Jego buta i pewność siebie mają wskazywać, że może za nim stać ktoś "wielki" – takie głosy na temat buntu Prigożyna mają płynąć z Rosji. Eksperci wymieniają nazwiska, w tym najbliższych ludzi Władimira Putina, którzy mają przyczyniać się do destabilizacji jego rządów. Wśród hipotetycznych graczy, którzy mogli stać za puczem, jest także wielkie mocarstwo.
Reklama.
Reklama.
Wydarzenia związane z buntem wagnerowców mogły zmienić losy wojny w Ukrainie, do czego nie doprowadziły. Stało się coś innego – doszło do drastycznej destabilizacji Rosji. Władimir Putin powiedział o "wbiciu noża w plecy" i zdradzie, której miał dopuścić się szef grupy płatnych najemników Jewgienij Prigożyn.
Komentatorzy są raczej zgodni co do tego, że "kucharz Putina" (tak mówi się o Prigożynie) nie działał sam. Kto zatem stał za pomysłem? Pojawiły się trzy hipotezy na temat tego, kto ma stać za marszem wagnerowców na Moskwę.
Bliscy Putina mają go dosyć
Nie jest tajemnicą, że notowania Putina spadają. Mówi się o nim, że jest słabym przywódcą, a wojna nie przynosi Rosjizysków. Trwa już blisko 1,5 roku, szacuje się, że zginęło na niej przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy Rosjan, a do tego sankcje są z każdym miesiącem coraz bardziej odczuwalne i dotkliwe.
Nic dziwnego, że Putina mają dość nie tylko zwykli obywatele, ale też najbogatsi i najbardziej wpływowi Rosjanie, którym wojna dość mocno ograniczyła komfort życia.
Dr Albert Jawłowski tłumaczy, że to sytuacja, która daje przestrzeń do zabiegania o wpływy. Jak wyjaśnia, to właśnie jedna z hipotez, która pojawia się wśród wschodnich komentatorów w kontekście tego, kto stoi za Prigożynem i jego buntem.
– Wiele osób twierdzi, że gdyby oni wjechali do Moskwy i najechali Kreml, to może nawet by go zajęli. Tylko co dalej. Prigożyn nie jest raczej na tyle głupi, żeby myśleć, że zdobędzie Kreml i będzie rządził Rosją. Moment zajęcia Moskwy byłby początkiem ich końca – tłumaczy ekspert i dodaje, że to właśnie podstawa do tego, żeby myśleć o tym, że za Prigożynem mogą stać wielkie nazwiska.
– W tym kontekście coraz częściej pojawiają się bracia Kowalczuk. Zwłaszcza Jurij jest osobą, która doradza Putinowi i mówi się, że jest jedną z jego najbliższych osób. To on jest jednak wymieniany jako ten, na którego polecenie miał działać szef wagnerowców – wskazuje ekspert.
Jurij Kowalczuk, jak pisaliśmy w naTemat, wspiera prezydenta Rosji od początku jego politycznej kariery. Za swoje zasługi szybko stał się jednym z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w kraju. Dziś jest magnatem prasowym i osobistym "bankierem Władimira Putina".
Czytaj także:
Drugim nazwiskiem, które pada w kontekście współpracy ze zbuntowanymi wagnerowcami, jest nazwisko Nikołaja Patruszewa. To generał armii i dyrektor Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Miał być jednym z ludzi, którzy byli zwolennikami z Rosji i jednym z tych, który przewidywał, że to Stany Zjednoczone będą miały największy udział w wojnie Rosji z Ukrainą.
Sugestie, które płyną z Rosji, mają wskazywać, że dotknięty nieudolnością w zarządzaniu wojną Patruszew miał zbuntować wagnerowców, których oddziały również zostały przetrzebione toczącą się wojną.
