Komisja Europejska zainicjowała procedurę naruszeniową po przyjęciu ustawy "lex Tusk". Prawo i Sprawiedliwość ma 21 dni na usunięcie uchybień, albo Bruksela będzie wyciągać dalsze konsekwencje. Wypunktowano, ile kluczowych zasad łamie ustawa obozu władzy.
O wszczęciu procedury naruszeniowej wobec "lex Tusk" przez Komisję Europejską jeszcze w minioną niedzielę poinformował TVN24. – Komisja zgodziła się na wszczęcie postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego poprzez wysłanie wezwania do usunięcia uchybienia przez rząd w Warszawie – powiedział wiceszef KE Valdis Dombrovskis.
Dziś instytucja wydała w tej sprawie oficjalne oświadczenie, w którym wezwano Prawo i Sprawiedliwość do "usunięcia uchybienia".
Przedstawiciele Brukseli mówią wprost, że ustawa narusza zasadę demokracji, legalności i niedziałania sankcji wstecz, prawa do skutecznej ochrony sądowej oraz wymogi unijne dotyczące ochrony danych osobowych.
"Działania komisji, np. śledztwa i przesłuchania publiczne, stwarzające ryzyko poważnego uszczerbku na reputacji kandydatów w wyborach" – napisali przedstawiciele Komisji Europejskiej.
"Poprzez stwierdzenie, że dana osoba działała pod wpływem rosyjskim, mogłyby ograniczyć skuteczność praw politycznych osób wybranych w demokratycznych wyborach" – dodali.
Polska ma 21 dni na udzielenie odpowiedzi na wezwanie do usunięcia uchybienia. Jeżeli nie uwzględnia ona skarg Komisji, Komisja może podjąć decyzję o przesłaniu uzasadnionej opinii jako kolejnego etapu postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego.
Ustawa Andrzeja Dudy nie złagodziła sporu z Brukselą
Głowa państwa chce, by można było odwołać się od decyzji komisji nie tylko do sądu administracyjnego, ale także do sądu apelacyjnego.
Kolejna kwestia to likwidacja środków zaradczych, wśród których jest kara pozbawienia praw publicznych w postaci zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat.
Duda chce także, by komisja była w pełni transparentna.
Nie tylko UE, ale i USA krytykują "lex Tusk"
Przepisy krytykuje nie tylko Bruksela, ale także Stany Zjednoczone. W ostatnich dniach rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller wydał oświadczenie, w którym wskazał, że "rząd USA jest zaniepokojony przyjęciem przez polski rząd nowej legislacji, która może być użyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce".
"Podzielamy obawy wyrażane przez wielu obserwatorów, że to prawo tworzące komisję badającą rosyjskie wpływy, może być wykorzystane do blokowania kandydatur polityków opozycji bez należytego procesu prawnego" - napisano.
Tuż po podpisaniu "lex Tusk" głos zabrał także ambasador USA w Polsce, Mark Brzezinski. –Jesteśmy doskonale świadomi tego, co niepokoi wiele osób odnośnie tej ustawy. W pełni to rozumiemy i podzielamy – powiedział na antenie TVN24.