Wytwórniom powoli brakuje pomysłów na nowe filmy, dlatego też sięgają po stare, sprawdzone tytuły, które zapewnią im grono wiernych odbiorców i co za tym idzie także zastrzyk gotówki. Reakcje fanów tych serii, które niebawem zostaną odgrzane (jak m.in. "Harry Potter" czy "Zmierzch"), nie wróżą jednak dobrze na przyszłość. Powrót tylko jednej młodzieżowej franczyzy ma rację bytu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rebooty i remake'i "Harry'ego Pottera" i "Zmierzchu" nie mają sensu. Wielu fanów twierdzi, że to skok na kasę.
Tylko prequel "Igrzysk śmierci" jest w pełni uzasadniony. "Ballada ptaków i węży" ("The Hunger Games: The Ballad of Songbirds and Snakes") wnosi coś nowego do uniwersum.
Adaptacja nowej książki Suzanne Collins skupia się na młodości prezydenta Panem - Corionalusa Snowa, którego w filmach z Jennifer Lawrence zagrał Donald Sutherland.
Era odgrzewanych kotletów w Hollywood
W ostatnim czasie Hollywood zalewa fala remake'ów, rebootów, prequeli, sequeli i innych tego typu tworów. Wytwórnie filmowe (ba, nawet telewizja) chwytają się, czego mogą, by zainteresować widzów i z powrotem przyciągnąć ich przed duży ekran. A skoro w przeszłości coś już się sprawdziło, to czemu miałyby tego teraz nie wykorzystać?
Tym sposobem do mediów napływa coraz więcej doniesień o pracach nad nowymi wersjami kultowych serii, które zakorzeniły się na tyle głęboko w popkulturze, że próba ich zastąpienia będzie w większości przypadków skazana na porażkę. A mowa tu o dziełach, które powstały nie pięć dekad temu, a w latach 2000-2012.
"Insygnia Śmierci", czyli ostatnia część serii 'Harry Potter', którą i tak podzielono na dwa filmy, trafiła na ekrany kin niespełna 12 lat temu. Na początku kwietnia bieżącego roku ogłoszono, że na platformie Max pojawi się w najbliższym czasie reboot przygód o chłopcu z blizną na czole. "To za wcześnie, by adaptować coś tak kultowego" – czytamy w poprzednim tekście z cyklu POPinba.
Warner Bros. zapowiedziało, że serial, który nie ma jeszcze przybliżonej daty wyjścia, będzie wierny oryginałowi, a producentką wykonawczą odświeżonej wersji zostanie J.K. Rowling, czyli matka serii. Głosy niezadowolenia wydobywają się nie tylko z ust dawnych fanów prozy brytyjskiej pisarki, którzy odcięli się od niej po tym, jak pod jej adresem pojawiły się oskarżenia o transfobię, ale i trwającego przy niej od lat fandomu.
Krytyka sprowadza się przede wszystkim do tego, że wytwórnia - zamiast zabrać się za coś zupełnie nowego w uniwersum - serwuje widzom odgrzewany kotlet. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że wcześniej do kin trafiła trylogia "Fantastycznych zwierząt" o magizoologu Newcie Scamanderze. Niestety prequel nie sprostał oczekiwaniom odbiorców, dlatego nie dziwota, że Warner Bros. woli dmuchać na zimne i stawia na coś, co wie, że odniosło kasowy sukces.
Czy ma to jakikolwiek sens? Z punktu widzenia widza, który dorastał na filmach z Danielem Radcliffem - nie; z punktu widzenia producentów - jak najbardziej tak.
Podobny ruch wykonała wytwórnia Lionsgate Television. Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, według doniesień amerykańskiego czasopisma "The Hollywood Reporter" właśnie trwają prace nad serialem telewizyjnym oparty na sztandarowej sadze Stephenie Meyer "Zmierzch".
Na chwilę obecną nie znamy zbyt wielu szczegółów na temat fabuły (choć możemy domyślać się, że będzie adaptacją przygód Belli Swan i jej chłopaka wampira - Edwarda Cullena) oraz obsady. Wiadomo natomiast, że za scenariusz do odcinków odpowiedzialna ma być Sinead Daly ("The Walking Dead: Nowy Świat" i "Holistyczna agencja detektywistyczna Dirka Gently'ego").
Wytwórnia Lionsgate zawiesiła oko nie tylko na "Zmierzchu", który okazał się wielkim hitem i wciąż na siebie zarabia, ale i na inne cieszące się popularnością tytuły ze swojej biblioteki.
"Igrzyska śmierci" wygrywają z "Harrym Potterem" i "Zmierzchem"
Niebawem, bo w listopadzie 2023 roku, do kin trafi adaptacja prequela dystopijnego cyklu "Igrzyska śmierci", czyli "Ballada ptaków i węży" Suzanne Collins opowiadająca o młodości prezydenta Coriolanusa Snowa z Rachel Zegler ("West Side Story"). W przypadku książki poprzedzającej losy Katniss Everdeen chęć przeniesienia jej na duży ekran jest uzasadniona.
Jeśli powrót do jakiejkolwiek dużej młodzieżowej serii ma sens, to właśnie do totalitarnego Panem. Ostatnia książka Collins wnosi powiew świeżości do uniwersum i przedstawia czytelnikom początki Głodowych Igrzysk. Nie jest to kopia jeden jednego, a wypełnienie luk pozostawionych po historii o Kosogłosie.
W czwartek w sieci pokazano pierwszy zwiastun "Ballady ptaków i węży" i cóż... nie są to "Igrzyska śmierci", do jakich widz był przyzwyczajony.
Ktoś może powiedzieć, że prequel dystopii pełnej dystryktów podzieli losy "Fantastycznych zwierząt". Otóż szanse na to są naprawdę małe. Ekranowe losy Newta powstały bowiem na podstawie cieniutkiej encyklopedii opisującej stworzenia ze świata magii, zaś powieść o młodym Snowie ma wstęp, rozwinięcie i zakończenie, co samo w sobie odbarcza nieco scenarzystów i nie daje aż tak dużego pola do popisu dla producentów, którzy często dbają o to, by wykresy im się zgadzały.
W prequelu Snow jest 18-letnim chłopakiem, który zamierza wziąć udział w Dziesiątych Głodowych Igrzyskach jako mentor i zdobyć dzięki temu sławę, a także naprawić dobre imię swojej rodziny. Jego podopieczną zostaje jednak dziewczyna z najbiedniejszego Dystryktu Dwunastego, która niespodziewanie zaczyna budzić w nim współczucie. Jeżeli myśleliście, że w "Igrzyskach śmierci" widzieliście prawdziwe oblicze zła, to lepiej zapnijcie pasy.
W obsadzie adaptacji zobaczymy m.in. Hunter Schafer ("Euforia"), Petera Dinklage'a ("Gra o tron"), Violę Davis ("Królowa wojownik" i "Sposób na morderstwo"), Jasona Schwartzmana ("Kochankowie z Księżyca"), Burna Gormana ("Mroczny Rycerz powstaje"), a także Toma Blytha ("Pozłacany wiek"). Za reżyserię "Ballady ptaków i węży" ("The Hunger Games: The Ballad of Songbirds and Snakes")odpowiada Francis Lawrence ("Igrzyska śmierci" i "Czerwona jaskółka"). Polską premierę zaplanowano na 17 listopada.