Serial "The Walking Dead" zakończył się (wreszcie) po 11 sezonach, ale to wcale nie oznacza pożegnania z tym światem. Twórcy zapowiedzieli kilka spin-offów i jeden z nich właśnie miał swoją premierę. "Dead City" skupia się na losach ulubieńców widzów, wprowadza pewien powiew świeżości w zatęchłe uniwersum truposzczaków, ale nie odbiega aż tak bardzo od kultowej serii - wraz z jej wadami.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"The Walking Dead" aka "Żywe Trupy" zakończyły się w listopadzie 2022 roku po 11 sezonach.
Niektórzy widzowie odetchnęli z ulgą, ale inni wciąż byli głodni wrażeń niczym szwendacze ludzkiego mięsa. W kolejnych latach ci drudzy nie będą mogli narzekać.
Stacja AMC ma w zanadrzu aż cztery spin-offy. "The Walking Dead: Dead City" właśnie ruszył. Za nami pierwszy odcinek, a ma ich być sześć.
Śledzimy w nim dalsze losy Negana (Jeffrey Dean Morgan) i Maggie (Lauren Cohan), których zawiało aż na odcięty od świata i prądu Manhattan.
"The Walking Dead" już wcześniej otrzymał spin-offy rozwijające uniwersum, ale nie cieszyły się zbytnim uznaniem ("Fear of the Waling Dead") lub były oglądane tylko przez najbardziej oddanych fanów ("Tales of the Walking Dead", "The Walking Dead: World Beyond"). Z nowymi seriami może być inaczej, bo będą skupiać się na ulubieńcach widzów.
W kolejce czeka "Daryl Dixon", gdzie tytułowy długowłosy motocyklista będziesz szukać genezy wirusa we Francji, "Rick i Michonne", czyli post-apokaliptyczne love story, a także inne historie w "More Tales from the Walking Dead Universe". Na pierwszy ogień poszło "Dead City".
Negan i Maggie to główni bohaterowie "The Walking Dead: Dead City". Co oni w ogóle robią w duecie?
W ostatnim sezonie "The Walking Dead" wiele wątków dobiło do brzegu, ale serial miał otwarte zakończenie - apokalipsa zombie bynajmniej nie została zażegnana. W jednej ze scen finałowego odcinka byliśmy świadkami poruszającej rozmowy Maggie i Negana. Pomimo że już nie są zaciętymi wrogami, to kobieta nie jest mu w stanie wybaczyć i patrząc na niego, ciągle widzi kij uderzający w głowę jego ukochanego Glenna (Steven Yeun).
Jakim cudem w "Dead City" stają się więc partnerami? Oczywiście takimi "biznesowymi", a nie miłosnymi. Serial dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości, ale musiało minąć kilka lat, bo syn Maggie, Hershel (Logan Kim), jest nastolatkiem. I zostaje porwany przez niejakiego Chorwata (o nim za chwilę). Okazuje się, że tylko Negan może jej pomóc go odzyskać. Za czasów Sanktuarium nowy nemezis był bowiem członkiem wesołej gromady niesławnego bejsbolisty.
Negan godzi się na wyprawę, bo przecież jest coś winny Maggie. Twórcy dalej więc ciągną motyw odkupienia, który nawet nie jest już nużący, a staje się po prostu irytujący. Rozumiemy, że ona nigdy nie mu nie wybaczy, ale wałkowanie tego dalej sprawia, że tracimy sympatię do tej bohaterki. Wypomina mu dawne dzieje niemal na każdym kroku i zawsze używa jako karty przetargowej. Tak jakby w ogóle ta postać się nie rozwinęła.
I tak w jednej ze scen doszło między nimi do sprzeczki, więc kobieta rzecz jasna nawiązała do tego czynu. Negan był zniesmaczony tym, że po tylu latach nadal ma go za kogoś złego i zauważył, że w tym świecie może wszyscy są tacy. "Ilu ojców i synów ty zabiłaś?" - zapytał. Po chwili namysłu Maggie odpowiedziała: "To, co zrobiłeś... to nie jest coś, z czym się można uporać". Kurtyna.
Podejrzewam, że tak będzie aż do finału sezonu, kiedy w końcu do niej coś dotrze. Za to Negan nie męczy dalej buły i ciągle ewoluuje. Po tym, jak przeszedł przemianę (i zyskał w oczach przynajmniej widzów) w głównym serialu, znów jest rozrabiaką. Poznajemy go jako poszukiwanego listem gończym przez ludzi "Nowego Babilonu" przestępcę. Ponoć zabił kilka osób z zimną krwią. Do tego odrósł mu cięty język i powróciły sarkastyczne komentarze, ale nie wyrzekł się "miękkiej" odsłony - opiekuje się niemą dziewczynką.
"The Walking Dead" znów jest straszne: akcja spin-offu przenosi się na owładnięty przez zombie Manhattan
Tak więc jest trochę po staremu, a trochę nie. Prawdziwą nowością są zupełnie inne okoliczności przyrody, a właściwie miejska dżungla - bohaterowie dopływają na Manhattan. I choć nie jest to specjalnie oryginalna miejscówka, to już chyba mieliśmy dość "westernowych" krajobrazów. Akcja spin-offu przenosi się między złowieszcze drapacze chmur na przejętej przez zombie (i karaluchy) wyspie. Nocą jest tam naprawdę jak w rasowym horrorze, również ze względu na brak sztucznego oświetlenia - wszak nie ma tam prądu.
Na wyspie jest też jeszcze jedna budząca grozę postać - wspomniany Chorwat ze swoją bandą. Gra go Zeljko Ivanek ("Herosi", "Układy", "Dogville"), który jest znany z perfekcyjnego portretowania złoczyńców. Z rozmowy z Neganem wynika, że jest nawet większym świrem niż jego były kompan. Zresztą daje sobie to po sobie poznać w jednej ze scen. Zapowiada się więc na arcyciekawy pojedynek, ale czy to będzie jedyny wątek w tym sezonie? Czas pokaże.
"The Walking Dead: Dead City" to naturalnie serial tylko dla wiernych fanów "The Walking Dead", aczkolwiek nawet osoby zmęczone tą franczyzą mogą poczuć podobne emocje, co kiedyś. Tak, nadal mamy do czynienia z telenowelą i powtórką z rozrywki, ale w nagrodę dostajemy nowego/starego Negana i owładnięty przez żywe trupy i psychopatę Manhattan. To spin-off, na który czekało niewiele osób, ale może okazać się lepszy niż ostanie sezony serialu-matki.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.