
Pożar w brazylijskim nocnym klubie zebrał krwawe żniwo. Zginęły 232 osoby. Wciąż wychodzą na światło dzienne nowe zaniedbania właściciela klubu – To jedna z największych tragedii w historii Brazylii – mówi nam Maria, 23-letnia Brazylijka polskiego pochodzenia.
REKLAMA
W nocy z soboty na niedzielę w brazylijskim mieście Santa Maria wybuchł pożar w nocnym klubie. Choć ogień udało się dość szybko opanować, wciąż trwa śledztwo badające przyczyny pożaru. Zginęły 232 osoby, 120 mężczyzn i 112 kobiet. Kolejnych 131 osób trafiło do szpitala. – Wszyscy są bardzo dotknięci tą tragedią. Tym bardziej, że na tej dyskotece byli sami młodzi ludzie, głównie studenci – opowiada w rozmowie z naTemat Maria mieszkająca w Brazylii. Zaznacza, że w telewizji mówi się tylko o tym.
W mediach pojawiają się już pierwsze informacje o przyczynie pożaru. Zawinili dwaj muzycy, którzy podczas występu w klubie "Kiss" odpalili flarę. – Lokal był przepełniony, bawiło się tam więcej ludzi, niż pozwala obiekt o takiej wielkości – mówi Maria. Według różnych szacunków w klubie w trakcie pożaru miało przebywać od 1000 do 2000 ludzi.
Przyczyną śmierci większości z nich było uduszenie dymem. – Ten lokal miał tylko jedno wyjście. Podobno ochroniarze początkowo nie chcieli wypuścić ludzi, ponieważ myśleli, że w klubie wybuchła jakaś bójka. Dopiero, gdy zobaczyli dym, otworzyli drzwi. Lecz wciąż specjaliści badają pogorzelisko, by dokładnie wyjaśnić wszystkie przyczyny i ukarać odpowiedzialnych za tragedię ludzi – tłumaczy Maria.
Maria zaznacza, że jak dotąd aresztowano trzy osoby - dwóch muzyków i właściciel klubu. – W dniu pożaru właściciel nie miał ważnej koncesji – mówi Maria. Opowiada też, że w telewizji pojawiają się coraz to nowe doniesienia. Jednym z nich jest opinia ekspertów, że dyskoteka była źle zabezpieczona na wypadek pożaru. – Pod względem liczby ofiar to drugi największy pożar w historii Brazylii. Więcej ofiar było jedynie podczas gdy zaczął palić się cyrk w Niteroi w 1961 roku. Zginęło wówczas przeszło 500 osób – opowiada Maria.
Przeczytaj też: Brazylijski miliarder chce zostać Polakiem. Dzięki temu będzie mógł kupić portugalskie linie lotnicze
Brazylijka mówi, że w kraju ogłoszono 30-dniową żałobę. – Prezydent Dilma Roussef była w Chile, gdy wydarzyła się ta tragedia. Wróciła wcześniej, by składać kondolencje. Była bardzo wzruszona podczas konferencji prasowej – wspomina Maria.
Współpraca: Krzysztof Majak