Te sceny z Grecji mogą robić piorunujące wrażenie. Coś podobnego, jak wtedy gdy przez Warszawę maszeruje Marsz Niepodległości, tyle że w totalnie skrajnie innej odsłonie. Tu na flagach widnieje sierp i młot, a ulice Aten potrafią zamienić się w istne czerwone morze. Tak jak przed ostatnimi wyborami, które w dodatku przyniosły komunistom więcej mandatów w parlamencie niż wcześniej. Czy to jakiś nowy, niewyobrażalny w Polsce, trend? Były ambasador podkreśla: – To specyfika Grecji.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Greckie wybory 21 maja wygrała konserwatywna Nowa Demokracja (41 proc. głosów). Drugie miejsce zajęła lewicowa, Syriza (20 proc.), trzecie – centrolewicowa PASOK-KINAL (11,55 proc.).
Komunistyczna Partia Grecji (KKE) była czwarta i niemal dwukrotnie zwiększyła swoją obecność w parlamencie – z 15 mandatów do 26.
W 2019 roku głosowało na nią 5,3 proc. wyborców. Teraz – 7, 23 proc.
Co to może oznaczać? – Trend? Nie, broń Boże! To jest absolutnie specyfika grecka – komentuje Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador RP w Grecji.
Partie komunistyczne są w Europie, to nie ulega wątpliwości, mają nawet swoich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim. Hiszpania, Portugalia, Francja, czy Czechy – tu ugrupowania z hasłem "komunistyczna" w nazwie wciąż funkcjonują, wciąż mają zwolenników, startują w wyborach. Grecja ze swoją komunistyczną partią nie jest wyjątkiem.
Jednak po ostatnich wyborach widać, jak komuniści tu zacierają ręce. Jak gratulacje płyną z partii komunistycznych w innych krajach, o których pewnie ktoś by nie pomyślał, że takie ugrupowania w ogóle mogą tam funkcjonować. Na przykład z Irlandii, gdzie partia komunistyczna istnieje od lat 30. ubiegłego wieku, choć nigdy nie zdobyła tam żadnych mandatów. Albo z Turcji.
Powód? Komunistyczna Partia Grecji niemal dwukrotnie zwiększyła swoją obecność w parlamencie – z 15 mandatów do 26. W 2019 roku głosowało na nią 5,3 proc. wyborców. Teraz – 7, 23 proc.
"Tak trzymać towarzysze. Gratulujemy wszystkim po bratersku i życzymy sukcesów w nadchodzącym okresie"– zareagowała w komunikacie Komunistyczna Partia Turcji. Na jej stronie internetowej to jedna z głównych wiadomości.
Na Twitterzetureccy komuniści zareagowali bardziej poetycko: "Do ostatniej walki, dopóki nie osiągniemy jasnych dni równości, wolności i braterstwa, dopóki nie zbudujemy naszej socjalistycznej przyszłości, stoimy ramię w ramię z naszymi greckimi towarzyszami na każdym froncie, w każdym momencie walki".
Na wynik wyborów w Grecji w sieci zareagowali też np. socjaliści z Afryki. I komuniści z Indii. O przeróżnych prokomunistycznych profilach nie wspominając. Przy okazji można mieć wrażenie, że nie jest ich wcale tak nie mało.
Partia komunistyczna czwartą siłą
Przypomnijmy, wybory w Grecji odbyły się 21 maja. Wygrała je konserwatywna Nowa Demokracja premiera Kyriakosa Micotakisa. Partia zdobyła 41 proc. głosów. Drugie miejsce zajęła opozycyjna, lewicowa, Syriza (20 proc.), trzecie – centrolewicowa partia PASOK-KINAL (11,55 proc.). Komunistyczna Partia Grecji (KKE) była czwarta.
Chwilę wcześniej media społecznościowe zalały zdjęcia i nagrania z przedwyborczych wieców komunistów w Atenach, Salonikach i innych miastach.
Według mediów brały w nich udział tysiące ludzi. Od komunistycznych symboli na ulicach zrobiło się czerwono. To obrazy kompletnie nie do pomyślenia w Polsce. Które być może, razem z wynikiem wyborów, mogą komuś dać do myślenia, że w Grecji może zaczynać się jakiś skrajnie lewicowy trend.
– W Polsce budzi to zupełnie inny odbiór i inne emocje. Jednak w Grecji czerwone sztandary, sierp i młot, nie robią wrażenia. To jest specyfika kraju i jest to normalne – zaznacza od razu Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador Polski w Grecji, zastępca kierownika Akademii Służby Zagranicznej i Dyplomacji Collegium Civitas.
Mówi, że dla Greków nie jest to zaskakujące.
