nt_logo

8 tys. zł za 7 dni? A może 13? Oto wakacje all inclusive w Polsce: "Prawie nie mamy już miejsc"

Katarzyna Zuchowicz

07 lipca 2023, 05:56 · 6 minut czytania
Powiedzmy od razu: daleko im jeszcze do all inclusive w Turcji czy innych wakacyjnych rajach. Ceny też potrafią powalić. Ale chętnych nie brakuje. – Na ok. 1300 dostępnych miejsc, w tym momencie mamy 1100 osób na resorcie. Co roku w szczycie sezonu nie mamy już miejsc – słyszymy w jednym z hoteli. Oto jak wygląda to all inclusive po polsku. I czy przeciętnego Kowalskiego na nie stać.


8 tys. zł za 7 dni? A może 13? Oto wakacje all inclusive w Polsce: "Prawie nie mamy już miejsc"

Katarzyna Zuchowicz
07 lipca 2023, 05:56 • 1 minuta czytania
Powiedzmy od razu: daleko im jeszcze do all inclusive w Turcji czy innych wakacyjnych rajach. Ceny też potrafią powalić. Ale chętnych nie brakuje. – Na ok. 1300 dostępnych miejsc, w tym momencie mamy 1100 osób na resorcie. Co roku w szczycie sezonu nie mamy już miejsc – słyszymy w jednym z hoteli. Oto jak wygląda to all inclusive po polsku. I czy przeciętnego Kowalskiego na nie stać.
Ile kosztuje all inclusive nad polskim morzem? fot. WOJCIECH STROZYK/REPORTER/East News
  • Ile kosztuje all inclusive w Polsce? Ile obiektów kusi taką ofertą?
  • – Na tę chwilę ofert all inclusive jest bardzo mało w porównaniu do oferty standardowej opartej o dwa posiłki. To jest nisza. To jest jeszcze promil – mówi szef biura podróży
  • Oto jak wygląda ta nisza, co oferują hotele w ramach polskiego all inclusive

Health Resort & Medical SPA Panorama Morska w Jarosławcu to popularny aquapark. I chyba najbardziej znany hotel all inclusive w Polsce. Każdy, kto kiedyś był w pobliżu, pewnie słyszał, jak po okolicy roznosiła się muzyka i śpiew: "Panorama Morska, świat marzeń wciąż woła cię! Panorama Morska baseny, słońce i wiatr!".

W tym roku doszła w nim dodatkowa atrakcja – wesołe miasteczko i park rozrywki, z których goście też mogą bezpłatnie korzystać.

Cena za tydzień? Na stronie hotelu trudno przebić się przez system rezerwacyjny, bo każda próba wyboru terminu kończy się informacją, że brak miejsc. Szybciej ceny widać na Bookingu. I ogromny rozstrzał.

Najtańszy tygodniowy pobyt dla dwóch osób na początku sierpnia to ponad 8 tys. zł. Ale jest też apartament z jedną sypialnią za 16 tys. zł. I pokój dwuosobowy z dodatkowym łóżkiem za 11 tys. zł. Albo pokój trzyosobowy za ponad 12 tys. zł.

W hotelu słychać, że jest bardzo duże zainteresowanie. Że w tym momencie, na ok. 1300 dostępnych miejsc, "na resorcie" jest 1100 osób. A co roku, w szczycie sezonu, nie ma już miejsc.

Co goście dostają za tę cenę? Oprócz basenów, zjeżdżalni wodnych, sali fitness, wesołego miasteczka, kręgli, placów zabaw itp., mnóstwo animacji, zajęć i codziennych imprez i dla dzieci, i dla dorosłych.

A także to, z czym Polacy najbardziej kojarzą all inclusive – darmowe jedzenie. Restauracje, bufety i bary – np. z napojami ciepłymi i zimnymi, wybranymi alkoholami, frytkami, goframi itp.

Ile takich miejsc jest w Polsce? Nie tylko Panorama poszła tą drogą. I nie tylko w niej widać zainteresowanie taką ofertą, nawet jeśli hotel nie znajduje się w popularnym kurorcie.

"Na wakacje nie mamy już prawie wolnych miejsc"

Hotel Gorzelanny nie znajduje się ani nad morzem, ani w popularnych górach. Jest w Jarnołtówku, w Górach Opawskich, w województwie opolskim. W letniej ofercie ma tylko wakacje all inclusive.

– Na wakacje nie mamy już prawie wolnych miejsc. Zostały tylko pojedyncze pokoje 2-osobowe – zastrzega od razu pracownik.

Cena? Ta sama przez całe wakacje. W dwóch wariantach – za 4 i za 7 dni. Te dłuższe wybierane są częściej. Koszt – 5,5 tys. zł za 7 dni w 2-osobowym pokoju. Za 4 dni zapłacimy 3 tys. zł.

Czteroosobowa rodzina zapłaci zaś odpowiednio: 6650 zł za 7 dni i 3550 zł za 4 dni.

Co dostaną w zamian? – Trzy posiłki w formie bufetu szwedzkiego. Nieograniczone korzystanie ze strefy Aqua Parku, basenu zewnętrznego i wewnętrznego. Park Zaginione Miasto Rosenau, czyli przejażdżka kolejką, kino 7D, kajaki, Straszna Sztolnia, rowery. Open bar w godz. 13.00 – 20.00 z wybranej listy alkoholi. Dwie godziny kręgli na pokój przy dłuższym pobycie i godzina przy krótszym – wymienia pracownik.

