To już kolejny raz, gdy Facebook naraża się na zarzuty o naruszanie prywatności użytkowników. Mark Zuckerberg wraz ze swoim zespołem pracuje nad stworzeniem aplikacji udostępniającej na bieżąco informacje o aktualnym miejscu pobytu użytkowników Facebooka. Nie pomoże nawet bycie offline, bo aplikacja będzie działać "w tle".
Facebook już wie co robimy, gdzie pracujemy, kim są nasi znajomi oraz co robiliśmy lub planujemy zrobić w najbliższym czasie. Wszystkiemu oczywiście pomagają sami użytkownicy nieświadomie "oddając" swoje dane właścicielowi serwisu społecznościowego. Jeżeli to nie wystarcza, by ich zaniepokoić, może jeden z najnowszych projektów Facebooka, odniesie taki skutek.
Niedługo do powyższej listy może dołączyć kolejny, jeszcze bardziej kontrowersyjny, podpunkt. Facebook pracuje nad aplikacją, która może na bieżąco śledzić użytkownika. Rozwiązanie przygotowane z myślą o osobach korzystających z Facebooka mobilnie (np. smartfony) budzi mieszane uczucia. Zwłaszcza, że aplikacja będzie działać "w tle", czyli będzie udostępniać informacje o naszym położeniu nawet jeżeli nie jesteśmy aktualnie zalogowani.
Po co to wszystko? Oficjalnie chodzi o możliwość znajdowania znajomych, którzy są w pobliżu. Natomiast Mark Zuckerberg zyskałby dzięki temu możliwość wyświetlania dużo bardziej spersonalizowanych reklam, które byłyby dostosowane do tego, gdzie aktualnie się znajdujemy.
Do tej pory użytkownicy Facebooka mogli informować o miejscu swojego pobytu samodzielnie za pomocą opcji "check-in". Teraz odbywałoby się to już dużo bardziej automatycznie. Niepokoi też fakt, że prawdopodobnie Facebook nie będzie pytał internautów, czy może wykorzystać ich położenie, ponieważ – jak wynika z raportu "Bloomberga" – już takie pozwolenie uzyskał.
Nad nowym projektem pracuje grupa inżynierów z przejętych przez Facebooka startup-ów, zajmujących się geolokalizacją. Szefuje im Peter Deng, który pięć lat temu przeszedł z Google do Facebooka. Premiera aplikacji planowana jest na połowę marca. Z mobilnego punktu widzenia rozwoju produktu jest to dobre posunięcie Marka Zuckerberga, jednak ciężko się pozbyć wrażenia, że najwięcej zyskaliby nie użytkownicy, ale sam Facebook i reklamodawcy.
Planowane zmiany budzą sporo kontrowersji, i nic dziwnego. Facebook chce bowiem udostępniać dokumenty użytkowników zewnętrznym podmiotom, a także odebrać im możliwość głosowania nad kolejnymi zmianami. Do tej pory Facebook pytał w ankietach, czy użytkownicy chcą konkretnych zmian. Teraz już pytać nie będzie.