Po śmierci Steve'a Jobsa wiele osób wątpiło w to, że jego firma dalej będzie potrafiła odnosić spektakularne sukcesy. Te czarne prognozy właśnie zaczynają się spełniać. Po historycznym rekordzie, Apple już drugi miesiąc traci na nowojorskiej giełdzie, a Samsung po raz kolejny bije Apple na rynku smartfonów. Czy jabłko będzie już tylko gniło?
Apple sprzedał 23 miliony smartfonów w trzecim kwartale 2012 roku. Imponujące? Na pewno, ale Samsung ma o połowę lepszy wynik: 55 milionów sprzedanych urządzeń tego typu. Udział koreańskiej firmy w całym rynku wynosi 32,5 proc., Apple'a – raptem 14 proc., podaje "Puls Biznesu".
To jednak nie koniec kłopotów dziecka Steve'a Jobsa. Zmniejsza się także udział Apple w rynku tabletów, a akcje spółki na giełdzie od dwóch miesięcy tylko spadają. Czyżby więc Jabłko zaczęło gnić bez swojego ogrodnika?
Apple przegrywa w smartfonach
Trzeci kwartał 2012 roku to kolejny okres, kiedy amerykański gigant nie może dogonić Samsunga, chociaż usilnie próbuje. W pierwszym kwartale liderem sprzedaży telefonów był Samsung. Podobnie w drugim. Przy czym przepaść między Koreańczykami i Amerykanami powiększa się – wcześniej Apple miał dla siebie 16 proc. rynku, teraz ma już tylko 14 proc., a sprzedaż iPhone'ów z kwartału na kwartał spadła o 3 miliony sztuk. Dla odmiany, Samsung swoją pozycję umocnił.
Skąd te spadki? Zdaniem Konstantego Młynarczyka, naczelnego magazynu "Chip", nakłada się tutaj na siebie kilka czynników. – Apple bez Steve'a Jobsa straciło motor innowacyjności, zabrakło osoby, która pchała firmę do
przodu. To jednak nie oznacza, że taki stan utrzyma się dłużej, bo w Apple nie brakuje osób innowacyjnych. Wygląda to jednak tak, jakby Apple odchorowywał śmierć Jobsa – ocenia Młynarczyk i podkreśla, że "potęga Samsunga to oddzielna sprawa". – Firma ta od wielu lat buduje swoją pozycję i fakt, że akurat teraz się wybija, to zbieg okoliczności – zauważa naczelny "Chipa".
Słowa Młynarczyka znajdują potwierdzenie w opiniach użytkowników – Jabłko straciło na smaku po śmierci Jobsa. Długo oczekiwany iPhone 5, chociaż sprzedawał się jak świeże bułeczki nawet w... Strefie Gazy, został obiektem internetowych żartów. Internauci nabijali się z tego, że jedyne, co poprawiono w smartphonie, to dołożenie jednego rzędu ikon. W wielu recenzjach zaś piąta edycja "ajfona" przegrywała z konkurencyjnym Galaxy S3. Oczywiście, fanów Jabłka nie trzeba było do "piątki" przekonywać, ale wygląda na to, że niezdecydowanych zagarnął Samsung.
A w tabletach coraz gorzej
Na smartfony można jednak machnąć ręką, jeśli popatrzy się na rynek tabletów. Tutaj Apple bezapelacyjnie dominuje od dłuższego czasu: w trzecim kwartale 2012 miało 50,4 proc. udziału w rynku z oszałamiającą liczbą 14 milionów sprzedanych urządzeń. To ponad połowa tabletów sprzedanych w tym okresie.
Brzmi fantastycznie, ale tylko z pozoru. Apple bowiem, chociaż nadal trzyma lwią część tabletowego biznesu, sporo straciło w ciągu raptem trzech miesięcy. W drugim kwartale
2012 r. gigant z Cupertino miał bowiem w ręku 65 proc. sprzedawanych tabletów. Czyli zaliczył spadek udziału w rynku o 15 proc.
