społecznościowe, człowiek wchodzi w inny świat. Można tam stworzyć siebie takim, jakim chciałoby się być. Dzięki tej technologii znacznie łatwiej jest poczuć, że jest się ważnym i docenianym. To bardzo złudne, bo pozbawia nas poczucia, co tak naprawdę znaczymy, jaki jest nasz realny świat i jacy faktycznie jesteśmy.
Czy to nas okalecza?
Czasem zastanawiam się, co by się stało, gdyby w całej Polsce wyłączyć nagle wtyczkę z kontaktu i ludzie musieliby zostać sami ze sobą, czy byłaby to przyjemność i ulga, że wreszcie mi nic nie przeszkadza? Czy też przerażenie, bo nie wiem, co ze sobą zrobić, jak sobie poradzę bez tylu udogodnień i jak nadać życiu sens. Być może taki eksperyment pokazałby pustkę i ograniczenie tych ludzi, którzy bardziej polegają na swoich smartfonach niż na sobie samych. Może w końcu byłby takim zimnym prysznicem dla wielu nadmiernie aktywnych użytkowników sieci, że coś jest nie tak, bo nie potrafimy się odnaleźć w naturze. Warto się więc dowartościowywać, ale w świecie realnym.
Jak sobie radzić z FOMO?
Przede wszystkim zadać sobie pytanie o to, co sprawia, że nie jesteśmy w stanie realizować swoich pragnień i potrzeb w realności. Dlaczego uciekamy od rzeczywistości do półśrodków, a przecież tym są relacje internetowe? Teraz wyłączając komputer przestajemy w pewnym sensie istnieć. Podsumowując, potrzebna jest refleksja, dlaczego uciekam w tą przestrzeń, co sprawia, że trudno mi odczuwać satysfakcję z realnego życia. Druga rada dla cięższych przypadków jest taka, aby pozwolić sobie skorzystać z pomocy specjalisty, bo FOMO to jednak swego rodzaju uzależnienie od czegoś co daje złudne poczucie, że jest się lepszym, sprawniejszym, piękniejszym. Chcemy tego coraz więcej, ale też coraz bardziej nas to niszczy, bo przecież każdy ma jakąś granicę wytrzymałości.
W jednym z testów na wykrycie u siebie FOMO jest punkt: Za każdym razem, gdy ugotujesz obiad, masz ochotę zrobić mu zdjęcie i wstawić na Facebooka albo Pinteresta. Czy naprawdę jest to jeden z objawów?
Ludzie z jakiegoś powodu wyrzekają się swojej intymności i poczucia, że samoakceptacja czy akceptacja bliskich jest wystarczająca. To swojego rodzaju pogłębiający się ekshibicjonizm, kiedy pokazujemy w sieci coraz więcej wydarzeń z naszego życia. Tym bardziej kuriozalne jest to, gdy człowiek musi mieć 500 kliknięć "lubię to", aby uwierzyć, że obiad jest smaczny. To jednak złudny świat, bo nikt nie widzi go naprawdę, nie wie jak smakuje, ani nie wie kto go ugotował. Cyberprzestrzeń pozwala ukryć realność oraz to, z czym sobie nie radzimy. 500 kliknięć na Facebooku okazuje się być cenniejsze niż to, że mąż, który wrócił z pracy powie nam "smaczny obiad kochanie".
Świat przejął stery nad naszym życiem?
Na jakimś etapie nasza wewnątrz-sterowność zamieniła się w zewnątrzsterowność. Zewnętrznych komunikatów, że jest OK potrzebuje coraz więcej ludzi, aby uwierzyć w siebie. FOMO to między innymi uzależnienie od technologii. Dotyczy rzesz biznesmenów, uzależnionych od różnych urządzeń, które mają ułatwić bycie sprawniejszym, szybszym, wszystkowiedzącym i zawsze dostępnym. To złudne poczucie bezpieczeństwa i poczucia ważności, jakie daje nam technologia sprawia, że zapominamy całkowicie o poleganiu na samym sobie. Przecież sami jesteśmy w stanie coś zapamiętać, bez szukania pomocy i potwierdzenia na zewnątrz. To smutne, bo człowiek zapomina, jak sam jest ważny i gdzie leży źródło poczucia własnej wartości.
Dlaczego tak wielu ludzi nie potrafi zaakceptować siedzenia w domu?
Człowiek nie pyta, jaka jest moja indywidualna potrzeba. Czy potrzebuję wyciszenia, czy imprezy? Jaka jest moja granica wytrzymałości w imprezowaniu? Gdzie jest granica między jakością życia, a przyjemnością? Człowiek nawet nie zastanawia się, czy będzie usatysfakcjonowany z tej imprezy, ważne staje się , że na niej będzie. Ilość wydaje się zastępować jakość.
Czy to słabość? Na FOMO narażone są słabsze jednostki?
Być może FOMO to właśnie próba ucieczki od słabości w omnipotencję, to gonienie za złudnym ideałem. Wydaje mi się, że bardziej podatni na to zjawisko są ludzie, którym trudno zaakceptować swoje słabe strony, a którzy próbują to przykryć kreacją siebie na tych dopasowanych do współczesnych trendów, elastycznych i ze skuteczną autoprezentacją. Co jednak ze światem wewnętrznym tych ludzi? Czy stawiając na zewnętrzność, nie zaniedbują i nie opuszczają siebie samych i swoich bliskich?
Coraz częściej ludzie mają ustawione powiadomienia w telefonie. Nie musimy sprawdzać czy mamy maila, tylko otrzymujemy sygnał. Czy to polepsza naszą sytuację, czy wpędza nas w jeszcze większą pułapkę?
Niestety myślę, że to kolejny etap tej pułapki. Jeśli nie jestem uzależniony od sprawdzania maila, to uzależniam się od powiadomień. Nadal towarzyszy nam poczucie, aby czegoś nie przeoczyć. Wydaje nam się, że informacja ma decydujące znaczenie w naszym życiu. To pułapka. Czy jeśli odczytamy tego maila wieczorem, to coś ważnego w naszym życiu się zmieni? Ludzie ciągle czekają na ważną informację w mailu, na Facebooku lub sms-ie, a przegapiają to, co najważniejsze, czyli prawdziwe – teraźniejsze życie, tu i teraz.
Czy przed FOMO można się jakoś ustrzec?
Myślę, że warto doceniać i inwestować w rzeczywistość, która nie zniknie po wyłączeniu przycisku OFF. Warto być w kontakcie z samym sobą, pytać siebie, czego potrzebuję, o czym marzę, czego pragnę, co jest dla mnie przyjemne, na co mnie stać, co potrafię, czego chcę. Wielu ludzi uruchamia w sobie opcję "muszę", powinienem, tak wypada, takie są oczekiwania i wchodzi w to bezrefleksyjnie, nie patrząc na konsekwencje braku szacunku do samego siebie i zaspokojonych w powierzchowny sposób potrzeb akceptacji, przynależności czy bliskości. Bo przecież Facebook ani nas nie przytuli, ani nie pocieszy, a prawdziwy przyjaciel czy kochający partner tak, bez względu na to, ile razy będziemy mieć na swojej tablicy "lubię to".