
Ministerstwo Edukacji Narodowej w czwartek ogłosi zmiany w Karcie nauczyciela. Rewolucji nie będzie, ale MEN skróci pedagogom wakacje. O cały tydzień.
REKLAMA
Związki zawodowe robią wszystko, by rząd nie ruszył Karty nauczyciela. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", zmiany w ustawie, jakie ogłosi już w czwartek minister edukacji Krystyna Szumilas, nie będą dotyczyły pensum, czyli liczby godzin, które spędza przy tablicy nauczyciel. Pedagodzy muszą się jednak przygotować na krótsze wakacje. Okazuje się bowiem, że według nowych przepisów nauczyciel będzie mógł odpoczywać 47 dni, a więc o tydzień mniej niż w sumie trwają wakacje letnie i ferie zimowe.
Nauczyciel, który zechce wyjechać na narty po świętach, będzie musiał wziąć urlop. Straci tym samym dni wolne z wakacji letnich. Jeśli nie chce oddać wakacji, po świętach musi być w szkole. Po co? Np. żeby opiekować się dziećmi, które w tym czasie nie mają co ze sobą zrobić. CZYTAJ WIĘCEJ
Nauczyciele nie kryją niezadowolenia z plananów ministerstwa. "Co będziemy wtedy robić? Pilnować budynku?" – pyta cytowana przez "GW" dyrektorka szkoły z Słupska. Inni twierdzą jednak, że zmiana może poprawić zarządzanie szkołami, bo pozwoli na uzupełnienie dokumentacji, omówienie problemów z uczniami czy szczegółowe zaplanowanie pracy.
Skrócenie urlopu to nie jedyny punkt planu MEN. Ministerstwo poprzez zmianę w Karcie nauczyciela chce również dać samorządom większą swobodę w różnicowaniu nauczycielskich pensji. Dzięki temu lepsi mogliby otrzymywać wyższe wynagrodzenia.
"Karta nauczyciela to relikt przeszłości" – tak kilka miesięcy temu stwierdzili samorządowcy z Krakowa. Zapowiedzieli, że zbiorą 100 tys. podpisów i zgłoszą projekt ustawy, która obali Kartę. Wszystko po to, by nie dokładać do edukacji z własnego budżetu. Póki co plany pozostały jedynie na papierze.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"


