Groźne zdarzenie na Mazurach. Jacht stanął w płomieniach na środku jeziora
Do niebezpiecznej sytuacji doszło w weekend na jeziorze Śniardwy. Na płynącym po nim jachcie wybuchł pożar. Na szczęście nie ma ofiar tego zdarzenia.
Reklama.
Do niebezpiecznej sytuacji doszło w weekend na jeziorze Śniardwy. Na płynącym po nim jachcie wybuchł pożar. Na szczęście nie ma ofiar tego zdarzenia.
Do zdarzenia doszło pod koniec weekendu. Jacht zapalił się na jeziorze Śniardwy, na północ od wysp Czarci Ostrów i Pajęczej. Na łodzi było starsze małżeństwo.
– Dwoje żeglarzy zdołało się uratować, skoczyli do wody – poinformował w niedzielę dyspozytor Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Dariusz Luma, cytowany przez stację radiową RMF FM.
Po tym jak para wskoczyła do wody, pomogli im inni żeglarze. St. asp. Rafał Jackowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie przekazał też, że byli oni z Warszawy, a ich łódź zapaliła się najprawdopodobniej od kuchenki gazowej. Na szczęście nic im się nie stało i nie potrzebowali pomocy medycznej.
Pod koniec czerwca informowaliśmy też, że do niebezpiecznej sytuacji doszło u wybrzeży greckiej wyspy Rodos. Zapalił się tam statek. Na pokładzie wycieczkowca było ponad 80 osób, wśród nich Polacy.
Wycieczkowiec był dość blisko brzegu nieopodal miejscowości Stegna. Pasażerowie, aby się uratować przed ogniem, zaczęli skakać z pokładu do wody. Na miejscu pojawiły się służby – straż pożarna oraz ratownicy medyczni. Do gaszenia pożaru wezwano też helikopter.
Na statku byli też Polacy. Rozmawiała z nimi stacja TVN 24. – Zdążyliśmy przepłynąć przez dwie zatoki i kapitan próbował ustawić statek pod innym kątem względem plaży. Wtedy zaczęliśmy wyczuwać zapach spalonego oleju. Obsługa statku zaczęła gasić pożar gaśnicami, wszyscy zaczęli gromadzić się na przodzie statku. Ludzie zaczęli panikować, wyglądało to bardzo groźnie – powiedział wówczas pan Marcin, który był na Rodos z żoną i dwiema córkami.
Na szczęście i w tym w zdarzeniu nikomu nic się nie stało.