– Bez względu na to, kto by to nie był, mógł w ostatniej chwili wystawić Prigożyna. Zatem albo ktoś mu kazał to robić, albo był dogadany z jakąś grupą, która się ostatecznie z tego wycofała – komentuje dr Albert Jawłowski.
Chiny, czyli Prigożyn tajnym agentem
Wśród hipotez, które pojawiają się u wschodnich komentatorów, jest również ta, która wskazuje na to, za Prigożynem stoją Chiny. Coraz częściej figuruje w opinii publicznej, że Progożyn to tajny agent Chińczyków.
– Tu warto podkreślić, że często jest tak, że jak ludzie czegoś nie rozumieją, za wszelką cenę starają się sobie to jakoś wytłumaczyć. Arogancja i buta Prigożyna ma wskazywać, że stoi za nim ktoś naprawdę potężny, więc ludzie dodają sobie różne wersje – mówi w naTemat ekspert i dodaje.
Prigożyn zwariował, bo nie ma nic do stracenia
Jest jeszcze jedna hipoteza, która wskazuje na to, że Prigożynowi "zwyczajnie odbiło". – On ma 62 lata i swoje życie już przeżył. Są tacy, którzy twierdzą, że będąc już w tym wieku, mógł pójść va bank. Stwierdzić, że najwyżej pożyje kilka lat krócej, a to ostatni moment, żeby coś w życiu zrobić. Żeby zrobić w życiu coś wielkiego, co zostanie zapamiętane – wskazuje dr Albert Jawłowski i podsumowuje:
Po co była cała akcja z wagnerowcami?
Choć cel najazdu na Moskwę pozostaje jedynie w nurcie hipotez, zdaniem dr Alberta Jawłowskiego z pewnością jego efekt byłby korzystny dla finału wojny.
– Gdyby jemu się udało, to jeśli chodzi o wojnę – byłoby dobrze. Gdyby Prigożyn wjechał do Moskwy, Putin byłby skompromitowany i szybko trzeba byłoby znaleźć kogoś na jego miejsce. Bez względu w zasadzie, czy jakimś cudem to Prigożyn, czy ktoś inny by objął władzę, to raczej by dążono do zakończenia wojny jak najszybciej. W końcu widać, że ta wojna jest przegrana już teraz – dodał.
Zdaniem eksperta i tak dobrze się stało, że do starć w ogóle doszło, bo dzięki nim Rosja jest całkowicie zdestabilizowana.
Kompromitacja Putina
Wizerunek Putina, choć wyśmiewany przez zachodnich komentatorów, niezmiennie jest w Rosji pewnego rodzaju sacrum, które zostało sprofanowane – wskazuje dr Jawłowski.
– On podniósł rękę na świętość, na sakralną figurę prezydenta. Został przez Putina nazwany zdrajcą, po czym po paru godzinach się z nim dogadali i nie ma z tego żadnych konsekwencje. To pokazało, że można robić, co się komu podoba, a oni są ciency. Prigożyn pokazał: "Ja jestem w stanie wam podjechać pod samą bramę, a wy się boicie do mnie wyskoczyć" – mówi ekspert.
Bezczelnie występuje przeciw dowódcom, obraża szefa rosyjskiego MON, bluzga generałom... Pewność siebie z jaką to robił świadczy o tym, że nie jest sam, a jest jedynie twarzą większej akcji.
dr Albert Jawłowski
Ekspert ds. Rosji
Szkoda, że wagnerowcy się wycofali, bo gdyby walki w Moskwie się zaczęły, ten system mógł tego nie wytrzymać. Putin był w ciężkim szoku i zresztą to było słychać w przemówieniu, które było w zasadzie bardzo szczere. Wystarczyło zastąpić słowa "naród", "kraj" i inne podobne słowami, które bezpośrednio wskazywały na układ na Kremlu. Mamy wówczas gotową informację o zdradzie w strukturach, które przecież funkcjonują na zasadzie mafii. Najazd na Moskwę i przewrót z pewnością też były korzystny dla rychłego zakończenia wojny.