"Sukcesja" jest satyrą na milionerów, korporacje i media, ale to też wypełniona czarnym humorem, dramatycznymi zwrotami akcji i zdradami... telenowela, w której ludzie dla władzy i pieniędzy nie cofną się przed niczym. Powiązanie tych dwóch motywów z kapitalną grą aktorską, ciętymi dialogami bez żadnej politycznej poprawności i bardzo "życiową" historią wpłynęło na sukces tej produkcji. To serial w stylu starego HBO, którego będzie nam bardzo brakować.
Największym zaskoczeniem 4. sezonu była śmierć Logana Roya – głowy rodziny i szefa wszystkich szefów w 3. odcinku. Już wcześniej miał przeróżne problemy zdrowotne, a wiek też już miał słuszny, ale raczej spodziewaliśmy się tego na zakończenie całej serii. Twórcy sprawili widzom już wcześniej niemałą niespodziankę i zrobili miejsce dla głównego finału sezonu: co stanie się z imperium po śmierci króla?
Opcje były dwie: Waystar RoyCo pozostanie w rękach dzieci lub zostanie sprzedane za 192 mln dolarów. Nabywcą miał być Lukas Matsson (Alexander Skarsgard), właściciel platformy streamingowej GoJo, który jest jakby skrzyżowaniem Elona Muska i Marka Zuckerberga. Logan Roy, który był z kolei wzorowany na Rupercie Murdochu, jeszcze w 3. sezonie rozpoczął z nim negocjacje, bo uważał, że oddanie firmy w ręce genialnego i ekscentrycznego Norwega mogłoby odświeżyć jej wizerunek i wprowadzić ją wreszcie w XXI wiek.
Po odejściu króla te plany zaczął sabotować Kendall i Roman – ten pierwszy o fotelu prezesa przecież marzył całe życie, a drugi uważał, że to Matsson doprowadził do przedwczesnej śmierci ojca każąc mu latać samolotami między Ameryką a Europą. Obaj chcieli też zrobić trochę na złość nieżyjącemu ojcu. Jednak tak bardzo zajęli się wizją przejęcia firmy, że odsunęli na boczny tor Shiv. Ta poczuła, że może pozostać z niczym.
Zaczęła więc spiskować potajemnie z Matssonem, który miał ją uczynić CEO po zakupie – najważniejszym argumentem było to, że lepiej wyglądałoby, gdyby tak wielkim molochem rządził Amerykanin, a nie ktoś kompletnie z zewnątrz. W ostatnim odcinku okazało się, że jej starania spełzły na niczym, a Norweg, który wdał się z nią z dziwną relację i raczej jej nie ufał, wybrał jej męża: Toma Wambsgansa – lojalnego i zdolnego biznesmena bez wpływowej rodziny i kręgosłupa moralnego. Okazało się też, że lizusostwo w korporacjach jak zwykle popłaca.
Kiedy Shiv dowiedziała się o tym, że jest robiona w balona, zdecydowała się dołączyć do braci i głosować przeciwko przejęciu Waystara. Na zebraniu zarządu jednak naszły ją wątpliwości i po burzliwej kłótni z Kendallem i Royem, w której doszło do rękoczynów i padło wiele przykrych słów, znów zdradziła braci i optowała za sprzedażą. Jej głos był przeważający i tym samym imperium medialne przeszło w ręce Lukasa Matssona i jego pachołka Toma.
Nie da się ukryć, że ten serial "musiał" się tak zakończyć, bo chyba nikt nie wyobrażał sobie happy endu z triumfującym Kendallem. A może i takie rozwiązanie było właśnie dla niego najlepsze? Teraz będzie mógł w końcu rozpocząć nowy rozdział (nawet jako coach lub... raper), a pieniędzy wystarczy mu nawet na bycie bezrobotnym. Podobnie zresztą rzecz się ma z Romanem, który po śmierci ojca rozpadł się na kawałki i ostatecznie pokazał, że nie nadaje się na prezesa tak wielkiej firmy.
Dlaczego Shiv zdecydowała się zerwać niepisaną umowę z braćmi? Może stwierdziła, że tak będzie lepiej dla niej (w innym razie znów zostałaby na lodzie) i spodziewanego dziecka (Tom po wszystkim rzuciłby jej papierami rozwodowymi). Niektórzy mogą dopatrywać się tutaj "kompleksu tatusia" – wcześniej pomiatała Tomem, bo nie miał realnej władzy (podobnie jak Kendall i Roman), a kiedy na horyzoncie pojawiła się tak intratna posada, obudziły się w niej wyniesione z domu wzorce.
Pytań pozostawionych widzom jest więcej. Czy skrajnie prawicowy Jeryd Mencken (Justin Kirk), który miał zablokować sprzedaż, ale jednak przeszedł na stronę Matssona, w końcu został prezydentem? Należąca do Waystar stacja ATN ogłosiła, że wygrał wybory, choć z dymem poszła część kart do głosowania i nie ogłoszono oficjalnych wyników. Co stanie się z kuzynem Gregiem, który na sam koniec chciał ugrać coś dla siebie i ujawnił rodzeństwu plany Matssona. Tom obiecał mu, że znajdzie się dla niego miejsce, ale jakie? Nie wiadomo.
Nie dowiedzieliśmy się też, kogo w końcu Logan Roy typował na swojego następcę. Najwyraźniej chyba nie brał pod uwagę tego, że umrze i myślał, że będzie rządził do końca świata. Co dalej z umową kupna konkurencyjnego konglomeratu medialnego – Pierce Global Media (PGM)? Od tego zaczął się 4. sezon, ale potem ten wątek, który wydawać się mogło, że będzie głównym, został kompletnie porzucony. Nie wspominając już o Connorze (Alan Ruck), który przewijał się przez cały czas, ale został potraktowany po macoszemu.
Materiału na kolejne sezony jest aż nadto, ale bezpośredniej kontynuacji nie będzie – showrunner miał w planach 4. sezony i przeciąganie tego w nieskończoność byłoby bez sensu (co też nie przekreśla ewentualnych spin-offów, ale na razie nie ma takich planów). Nawet jeśli tyle pobocznych wątków jest jakby pourywanych, to ten najważniejszy doczekał się mocarnego i naprawdę satysfakcjonującego finału, o którym wiele serialów może pomarzyć.