"Goście" prześlizgnęli się w ubiegłym roku w kinach niemal niezauważeni, a teraz powrócili na HBO Max. Chociaż to kameralny, niezależny film, cieszy się w serwisie sporą popularnością. Nie dziwię się, bo thriller Christiana Tafdrupa to ten rodzaj kina, który po seansie pozostawia ledwo żywym.
Ocena redakcji:
3.5/5
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Goście" ("Speak No Evil") to duńsko-holenderski thriller Christiana Tafdrupa ("Straszna kobieta", "Rodzice").
Film porównywany jest do twórczości Romana Polańskiego ("Matnia", "Lokator") oraz Michaela Hanekego ("Funny Games", "Ukryte").
Od niedawna można go obejrzeć na HBO Max, gdzie wzbudził spore zainteresowanie.
"Goście" ("Speak No Evil") – recenzja thrillera dodanego niedawno na HBO Max
Bjørn (Morten Burian) i Louise (Sidsel Siem Koch) poznają na wakacjach we Włoszech parę z Holandii. Dobrze się ze sobą dogadują oraz mają dzieci w tym samym wieku, dlatego gdy po jakimś czasie dostają od nich zaproszenie na weekend, ochoczo wyruszają samochodem z Danii do nowo poznanych (nie)znajomych.
Wyjazd nie przebiega jednak tak, jak wyobrażali to sobie Duńczycy. Zachowanie Patricka (Fedja van Huêt) oraz Karin (Karina Smulders) początkowo wprawia ich w dyskomfort, lecz z czasem zaczyna być coraz bardziej niepokojące. Gdy orientują się, że grozi im niebezpieczeństwo, jest już za późno, by zaprotestować.
"Goście" jako thriller działają genialnie, chociaż przez większą część filmu nie pada ani jedna kropla krwi. Początkowo napięcie generuje wyczekiwanie, aż w końcu którejś z par pęknie żyłka, a następnie pewność, że niebawem dojdzie do prawdziwej tragedii.
Wśród powstających coraz liczniej prequeli, sequeli oraz remake'ów, o czym dla naTemat pisała Zuzanna Tomaszewicz, nie wypada nie docenić faktu, że częściowo oparta na prawdziwych doświadczeniach rodziców reżysera (którzy spędzili nieszczególnie ciekawy weekend z ludźmi poznanymi na wakacjach) to historia oryginalna, która zaskoczy widzów nieoczywistymi zwrotami akcji nie raz.
Surowe północnoeuropejskie krajobrazy oraz pojawiające się w filmie oszczędnie urządzone wnętrza zostały potraktowane w niemal dokumentalistyczny sposób, gdyż zamiarem twórców nie było zabawianie publiczności obrazem – a właściwie czymkolwiek.
Od początku seansu z ekranu bije bowiem pewnego rodzaju chłód i dystans, który można swoiście traktować jako zapowiedź tego, że reżyser nie będzie miał dla swoich widzów litości.
Ambicją Christiana Tafdrupa nie było jednak tylko opowiedzenie uderzającej w splot słoneczny historii. Być może mógł jednak na tym poprzestać, gdyż na polu społecznego komentarza poradził sobie zaledwie częściowo.
Film Christiana Tafdrupa jest subtelny jak rzut kamieniem w twarz
Film duńskiego reżysera porównywany jest do niepokojących thrillerów Romana Polańskiego oraz wstrząsającego moralnie kina Michaela Hanekego. Nie są to zupełnie bezzasadne opinie, gdyż obaj twórcy wykorzystują historie z suspensem do ukazania psychologicznych lub społecznych napięć targających ich bohaterami.
Tafdrup próbuje robić coś podobnego, jednak gdy wspomniani wcześniej współcześni klasycy kina stawiają jednak na wieloznaczność i mniejszą dosłowność, filmowiec z Danii postanawia rzucić widzom kamieniem w twarz (i to na pewnym poziomie nie jest nawet metafora).
Zasadniczo na początku film stawia przed widzami pytanie, ile jesteśmy w stanie znieść w imię opacznie rozumianej grzeczności czy tolerancji. Co druga osoba musi zrobić, żebyśmy w końcu zaprotestowali? Jakie granice muszą zostać przesunięte, żebyśmy uznali, że pora zakończyć imprezę i zmyć się do domu?
Duński reżyser nie pozwala nam jednak na zbyt długą medytację nad tym zagadnieniem. Kiedy małżeństwo z Danii pyta swoich oprawców: "Dlaczego nam to robicie?", otrzymuje boleśnie prostą odpowiedź: "Bo nam na to pozwoliliście". Z kolei finałowa scena filmu to już właściwie biblijne męczeństwo na żądanie, w której Patrick i Karin triumfują nad Bjørnem i Louise, jak Rzymianie nad chrześcijanami.
Tafdrup być może chcąc trafić do szerszej publiczności nie pozostawił miejsca na żadne domysły, refleksje czy spekulacje, co dokładnie chciał przekazać swoich widzom. Bez tych niedopowiedzeń pozostaje nam jednak prosta historia o tym, co mogłoby się stać, gdybyśmy w najbardziej dramatycznych okolicznościach nie potrafili powiedzieć "nie", tak jak czasami nie robimy tego w codziennym życiu.
Najlepszy thriller 2022 roku?
"Goście" zostali okrzyknięci jednym z najlepszych thrillerów 2022 roku i wcale nie zamierzam odmawiać im tego miana – tak jak wspomniałam wyżej, jako film gatunkowy sprawdzają się rewelacyjnie, szczególnie że obecnie widza zaznajomionego z regułami tego typu kina, naprawdę ciężko zaskoczyć.
Tak jak zbyt dramatyczna muzyka nie była potrzebna do i tak już gęstej atmosfery filmu, tak samo duński reżyser nie musiał podsuwać na talerzu wszystkiego, co mogłoby pozostać w domyśle.
Pasywnego Bjørna fascynowała żywotność Patricka, jednak w chwili próby nie potrafił przeskoczyć własnej bierności i uratować rodziny. Z kolei kiedy Tafdrup powinien zamilczeć, uległ pokusie ukazania własnego geniuszu – i polegli oboje.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.