Dlatego tonuje emocje, jeśli ktoś z lepszego wyniku komunistów chciałby wyciągać jakieś dziwne wnioski: – Trend? Nie, broń Boże! To jest absolutnie specyfika grecka. Na zachodzie też istnieją partie komunistyczne, ale mają niewielkie znaczenie. W Grecji ta partia w sumie też ma niewielkie znaczenie. Jak widzimy Marsz Niepodległości w Warszawie, nie można na tej podstawie powiedzieć, że akurat faszyści zdobywają u nas władzę. Nie można tak tego traktować.
Były ambasador podkreśla, że tak naprawdę mimo lepszego wyniku greccy komuniści utrzymali swoje status quo. – Mniej więcej od dziesięcioleci ich popularność utrzymywała się na poziomie 6-8 procent, w zależności od tego, w jakich tarapatach był aktualny rząd. Zdobyli więcej mandatów, ale tam jest próg 3-procentowy. Nie tak strasznie trudno go przeskoczyć – zauważa.
Dodaje: – Oni cieszą się, że w ogóle istnieją. Jeśli przekracza się próg wyborczy, jest się w parlamencie, w mediach, ma się dostęp do publicznej kasy, to partia inaczej oddycha.
Tak było w Czechach, gdzie od lat 90. Komunistyczna Partia Czech i Moraw w każdych wyborach zdobywała po kilkanaście procent poparcia i kilkadziesiąt mandatów. W 2019 roku pierwszy raz w swojej historii nie dostała się do parlamentu. I od tamtej pory właściwie zniknęła z przestrzeni publicznej.
Ale np. w Hiszpanii ogromną popularnością cieszy się Yolanda Díaz, minister pracy, była komunistka, która niedawno założyła nową, lewicową partię Sumar i ma ambicje zostać pierwszą kobietą na stanowisku premiera. Obecny hiszpański rząd ma jeszcze jednego ministra, który wywodzi się z partii komunistycznej. To Alberto Garzón, minister konsumentów. Gdy oboje z Díaz weszli do rządu w 2020 roku, media pisały, że to pierwsi komunistyczni ministrowie w Hiszpanii od lat 30. ubiegłego wieku.
Czym KKE przyciąga ludzi?
Grecka KKE istnieje od 1918 roku. Dziś jest partią antyunijną, antynatowską. Od 2013 roku na czele partii stoi Dimitris Koutsoumpas, który po wyborach bardzo dziękował robotnikom i młodym ludziom za wsparcie. Po wyborach komuniści w ogóle ogłosili, że wsparcie dla nich wzrosło m.in. w dzielnicach robotniczych.
Ale czym KKE najbardziej przyciąga ludzi? – Głoszą hasła o sprawiedliwości społecznej, co może się ludziom podobać. Młodzi ludzie lubią takie hasła, to nie ulega wątpliwości – mówi ambasador.
Poparcie młodych ludzi widać również w tym, że triumfy wśród ruchów studenckich święci prokomunistyczny Panspoudastiki KS.
Ale nie tylko.
– Grecja zaraz po wojnie była bardzo lewicowa. W wyniku wojny domowej kraj był podzielony praktycznie na pół. Bardziej sentymentalne, rodzinne powiązania, są naprawdę znaczące – tłumaczy były ambasador.
Wspomina, że po wojnie Polska przejęła część uciekinierów, komunistów greckich: – Z niektórymi pracowałem jeszcze w radiu. Oni też nieustannie dzielili się między sobą. Część była pro-chińska, część była pro-moskiewska. Godzinami można by na ten temat mówić. Ale generalnie, poparcie dla partii komunistycznej bardziej bierze się z sentymentu. U nas tego nie ma, u nas traktuje się to bardziej emocjonalnie, z sympatii albo raczej przeciwko komuś. A tam na zasadzie: "Mój ojciec, mój dziadek tak głosował, to ja też". I to jest normalne.
Choć w mediach społecznościowych można też trafić na takie opinie Greków, jak ta: "Jesteśmy krajem demokratycznym, po co nam partia komunistyczna?".
Proszę wziąć pod uwagę, że dla nich Rosja, także ZSRR, to zupełnie inna bajka niż u nas. W czasie Imperium Osmańskiego Rosja była jednym z tych sojuszników, którzy wspierali wszystkie ruchy narodowowyzwoleńcze, to było im bardzo bliskie. Za cara Aleksandra I, wiceministrem spraw zagranicznych Rosji był Grek. Łączy ich wspólnota religijna.
Grzegorz Dziemidowicz
b. ambasador w Grecji
Partia komunistyczna była i jest podzielona wewnętrznie. Są w niej różne frakcje, np. komuniści syndykaliści, komuniści ekolodzy. Ale generalnie mieszczą się w głównym nurcie demokracji, w stylu zachodnim i absolutnie nie przekraczają progu przyzwoitości, który mógłby im zagrażać, gdyby go przekroczyli. Stąd się bierze ich popularność.