– Utrata roli lidera przez Apple na rynku tabletów też jest nieunikniona, ze względu na model biznesowy firmy – mówi nam Konstanty Młynarczyk. – Tak jak w przypadku komputerów, firma ta pokazuje produkty kochane przez użytkowników, ale nie schodzi poniżej pewnej ceny. Fakt, że Apple traci pozycję na rynku, który sam stworzył, jest naturalny – wykazuje naczelny "Chipa". Biznesowi oponenci o tym wiedzą i walczą z Apple najsilniejszą bronią: ceną. Tutaj gigant z Cupertino nie ugina się pod presją, bo, jak zaznacza Konstanty Młynarczyk: – Apple nigdy nie chciało podbijać rynków masowych.
Co zrobi Apple
W związku z tak ostrą konkurencją na rynku urządzeń mobilnych, Apple będzie musiał spuścić z tonu w kwestii swoich ambicji. – Będzie celował w 20-30 proc. rynku tabletów i smartfonów. To jednak może być dużo, biorąc pod uwagę dynamikę Androida i Windowsa, który coraz bardziej rozpycha się na tym rynku – przewiduje Młynarczyk.
Groźniejszy niż Android może w tej kwestii być nowy Windows, który – według badań Boston Consulting Group – jest najbardziej pożądanym systemem wśród mobilnej braci. Niewykluczone więc, że za kilka miesięcy Apple będzie musiał zadowolić się 20 proc. rynku mobilnego.
Kasa a słowo Jobsa
Chwilowo jednak firma Jobsa szuka jeszcze wyjścia z tej sytuacji, tak by nadal sprzedawać niezbyt tanio, a przy tym podbijać rynek. Zapewne w tym celu został wypuszczony iPad mini, który miał zawojować rynek mniejszych tabletów, gdzie do tej pory Apple nie był obecny. Tym samym Jabłko sprzeciwiło się słowom samego Steve'a Jobsa, który zapewniał, że tablety jego firmy nie zejdą w rozmiarze do 7 cali, bo wtedy urządzenie to traci swój sens.
Według Konstantego Młynarczyka nie jest to jednak nic nowego, ani tym bardziej nie należy tego nazywać "odcinaniem kuponów" od poprzednich sukcesów. – Jak medialne nie byłoby złamanie słów swojego proroka, to Apple robiło już tak nieraz. Gdyby Steve Jobs żył, pewnie stałoby się tak samo, tylko na scenę podczas prezentacji wyszedłby Jobs i jakimś swoim bon-motem przykrył fakt złamania tych słów – ocenia nasz rozmówca.
Klient jak cytryna
Młynarczyk potwierdza jednak, że polityka Apple dotycząca tabletów i smartfonów to wyciskanie z klientów tyle, ile można bez wkładania w to wielkich nakładów pracy. – Od
Wielka wpadka Apple
Po ostatniej aktualizacji Applowskiego systemu iOS firma zaliczyła ogromną wpadkę z wirtualnymi mapami. Obecny szef Apple Tim Cook za to przeprosił i zachęcił do korzystania z aplikacji konkurencji, ale niesmak pozostał. CZYTAJ WIĘCEJ
lat widać ten sam schemat: Apple nie przesadza z upychaniem technologii w swoich urządzeniach. Poprawia 1-2 elementy, a resztę zostawia gorszą. Dzięki temu bez szczególnego wysiłku Apple może po roku wypuścić nowy, lepszy model, bez specjalnego napięcia na innowacje – wyjaśnia Konstanty Młynarczyk. Nasz rozmówca podkreśla, że już pojawiły się plotki jakoby iPad mini miał wyjść na wiosnę w nowej wersji: z ekranem Retina, jednej z nowych technologii firmy, stosowanej już w innych urządzeniach, na przykład Macach.
Młynarczyk podkreśla, że to "intencjonalne zachowanie", które ma maksymalizować zyski. – I bardzo w stylu Apple. Klienci może nie są tym zachwyceni, ale i tak łykają tę gorzką pigułkę i kupują ich produkty – stwierdza naczelny "Chipa".
