W poniedziałek 12 czerwca miała miejsce w TVP premiera serialu dokumentalnego pt. "Reset". Jego autorami są pracownik Telewizji Polskiej Michał Rachoń oraz historyk Sławomir Cenckiewicz.
Program wywołał polityczną awanturę, o której poniżej. Na krytykę dokumentu poruszającego problematykę tzw. polsko-rosyjskiego resetu w latach 2007-2014 zareagował między innymi Sławomir Cenckiewicz, który udostępnił oświadczenie w podobnym tonie Michała Rachonia. "Stop cenzurze i łamaniu ustalonych zasad" – napisał krótko.
Wcześniej na temat "Resetu" głos zabrali eksperci, którzy się w nim wypowiadali. "Jestem bardzo rozczarowany, gdy dowiedziałem się, że polski dokument zatytułowany 'Reset', w którym udzielałem wywiadu, jest wykorzystywany do atakowania Radosława Sikorskiego jako prorosyjskiego i próby wykluczenia go z polskiej polityki" – napisał Bill Browder, amerykańsko-brytyjski przedsiębiorca i działacz społeczny, ścigany przez służby specjalne.
Wypowiedział się także Edward Lucas, brytyjski dziennikarz i korespondent "The Economist", który chce usunięcia fragmentów z internetowej wersji filmu. "Zostałem wprowadzony w błąd, co do jego redakcyjnego punktu widzenia. Chcę również publicznego zapewnienia, że w pozostałej części serii nie zostaną użyte żadne klipy" – ocenił.
Już po wypowiedzi obu ekspertów głos zabrał też drugi autor "Resetu", pracownik TVP Michał Rachoń. Zarzucił ekspertom próbę ocenzurowania dziennikarzy. "Jesteśmy zszokowani (...) nie zgodzimy się na cenzurę filmu" – czytamy w oświadczeniu Rachonia na Twitterze.
Rachoń zapewnił, że nie wycofa się bez względu na "presję", jaką będą wywierać polscy czy unijni politycy. Następnie zarzucił Lucasowi kłamstwo. "Widział pan, co jest przedmiotem naszego zainteresowania, o czym jest film i czego będą dotyczyć pytania, jakie Panu zadawałem" – zapewnił.
Dokument skrytykował za to również jeden z jego "bohaterów", były minister spraw zagranicznych w rządzie PO Radosław Sikorski. – Jestem w Strasburgu, nie mam czasu na oglądanie ścieku – powiedział były szef polskiej dyplomacji w rozmowie z Onetem.
Europoseł wysunął tezę o politycznym zaangażowaniu TVP. – Nikt się chyba nie dziwi metodom obecnej Telewizji Polskiej. Najpierw okłamali swoich współautorów, a potem okłamali widzów. Mam wrażenie, że oni się przyzwyczaili do tego, że w Polsce kłamstwo w państwowej telewizji nie tylko uchodzi, ale jest wręcz mile widziane i nagradzane. I strasznie się zdziwili, że w cywilizowanym świecie jednak są jakieś standardy i jak się ludzi okłamuje, to ci protestują – dodał jednoznacznie Sikorski.
– To sposób PiS na kampanię. Przecież oni inaczej nie potrafią. Nie mogą przecież powiedzieć prawdy o tym, że Polska nie tylko przestrzegała Zachód przed Putinem, ale za naszych czasów uzyskała napisanie planów ewentualnościowych NATO do obrony Polski i pierwszą obecność wojsk amerykańskich w Polsce, a także przekonała całą Unię Europejską do programu partnerstwa wschodniego, który miał na celu europeizację byłych państw postsowieckich – stwierdził.