Tak zwana komisja ds. badania wpływów rosyjskich miała skompromitować Donalda Tuska w przeddzień wyborów parlamentarnych. Już wiadomo, jaka będzie reakcja Koalicji Obywatelskiej na nowe prawo potocznie znane jako "lex Tusk". Informuje o tym w piątek "Gazeta Wyborcza".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Już w dniu powołania komisji ds. badania rosyjskich wpływów wiele osób twierdziło, że KO odpowie na "lex Tusk". Tymczasem, jak podaje piątkowa "Wyborcza" (9 czerwca), Platforma Obywatelska chce powołania senackiej komisji nadzwyczajnej. – Jesteśmy w blokach startowych – przekazał dziennikowi ważny polityk PO.
Według informacji "GW", Senat, w którym opozycja dysponuje minimalną większością, ma powołać komisję nadzwyczajną do spraw "rzetelnego wyjaśnienia rosyjskich wpływów" w Polsce.
– Niektórzy uważają, że komisja w Senacie może pompować komisję PiS – zaznaczył jednak rozmówca "Wyborczej", którym jest ważny senator PO. Dlatego ostatecznej decyzji Tuska co do powstania komisji jeszcze nie ma.
Zwolennicy jej powołania mają być przekonani, że to plan doskonały. – Nie oddajemy im pola. Wzywamy byłych szefów służb i ci mówią, jak było – powiedział ważny polityk PO.
Jak przekonywał, senacka komisja miałaby działać całkowicie legalnie. Miałby stawić się na niej osobiście Donald Tusk, który kontrowałby w ten sposób oskarżenia PiS. Dodatkowym atutem byłby fakt, że komisja kontrolowałaby przekaz w kampanii wyborczej.
"Wyborcza" zwraca uwagę, że Senat podobne rozwiązania sprawdzał przy aferze z Pegasusem w 2022 roku. Według dziennika Tusk daje sygnały, że taka komisja mogłaby powstać.
Warto wspomnieć, że już niecałe dwa tygodnie temu Paweł Graś, od lat jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska, pisał na Twitterze w kierunki PiS: "Hej, pisowska, polityczna bandyterko, mam dla was złą wiadomość… Wkurzyliście niewłaściwego gościa! Będzie bolało i wiem co mówię…".
O tym. czym właściwie jest "lex Tusk", informowaliśmy niedawno w osobnym tekście w naTemat. Odpowiedzieliśmy w nim na najważniejsze pytania dotyczące nowego prawa, które ma pojawić się w Polsce.
Politycy rządu będą mogli zwolnić z tajemnicy zawodowej niemal każdego. Najważniejsze służby będą zmuszone wydać im dokumenty, również te ściśle tajne. Co więcej, od decyzji, zgodnie z dokumentem, nie można się odwołać. Brzmi jak absurd, ale to prawda.
Podpisana już przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa ma, przynajmniej w teorii, wyjaśniać działalność osób, które sprawowały funkcje publiczne lub zasiadały na stanowiskach "kadry kierowniczej wyższego szczebla" i pod wpływem rosyjskim miały szkodzić interesom Polski.
W praktyce, jak wyjaśnia adwokatka Sylwia Gregorczyk-Abram z fundacji Wolne Sądy, komisja jest niekonstytucyjnym tworem, który będzie działał jak połączenie sądów, służb specjalnych i prokuratury. Jak wskazuje, dzięki przepisom ustawy, które są całkowicie niekonstytucyjne, osoba wezwana przez komisję nie ma realnych szans na obronę, za to będzie zmuszona np. złamać tajemnicę zawodową.