Licytacja liścia ze "świętego drzewa w Parczewie" zakończona. Kwota zwala z nóg
redakcja naTemat
23 maja 2023, 13:41·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 maja 2023, 13:41
Choć pomysł wydawał się dość abstrakcyjny, zakończył się sukcesem. Na licytację trafił liść z drzewa, o którym w ostatnich dniach mówiła cała Polska. Chodzi o dąb czerwony z Parczewa, na którym "objawić" miała się twarz Matki Boskiej lub Chrystusa. Co prawda w tej kwestii zdania były podzielone, ale to nie przeszkodziło licznym wiernym w dostrzeżeniu tam cudu. Wykorzystać popularność postanowił Adam Kościańczuk, który w ramach oddolnej inicjatywy zorganizował licytację liścia z drzewa. Pieniądze trafią na szczytny cel.
Reklama.
Reklama.
720 złotych może nie brzmi jak majątek. Biorąc jednak pod uwagę, że pieniądze zapłacono za pojedynczy, pozornie zwykły liść, kwota może zaskoczyć. Ten na aukcję wystawił Adam Kościańczuk, który z własnej inicjatywy postanowił przekuć popularność medialną drzewa, na którym niektórzy dostrzegali cud, w realny zysk. Co ważne, nie zrobił tego dla siebie.
Pieniądze z licytacji liścia z Parczewa na psychiatrię dziecięcą
Kwota, którą zdecydował się zapłacić Ośrodek Wypoczynkowy "Kropelka" w całości trafi na konto Lubelskiego Stowarzyszenia Naukowego Na Rzecz Rozwoju Psychiatrii. Jak mówi w naTemat inicjator akcji, nie spodziewał się takiego odzewu.
– Akcja przerosła moje najśmielsze oczekiwania, jeśli chodzi o zasięg i sam efekt końcowy. Bardzo się cieszę, że mogliśmy wesprzeć Stowarzyszenie działające na rzecz psychiatrii dziecięcej, a przede wszystkim cieszę się, że został poruszony temat tej dziedziny medycyny. To nie moja pierwsza, ani ostatnia akcja mająca na celu wsparcie dzieci i młodzieży z naszego województwa – wyjaśnia.
Cud w Parczewie wyjaśniony przez dendrologa
Jak pisaliśmy w naTemat, Matka Boska z drzewa w Parczewie (lub też Jezus Chrystus – głosy są podzielone) to prawdopodobnie żaden cud. Nomen omen, odżegnują się od niego zresztą także księża katoliccy. Jak jednak wyjaśniał w wp.pl dendrolog Mateusz Fieducik, wizerunek, który dostrzegany jest na drzewie, to kwestia ludzkiej wyobraźni.
– Od dawna potrafimy zaobserwować różnego rodzaju obrazy np. w układzie chmur, gwiazd czy na korze drzew. To wszystko jest tworem naszej wyobraźni – mówi Mateusz Fieducik i dodaje, że obraz na drzewie raczej nie pojawił się z dnia na dzień.
– Na pniu drzewa (dąb czerwony) widzimy spękania, otarcia i przebarwienia kory, których układ na tym etapie rozwoju drzewa faktycznie przypomina twarz. To wszystko powstało na etapie rozwoju drzewa, chyba że faktycznie mówimy o objawieniu lub czynniku ludzkim – cytuje eksperta WP.
Biegły przeanalizował zdjęcie drzewa i określił, że obraz najpewniej ulegnie przekształceniom.
– Obraz ten będzie się zmieniać wraz z rozrostem obwodu pnia. Możliwe, że za jakiś czas na korze nie dostrzeżemy już tej twarzy lub zaczniemy widzieć coś innego. Takie spękania i przebarwienia są czymś naturalnym i nie wpływają w żaden sposób na stan zdrowotny drzewa – wyjaśnił w portalu dendrolog.
To nie przeszkadza wiernym dalej ufać, że obraz, który dostrzegają na drzewie w Parczewie, jest objawieniem. Niezmiennie pojawiają się przy nim osoby, które się modlą. Informacje o pielgrzymkach w to miejsce zdementował jednak w naTemat ksiądz z tamtejszej parafii.
Jak wskazał ks. Jacek Nazaruk, proboszcz kościoła pw. św. Jana Chrzciciela w Parczewie, w okolicy pojawił się autobus z pielgrzymami, ale ich celem była bazylika. Przy drzewie zatrzymali się "przy okazji".