Trailer filmu "Bez urazy" wywołał w USA burzę, gdyż bohaterka, w którą wciela się Jennifer Lawrence, podrywa w nim nastolatka. Aktorka w odpowiedzi stwierdziła, że tego typu komedie pojawiały się już wcześniej i nie budziły oburzenia. Czy Lawrence ma rację i Amerykanie nie znają się już na żartach?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Bez urazy" to komedia, która w Polsce wejdzie na ekrany kin 23 czerwca. Zgodnie z opisem zamieszczonym na Filmwebie, fabuła prezentuje się następująco:
"Maddie odkrywa intrygujące ogłoszenie o pracę: bogaci i nadopiekuńczy rodzice szukają kogoś na 'randki' z ich introwertycznym 19-letnim synem, Percym, zanim ten wyjedzie na studia do Princeton".
Trailer filmu, w którym w główną rolę kobiecą wciela się Jennifer Lawrence, wywołał burzę w sieci. Część internautów z USA oburzył fakt, że w komedii główną oś fabularną stanowią żarty z groomingu, czyli w skrócie relacji romantycznej, w której starsza strona manipuluje młodszą lub zmanipulowała ją, by weszła z nią w związek.
Lawrence w jednym z wywiadów odniosła się do tych oskarżeń. "W latach 80. czy 90. bez problemów można było żartować z różnych sytuacji, także tych, dotyczących sfery intymnej. Później też pojawiały się tego typu komedie. Nie ma powodów do oburzenia. Poza tym bohater przedstawiony w filmie nie jest osobą niepełnoletnią. Ma 19 lat" – stwierdziła aktorka.
Jennifer Lawrence twierdzi, że można żartować z groomingu. Czy ma rację?
Seks po ruchu #MeToo to bardzo wrażliwy temat – zarówno w sferze publicznej, jak i Hollywood. Twórcy z fabryki słów na tyle boją się wszelakich reperkusji związanych z negatywnym odbiorem takich wątków, że w ostatnich latach seksu na ekranie jest naprawdę niewiele.
"Twórcy w obawie o oskarżenia o nadużycia są mniej skłonni do proszenia aktorek czy aktorów o branie udziału w odważnych scenach. Ponadto już samo przedstawienie seksu na ekranie może być problematyczne, gdyż stał się on niezwykle "poważnym" tematem, z którego żartować można tylko w określonej konwencji. Jeden krok za daleko czy źle nakręcona scena gwarantują burze w mediach społecznościowych, a nawet scancellowanie filmu czy osób zaangażowanych w jego produkcję" – przeczytacie w naszym tekście, w którym analizowaliśmy to zjawisko.
Łatwo zauważyć, że do dokładnie takiej sytuacji doszło w przypadku filmu Stupnitsky'ego (który swoją drogą ponad dekadę temu napisał "Złą kobietę", czyli komedię opartą na tym samym gagu).
Co prawda do scancellowania "Bez urazy" jeszcze daleko, ale swoje oburzenie zaakcentowało wiele osób. Czy z komedią rzeczywiście jest coś na rzeczy, czy to kolejna burza w szklance wody?
Zacznijmy od tego, że obrona Lawrence nie jest szczególnie udana i łatwa do odparcia. Chociaż rzeczywiście prawna definicja groomingu obejmuje kontakty z osobą niepełnoletnią, przykłady choćby ze świata show-biznesu pokazują, że dojrzałość w papierach (dodajmy także, że zależności od kraju liczba określająca dorosłość czasami jest inna) nie równa się tej emocjonalnej.
Żywymi dowodami na potwierdzenie tej tezy są m.in. Evan Rachel Wood, będąca w młodym wiekuw przemocowej relacji z Marilynem Mansonem czy Taylor Swift, która z perspektywy czasu bardzo negatywnie ocenia dużą różnicę wieku, jaka dzieliła ją z Johnem Mayerem, gdy się spotykali (ona miała dziewiętnaście, a on trzydzieści dwa lata).
Gwiazda "Igrzysk śmierci" trafiła również kulą w płot z argumentem, że podobne komedie kiedyś oglądaliśmy bez mrugnięcia okiem. Wrażliwość na przestrzeni lat się zmienia i jeszcze parę dekad temu nikogo nie raziły rasistowskie żarty. Czy to jednak oznacza, że powinniśmy ich bronić?
Czy powinniśmy się rozliczać z poczucia humoru?
Bardziej banalnie zakończyć by nie można, ale każdego bawi coś innego – dla jednej osoby przesadą będzie czarny humor w stylu żartowania z abortowanych płodów, a dla kogoś innego nabijanie się z groomingu.
Wiele osób podnosi argument, że skoro żartujemy z tak ekstremalnych rzeczy, jak np. zabójstwo, co jest domeną czarnych komedii, to dlaczego nie możemy z czegoś tak "niewinnego" jak seks?
Odpowiedź jest prosta: pierwsza sytuacja jest jednoznacznie zła moralnie i nikt nie przekona mnie, że można znormalizować morderstwo. Problem pojawia się jednak, gdy mamy do czynienia z historiami, które nie są czarno-białe – przecież nie każdy związek z dużą różnicą wieku, to od razu podejrzana sytuacja.
Zwróćmy jednak uwagę, że obecnie raczej nikt nie pokusiłby się o nakręcenie filmu w odwrotnej konfiguracji płciowej, gdyż zostałoby to raczej jednoznacznie odebrane jako niesmaczne.
Być może więc jest na rzeczy coś niedobrego, że jedno odbieramy jednoznacznie negatywnie, a drugie jako pretekst do gagu? Chociaż w jaki sposób zostało to przedstawione w komedii, dowiemy się dopiero po premierze.
To jedna z tych sytuacji, kiedy nie ma jednoznacznej odpowiedzi i każdy indywidualnie musi stwierdzić, czy chce swoim portfelem wspierać konkretny projekt i promowaną przez niego "wrażliwość". Czy "Bez urazy" mnie oburza? Nie bardzo, choć rozumiem formułowane wobec filmu zarzuty. Czy ta historia brzmi dla mnie zabawnie? Niekoniecznie.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.