Pracują po 12 godzin dziennie, a po pracy idą na biznesowe kolacje z szefem i kolegami. Niewiele czasu pozostaje dla rodzinny, ale Koreańczycy nie narzekają, bo tak zostali wychowani. Zdaniem ekspertów to właśnie ten etos pracy gwarantuje sukcesy takim firmom jak Samsung.
Smartfony Samsunga z powodzeniem konkurują z iPhone'm amerykańskiego giganta Apple. Zdaniem ekspertów południowo-koreańska firma wygrywa z najmodniejszą marką m.in. ciężką pracą Koreańczyków. O koreańskim kulcie pracy rozmawiamy z Renatą Kim, szefową działu społecznego w "Newsweeku", żoną Koreańczyka.
Jak Koreańczycy traktują pracę?
Renata Kim: Praca jest dla Koreańczyka niezwykle ważna. Zwłaszcza dla mężczyzn, bo to oni w większości są głównymi żywicielami rodziny. Kobiety zazwyczaj zajmują się domem i wychowywaniem dzieci. Jeśli nawet zarabiają, to nie na tyle, by utrzymać z tego rodzinę. Ten obowiązek spada więc na mężczyzn, którzy nie mogą sobie pozwolić na utratę pracy, a dziś takie ryzyko nad nimi wisi.
Przed wielkim azjatyckim kryzysem z końca lat 90. XX wieku Koreańczyk, który pracował w koncernie wiedział, że to praca do emerytury, był o nią spokojny. Dobre czasy się skończyły, teraz każdy może się któregoś dnia dowiedzieć, że został zwolniony. I wtedy dramat, bo dla człowieka w średnim wieku, co w Korei oznacza jakiś 45. rok życia, znalezienie nowego zatrudnienia graniczy niemal z cudem. Dlatego praca stanowi dla Koreańczyków wartość nadrzędną. Podporządkowują jej całe życie.
Ile godzin dziennie pracują?
Z reguły zaczynają pracę o 8.00 lub 9.00 i pracują mniej więcej do 20.00. Ale nawet wtedy nie idą od razu do domu. Po pracy – to typowo koreańskie zachowanie – wybierają się zazwyczaj na kolację z kolegami i szefem. I zawsze tłumaczą, że nie chodzi tylko o rozrywkę przy piwie. Te wieczorne nasiadówki i wyjścia to tak naprawdę dalszy ciąg pracy. Rozmawiają przy piwie czy koreańskiej wódce o zadaniach, jakie mają do wykonania, planują kolejny dzień i tydzień. A przede wszystkim jeszcze bardziej się integrują, budują siłę zgranej drużyny i eliminują potencjalne konflikty.
Niewiele czasu zostaje dla rodziny...
To prawda. Rodzina, choć dla Koreańczyka święta, przegrywa z tak rozumianą pracą. Dzieci rzadko widzą ojców, bo zazwyczaj już śpią, kiedy oni wracają późnym wieczorem do domu. Kiedy ojcowie wychodzą rano do pracy, dzieci albo jeszcze śpią, albo też szykują się do szkoły. Na rozmowy, wspólne wyjście do kina czy choćby oglądanie razem telewizji, nie ma czasu. Pozostają weekendy, ale w soboty zmęczony harówką ojciec odsypia cały tydzień, w niedzielę idzie do kościoła albo z wizytą do rodziny. A potem jest zestresowany, bo kolejny tydzień już za pasem. Niektórzy pracują również w weekendy, więc tego czasu dla bliskich mają jeszcze mniej.
Koreańczycy mają poczucie, że pracodawcy robią z nich pracoholików? Czy może taki styl życia jest społecznie akceptowany i się o nim nie dyskutuje?
Nikt takiego systemu nie kwestionuje. Może rozmawiają o tym w rodzinach, ale absolutnie niedopuszczalne jest, żeby jakiś pracownik w Korei powiedział do szefa, że nie weźmie udziału w tej kolacji służbowej, bo się spieszy do domu, albo czekają na niego dzieci.
Nikt się nie buntuje?
Kilka lat temu do głosu doszło młode pokolenie Koreańczyków. Dwudziestoparolatkowie po studiach domagali się innego trybu pracy, wolnych wieczorów i prawa do życia prywatnego. Ich postawa, często opisywana przez prasę, nie znalazła poparcia. Większość Koreańczyków patrzyła na nich bardzo krytycznie. To był marginalny głos, którego praktycznie nikt nie zrozumiał i nie chciał słuchać. Koreańczycy wiedzą, że pracuje się od rana do nocy. Są śmiertelnie zmęczeni, ale takie życie akceptują. Muszą utrzymać rodzinę, wykształcić dzieci. Zresztą chcą, żeby dzieci wyrosły w tym samym poszanowaniu dla koreańskiego kultu pracy.
To ten koreański kult pracy gwarantuje sukces takim firmom jak Samsung, który wyprzedza amerykańskiego giganta – Apple?
Na pewno znacząco się do tego sukcesu przyczynił. Ale Koreańczycy generalnie mają bardzo poważne podejście do zawodowych obowiązków. Nie wyjdą z firmy, jeśli nie skończą pracy. Dobro firmy jest na pierwszym miejscu.
Z powodu tych różnic koreańscy pracodawcy, którzy mają biznesy w Polsce mają problem z polskimi pracownikami. Wybija godzina 17.00, a polski pracownik wstaje i szykuje się do wyjścia, mimo że praca jest nie skończona. Dopytywany przez pracodawcę mówi, że skończy ją jutro. Taka postawa dla Koreańczyka jest zupełnie niezrozumiała.