Mobbing, obrażanie pracowników i szantażowanie - do takich sytuacji miało dochodzić w Biurze Kontroli przy KGP. To jednostka, która zajmuje się najważniejszymi sprawami z zakresu oceny działań policji. Słowem, gdy wydarzy się w policji coś kontrowersyjnego, najczęściej sprawdza to BK. Tymczasem w tym właśnie biurze miało dochodzić do poważnych nadużyć, które teraz opisał szeroko Onet.
Reklama.
Reklama.
Poniższy cytat pochodzi z zawiadomienia do prokuratury, które jeden z byłych policjantów złożył w marcu 2023 roku, a to tylko jeden z licznych opisów, które pojawiły się w reportażu Onetu:
"Naczelnik Piotr Rzeźniczak wielokrotnie zniesławiał mnie w obecności innych osób. Podważał mój wygląd twierdząc, że jestem niechlujem i brudasem. Wielokrotnie podważał też moje kompetencje zawodowe twierdząc, że 'przychodzę do pracy, aby się opier***ać', 'te sprawy są spier***ne', 'oszukujesz mnie i poświadczasz nieprawdę', czym narażał mnie na utratę zaufania niezbędnego do wykonywania pracy kontrolera (zawsze krzyczał i używał słów wulgarnych w trakcie swoich wypowiedzi)".
Portal dotarł do osób, które opowiedziały o tym, jak ma wyglądać praca w Biurze Kontroli przy Komendzie Głównej Policji. A konkretnie służba pod dowództwem naczelnika wydziału kontroli ogólnopolicyjnej Piotra Rzeźniczaka.
Mobbing w Biurze Kontroli KGP
Jak podaje Onet, Grzegorz (tak przedstawiany jest były policjant, który złożył zawiadomienie do prokuratury) jako jedyny postanowił iść na otwartą wojnę z byłym przełożonym. Grono pokrzywdzonych ma być jednak znacznie większe.
– W policji nikt nigdy panu nie powie, że funkcjonariusz strzelił sobie w łeb, bo był nękany. Zawsze pan usłyszy, że "prawdopodobnie chodziło o sprawy rodzinne". Dlatego trzeba w końcu zacząć głośno mówić o tej patologii – tłumaczy rozmówca portalu, który wyjaśnił tym, dlaczego zdecydował się zgłosić sprawę służbom.
Inny fragment zawiadomienia brzmiał: "Naczelnik Rzeźniczak znieważał mnie, wykrzykiwał: 'czy ty myślisz', 'czy ty umiesz pisać, liczyć', 'to co zrobiłeś jest spier***ne', 'znowu wszystko zje**łeś', 'nic nie potrafisz zrobić' […] Raz naczelnik Rzeźniczak dopuścił się też naruszenia mojej nietykalności cielesnej".
Informacje w sprawie przełożonego przekazać mieli także inni funkcjonariusze, którzy nie zdecydowali się jednak zeznawać w prokuraturze.
KGP nabiera wody w usta
W tekście padły także inne zarzuty. W zawiadomieniu do prokuratury miała pojawić się informacja, że naczelnik Piotr Rzeźniczak oraz dyrektor Biura Kontroli Dariusz Szuba "wielokrotnie zmuszali policjantów do naciągania wyników kontroli".
Rzeźniczak jest oskarżany także o nielegalne pobieranie dopłat, które należą się na urlopie powyżej dwóch tygodni.
"Naczelnik Piotr Rzeźniczak co najmniej od 2019 roku nie był dłużej nieprzerwanie na urlopie niż jeden tydzień (jest to zweryfikowane w elektronicznych ewidencjach, na listach obecności, ewidencji wyjść i wejść do budynku Komendy Głównej Policji). Wnioski te potwierdzał podpisem i pieczątką imienną Dyrektor Dariusz Szuba, a wiedział, że to jest kłamstwo. Widywał go codziennie w służbie i przeprowadzał z nim odprawy" – brzmi cytowane zawiadomienie.
Do sprawy nie odniosła się Komenda Główna Policji, która nie odpowiedziała na razie na pytania dziennikarzy Onetu.
Kolejna afera z Komendą Główną Policji w tle
To już kolejny raz, kiedy wokół Komendy Głównej Policji robi się głośno. Najsłynniejszym zdarzeniem ostatnich miesięcy było to, które dotyczyło odpalenia przez komendanta Jarosława Szymczyka granatnika w gabinecie.
Jak pisaliśmy w naTemat, w Komendzie Głównej Policji "eksplodował jeden z prezentów, które komendant otrzymał podczas wizyty w Ukrainie od jednego z szefów ukraińskich służb" – podało wówczas Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w oficjalnym komunikacie.
Do sprawy odniósł się sam komendant. Gen. Jarosław Szymczyk mówił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że "tuba zużytego granatnika miała zasłonięte końcówki. Z tego powodu nie było możliwe do rozpoznania czy była to uzbrojona broń". Komendant przekazał, że nie widzi na dziś powodu, aby złożyć wniosek o dymisję.
– Choć życie nauczyło mnie, by opierać się na faktach i dowodach, to w tej sprawie mam duże wątpliwości, czy była to czyjaś pomyłka – podsumował generał.
Granatnik czy głośnik?
Polityk Prawa i Sprawiedliwości Marcin Porzucek stwierdził na antenie Polsat News, że Szymczyk mógł pomylić granatnik z... butelką wódki. – Jestem w stanie sobie to wyobrazić. Proszę wejść do delikatesów i zobaczyć, jak stylizowane są różne rzeczy. Na gaśnice, na granaty – przekonywał.
Okazuje się jednak, że ta wypowiedź wcale nie jest taka niefortunna. Szymczyk bowiem powiedział, że tuby miały zostać przerobione na głośnik. – Wręczył mi tubę po granatniku, która – jak powiedział – jest tubą zużytą, pustą, bezpieczną, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez bluetooth. Zresztą (gen. Dmytro Bondar - red.) zaprezentował mi jak ten głośnik działa – zapewnił.