Na plaży w Jantarze doszło do tragicznego zdarzenia. 37-latek utonął po tym, jak porwały go prądy wsteczne. Mężczyzna był informowany przez ratowników o niebezpieczeństwie, jednak zignorował ostrzeżenia.
Reklama.
Reklama.
Dramat na plaży w Jantarze. Utonął 37-letni mężczyzna
Prawdziwy dramat rozegrał się na oczach plażowiczów w Jantarze. Blisko dwie godziny trwały poszukiwania mężczyzny, który w niedzielę (25.06) zaginął w falachBałtyku.
Jak informuje "Fakt", 37-letni mężczyzna wszedł do wody daleko poza dozwolony i bezpieczny obszar. Według miejscowej policji oraz ratowników towarzyszyła mu kobieta, której wieku nie udało się ustalić. W pewnym momencie para zaczęła się topić, bowiem silne tego dnia prądy wsteczne zaczęły wciągać dwójkę w głąb morza. O sytuacji niezwłocznie zostali powiadomieni ratownicy, którzy natychmiast przystąpili do działania.
To właśnie dzięki szybkiej reakcji plażowiczów oraz ratowników topiącą się kobietę udało się uratować. Niestety 37-latek został przykryty przez fale i zniknął z pola widzenia.
Jak przekazał Rafał Goeck, rzecznik Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, niedługo po straceniu mężczyzny z oczu do poszukiwań włączyły się jednostki Brzegowej Stacji Ratowniczej.
– Na ratunek ruszyli ratownicy z jednostek w Sztutowie i Świbnie. Po dotarciu na miejsce nasi ludzie rozpoczęli przeszukiwanie morza, które trwało prawie dwie godziny – stwierdził w rozmowie z "Faktem" Rafał Goeck.
Jak przyznał Goeck, około godziny 16:00 udało się namierzyć 37-latka. – Poszkodowanego udało się odnaleźć z wykorzystaniem drona, którego uruchomili strażacy z OSP w Jantarze – powiedział rzecznik MSPiR.
– Po otrzymaniu tej informacji nasza łódka podpłynęła do mężczyzny. Ratownicy ewakuowali 37-latka na ląd. Na lądzie przybyły na miejsce Zespół Ratownictwa Medycznego stwierdził zgonposzkodowanego– dodał Rafał Goeck.
Według ustaleń "Faktu" mężczyzna, przekraczając granicę strefy, w której plażowicze mogli przebywać w wodzie, był ostrzegany przez ratowników o możliwym niebezpieczeństwie. 37-latek zignorował jednak ostrzeżenia.
"Ignorował ich uwagi i wychodził poza boje, gdzie stracił grunt pod nogami, a bardzo silne prądy i brak umiejętności pływania nie pozwoliły mu wrócić o własnych siłach na brzeg. Do zdarzenia doszło już na fragmencie niestrzeżonego kąpieliska" – przekazała Komenda Powiatowa Policji w Nowym Dworze Gdańskim.
Dramat na kąpielisku w Pławniowicach. Mężczyznę zabrał helikopter LPR
Jak pisaliśmy w naTemat, minionej niedzieli doszło też do innej dramatycznej sytuacji z udziałem plażowicza.
W Pławniowicach koło Gliwic do ratowników pełniących służbę na kąpielisku przy Jeziorze Pławniowickim zgłosił się mężczyzna, który odczuwał ból w kręgosłupie. 60-latek przyznał się, że przed chwilą wykonał skok do wody na tzw. "główkę". Jak się okazało, skok miał dramatyczne konsekwencje, bowiem ratownicy stwierdzili u mężczyzny złamanie kręgosłupa. O sytuacji niezwłocznie zostało powiadomione pogotowie.
Służby ratunkowe zdecydowały, że mężczyzna w trybie pilnym musi zostać przetransportowany doszpitala,tak więc zamiast karetki przy kąpielisku w Pławniowicach pojawił się śmigłowiec LPR. Według informacji przekazanych przez serwis i.pl 60-letni poszkodowany został przekazany medykom z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. św. Barbary w Sosnowcu.
Bezpieczeństwo nad wodą
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa apeluje, by zachować bezpieczeństwo nad wodą, podczas letniego wypoczynku.
Wśród zasad, jakie są podawane przez RCB, jest m.in. pływanie tylko w wyznaczonych miejscach, pod opieką ratownika i stosowanie się do jego poleceń. Do tego należy pamiętać, że wypoczynek pod okiem ratownika nie zwalnia z zachowania zdrowego rozsądku i zapewnienia należytej opieki dzieciom.