"Przekonanie, że jakiś układ powiązań rodzinno-towarzyskich determinuje rzeczywistość, jest dobrym usprawiedliwieniem dla własnych niespełnionych ambicji" – tak o prawicowej lustracji pisze tygodnik "Polityka". Kuba Wojewódzki, Monika Olejnik, Justyna Pochanke i Bartosz Węglarczyk to ostatnie ofiary metody grzebania w życiory
Jak czytamy w najnowszej "Polityce", powrót lustracji nieprzypadkowo zbiegł się w czasie z "wzmożeniem medialnym na prawicy", czyli z pojawieniem się nowych pism. Zdaniem dziennikarki tygodnika, trwa rywalizacja, kto bardziej gorliwie będzie szukał ukrytych wrogów.
"Polityka" cytuje kilka osób, które znalazły się na celowniku prawicy. Jedną z nich jest dziennikarka TVN Justyna Pochanke. Jej historia rodzinna ma się pojawić w książce Doroby Kani i Macieja Marosza "Resortowe dzieci", która ukaże się jesienią. "Oni tylko na to czekają, żeby wdawać się z nimi w dyskusję, odpowiadać na ich zarzuty, bo to uświęca te litery, które składają. Nie!" – mówi stanowczo Pochanke.
Czytaj także: Posłowie PiS chcą zlustrować wszystkie ministerstwa
Monika Olejnik, kolejna ofiara prawicowej lustracji, twierdzi zaś na łamach tygodnika, że dziennikarze, którzy sięgają po życiorysy rodziców są po prostu bezsilni.
"Polityka" podkreśla, że teza o genetycznym dziedziczeniu PRL, jaką można zauważyć w działaniach prawicowych dziennikarzy, jest zastępstwem dla teorii wielkiego Układu, który wcześniej był tematem wielu publikacji.
O prawicowej lustracji możemy też przeczytać w najnowszym "Newsweeku". Znajdziemy tam wywiad Marcina Mellera z Andrzejem Morozowskim, w którym dziennikarz TVN szeroko opisuje problemy, jakie ma w związku z żydowskim pochodzeniem. Ostatnio ujawniła je na łamach "Gazety Polskiej Codziennie" Dorota Kania, podkreślając jednocześnie, że ojciec Morozowskiego pracował w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.
Ponadto nieprzypadkowo rodzinna lustracja dotyczy przede wszystkim ludzi tzw. mainstreamowych mediów. Bo właśnie w mediach i o media toczy się dzisiaj zastępcza wojna polityczna. I jest ona jeszcze bardziej zażarta niż konflikt pomiędzy głównymi partiami.
Monika Olejnik
dziennikarka w rozmowie z "Polityką"
To, co mam zawdzięczam sobie samej, bo całe życie ciężko pracowałam, i pomimo różnych publikacji, które będą się ukazywały, będę kochała mojego ojca. Te ataki wynikają z bezradności. Polecam tym ludziom, żeby zarezerwowali sobie jakieś stałe miejsce w IPN, niech tam siedzą i grzebią. Mnie to kompletnie nie interesuje
"Polityka"
Każde niuansowanie historii zawsze przegra z prostym przekazem o "ruskich pachołkach" i "żydowskich kosmopolitach". Szukanie rodzinnych haków (…) przypomina do złudzenia metody stosowane w 1968 roku przez resort wpraw wewnętrznych i bezpiekę wobec przeciwników władzy.