AAPL leci w dół
Niestety dla Apple, coraz więcej klientów dostrzega te działania, tak jak fakt, że konkurencja nie śpi i produkuje równie dobre, a nawet lepsze, urządzenia. Widać to nawet na giełdowych wykresach, gdzie AAPL (giełdowe oznaczenie spółki) od 17 września – wówczas firma zanotowała rekordowy kurs 705 dolarów – notorycznie spada.
Tutaj jednak trudno jednoznacznie stwierdzić, że to efekt osłabienia Apple. Jak wskazuje bowiem szef Przeglądu Finansowego portalu Bankier.pl Tomasz Jaroszek: –
To był niesamowicie silny wzrost, więc należy się teraz silna korekta kursu. Widać już tendencję spadkową, pytanie tylko czy będzie to spadek permanentny – wyjaśnia analityk. Podkreśla jednak, że w tej kwestii nie przesadzałby z pesymizmem, bo to nadal jedna z najsilniejszych marek na rynku.
Amerykańscy analitycy wskazują jednak, że drastyczny spadek do 538 (czyli ok. 20 proc.) dolarów za akcję AAPL należy przypisać iPadowi mini i zawodowi, jaki przyniosła jego prezentacja. Spadki kursu przed premierą iPada mini należy przypisać korekcie kursu, ale też chciwym inwestorom – którzy, gdy zarobili po dobiciu do 705 dolarów, po prostu zaczęli sprzedawać akcje Apple. W amerykańskiej prasie ekonomicznej pojawiły się też głosy, że wyżej po prostu AAPL już pójść nie może, a 700 dolarów było dla nich szklanym sufitem. Można też pokusić się o stwierdzenie, że inwestorzy – rozpasani kolejnymi przełomowymi produktami Apple – oczekują już tak dużo, że firmie trudno będzie tym wymaganiom sprostać.
Co dalej z Apple?
Wszystkie te czynniki zebrane do jednego worka powodują, że wiara w Apple – zarówno środowisk biznesowych jak i klientów – może chwilowo osłabnąć. Trudno nie zauważyć, że gigant z Cupertino złapał solidną zadyszkę w wyścigu o dominację na rynku sprzętów mobilnych. Jabłko jest lekko nadpsute, ale niewątpliwie jest za wcześnie by mówić o tym, że kompletnie gnije.
Czego może więc spodziewać się po jednej z najważniejszych firm w branży technologicznej? Jak wskazuje Konstanty Młynarczyk: – Spodziewałbym się, że Apple będzie znowu próbowało uciec do przodu: stworzyć zupełnie nowy produkt, a tym samym nowy rynek, na którym będzie dominować przez kilka najbliższych lat. Może to być na przykład iTV, o którym mówi się od dawna – stwierdza naczelny "Chipa".
– Przy czym jeśli nie będzie to coś, co powstało jeszcze za czasów Steve'a Jobsa, to raczej nie wyjdzie w przyszłym roku – podkreśla Młynarczyk i dodaje, że w takim przypadku "Apple będzie musiało odchorować utratę swojego założyciela, zanim pokaże coś zupełnie nowego".
Przejmijmy kontrolę nad Apple, uznajmy ich produkty i usługi jako standard dla całej branży pt. „komunikacja człowiek–komputery” a cały świat z dnia na dzień stanie się lepszy, bardziej dostępny i łatwy w użyciu. CZYTAJ WIĘCEJ
Dawid Szypulski
Szef serwisu MyApple.pl
Choć zaprezentowane w ostatnim roku produkty Apple zostały stworzone jeszcze przez Jobsa, to jednak brakuje go firmie. Przede wszystkim podczas prezentacji, które zawsze ściągały wzrok na Cupertino i były prawdziwym świętem fanów. Tim Cook nie jest już takim showmanem. CZYTAJ WIĘCEJ