
W Ameryce wciąż toczy się debata nad zasadnością posiadania broni. Po jednej ze stron opowiedział się sam Stephen King. W nowym eseju w charakterystyczny sposób ostro krytykuje prawo do posiadania broni. – Gdy szaleńcy chcą wypowiedzieć wojnę nieuzbrojonym i nieprzygotowanym, używają półautomatycznej i automatycznej broni – przekonuje pisarz.
Co innego jednak, gdy ta krytyka padnie z ust jakiegoś komentatora czy budzącego sprzeczne emocje polityka, a zupełnie inną rzeczą jest, gdy głos zabierze ktoś o globalnej popularności. Stephena Kinga, mistrza literatury grozy nikomu przedstawiać nie trzeba. Sam pisarz posiada trzy pistolety. Jednak nie w tym upatruje największe zagrożenie, lecz w broni półautomatycznej i automatycznej.
Broń półautomatyczna i automatyczna to środki masowej destrukcji. Gdy szaleniec chce wypowiedzieć wojnę nieuzbrojonym i nieprzygotowanym, używa właśnie tych broni. CZYTAJ WIĘCEJ
"Fu*k you Jack, I'm all right"
Pisarz dopiero skończył 25-stronnicowy esej pt. "Guns", który już dostępny jest w formacie e-book w sieci Amazon. Jak podaje "The Guardian", King napisał, że w sporze między entuzjastami, a przeciwnikami broni wcale nie chodzi o drugą poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, która gwarantuje prawo do posiadania i noszenia broni. Zdaniem pisarza obrońcy posiadania broni: "uparcie dążą do trzymania się tego, co mają, i do diabła z ubocznymi zniszczeniami". King zasugerował też, że amerykańskie powiedzenie oznaczające egoizm i brak poszanowania argumentów drugiej strony – "Fu*k you Jack, I'm all right", w myśl którego zdają się postępować zwolennicy posiadania broni, nie jest postawą zbyt rozsądną.
Książka Stephena Kinga "Rage" opowiada o uczniu, który przychodzi do szkoły z bronią, zabija kilku nauczycieli i bierze ponad 20 uczniów jako zakładników. Opowiada im o swoich rozterkach, co powoduje, że przetrzymywani przez niego koledzy również zaczynają się zwierzać. Wokół powieści narosło sporo kontrowersji. Szczególnie, gdy po kilku latach od jej premiery, USA nawiedził dramat w postaci masakry uczniów w Columbine High School. Pojawiały się głosy, że King niejako zainspirował sprawców masakry swoją powieścią. Po tym wydarzeniu pisarz nakazał wstrzymanie publikacji kolejnych wydań książki i zażyczył sobie, by więcej jej nie wznawiano.
Do pisarza nie trafiają argumenty, że chęć Amerykanów do posiadania broni wynika z żywiołowej kultury i agresywnych charakterów. To, w jego przekonaniu "kłamstwo głoszone przez religijnych fundamentalistów i propagandzistów". Tych ostatnich nazywa "alfonsami broni palnej". Zdaniem Kinga w rzeczywistości Amerykanie nie kochają kultury przemocy, lecz "kulturę Kardashian" – zamiast paradować z bronią, wolą oglądać komedie, romanse czy super bohaterów.
Jeśli nie potrafisz zabić przestępcy, który włamał się do twojego domu (lub żony w środku nocy, by dobrać się do przekąsek w lodówce) 10 strzałami, powinieneś wrócić na lokalną strzelnicę. CZYTAJ WIĘCEJ
Przeczytaj też; Masowych morderców w USA łączy zawsze jeden istotny aspekt. "Wszyscy są mężczyznami"
King miał spieszyć się z napisaniem swojego eseju, by wspomóc administrację Baracka Obamy w nasilającym się konflikcie z Narodowym Stowarzyszeniem Strzeleckim Ameryki. "Guns" to niejedyny manifest pisarza. Zdarzało mu się poruszać tematykę posiadania broni w felietonach. Przed kilkoma laty bronił brutalnych gier komputerowych. Zaznaczył, że z technologią nie ma i nie chce mieć wiele wspólnego, lecz gry komputerowe są jak przysłowiowy kozioł ofiarny. Zawsze zrzuca się na nie odpowiedzialność za strzelaniny. Tymczasem, zdaniem pisarza, gdyby nie dostęp do broni, szaleńcy mogliby co najwyżej zabijać śmiechem.