Mówi, że goście wracają tu nie po raz pierwszy. I nawet nie po raz trzeci.

Tak korzystają z polskiego all inclusive.

"Na tę chwilę ofert all inclusive jest bardzo mało"

Obiekty, które oferują takie pobyty w Polsce, łatwo znaleźć, ale nie ma ich wiele. Jeden dodatkowo oferuje ściankę wspinaczkową i food trucki z hamburgerami, hot-dogami, rybą, frytkami, goframi i lodami. Inny wellness (jedno wejście na dobę), jeszcze inny barek alkoholowy w piątek i dwa zabiegi spa albo kije do nordic walking czy jogę.

"Koncerty, eventy i wydarzenia kulturalne dla dorosłych", "opcja all inclusive w Beach Bar", "nielimitowany dostęp do strefy wodno-termalnej", transfer z/do lotniska lub dworca – oferuje hotel w Dźwirzynie.

– Na tę chwilę ofert all inclusive jest bardzo mało w porównaniu do oferty standardowej opartej o dwa posiłki. Na tę chwilę to jest nisza. To jest jeszcze promil – mówi Artur Rezner, commercial director biura podróży Nekera, które ma w swojej ofercie również polskie hotele all inclusive.

Jak duży to promil? Obrazowo tłumaczy, że na 700 hoteli w Polsce, jakie mają w swojej ofercie, all inclusive obejmuje może 10. I jest to tzw. all inclusive soft.

– Nie mamy takich obiektów, które tak jak za granicą oferują przez cały dzień napoje alkoholowe, niealkoholowe i jedzenie. Najczęściej są to trzy posiłki plus napoje do nich lub przekąski, ciasto, kawa, herbata pomiędzy nimi. Ale my najczęściej skupiamy się na jedzeniu i piciu. A oferta all inclusive to również oferta pełnej infrastruktury hotelowej. To najczęściej duże obiekty, które mają udogodnienia dla dzieci i animacje, czego w Polsce za bardzo nie mamy lub jest to mocno ograniczone – wskazuje.

– Polski rynek, czy ogólnie Europy Środkowo-Wschodniej i Zachodniej, nie skupia się na tej formie wyżywienia – podkreśla.

Nie chce nawet porównywać polskiego all inclusive np. do Turcji, gdzie od rana do nocy na terenie hoteli – czy raczej całych kompleksów wakacyjnych na ogromnym obszarze – cały czas coś się dzieje.

Mówi, że w Polsce jest może jeden, czy dwa obiekty, które w jakimś stopniu można by porównać. Ale uważa: – Rzeczywiście ta oferta cieszy się dużym powodzeniem. Zainteresowanie nią rośnie, bo jest to najwygodniejsza forma wypoczynku. Płacimy i nic już nas nie interesuje.

Paulina Szulc, prezes Traveligo, które również ma w ofercie polskie hotele z all inclusive, nie widzi tego zainteresowania.

– Za granicą absolutnie jest to opcja wyżywienia, która jest dominująca. Natomiast w Polsce nie bardzo. W Polsce klienci patrzą bardziej budżetowo. U nas wybierają hotele 3 gwiazdkowe, apartamenty, ale zupełnie nie all inclusive. Praktycznie w ogóle nie mamy zapytań o tego typu ofertę. Turcja, Egipt – tu mamy 100 procent takich zapytań. W przypadku Grecji – 90 proc. W Polsce wcale. Być może klienci bezpośrednio rezerwują takie pobyty w hotelach? – mówi. 

Bo kolejny telefon do takiego miejsca potwierdza, że zainteresowanie jest.

"My nie jesteśmy tanim obiektem"

Stary Młyn Strzeszyn na skraju Drawskiego Parku Krajobrazowego nie jest hotelem, jaki sobie wyobrażamy. To, jak się przedstawia, luksusowa agroturystyka dla wymagających. I również postawili na all inclusive.

– Ale soft, ponieważ nie ma w tej cenie alkoholu – słyszymy zastrzeżenie.

Pokój 2-osobowy standardowy kosztuje tu 1160 zł za dobę. Za 7-dniowy pobyt trzeba zapłacić ok. 8 tys. zł. W cenie pełne wyżywienie w formie bufetu obejmujące trzy posiłki: śniadanie, lunch i obiadokolację. Napoje bezalkoholowe dostępne w lobby przez całą dobę. nielimitowany dostęp do wszystkich urządzeń i sprzętów sportowo-rekreacyjnych.

– My nie jesteśmy tanim obiektem. Ale goście cieszą się z tego, że mają wszystko w cenie. Że nie muszą osobno płacić za kawę, za wypożyczenie kajaka. Cieszą, że nie ma żadnych dodatkowych opłat. My jesteśmy w miejscowości, gdzie nie ma sklepu. Goście cieszą się, że przyjeżdżają do nas i w tych kosztach się zamykają – słyszymy.

Obserwują, że ten rok jest trochę słabszy od ubiegłego. Zazwyczaj co roku już do majówki rezerwacje były na całe wakacje łącznie z wrześniem. W tej chwili są jeszcze wolne pokoje.

– Ale jednak gości mamy. Jest dużo Polaków i część gości z Niemiec, Wielkiej Brytanii, nawet z Nowej Zelandii. Częściowo są to Polacy, którzy przyjeżdżają do rodzin na wakacje i przy okazji chcą trochę wypocząć, a częściowo turyści z zagranicy – mówi nasz rozmówca.

Czy turysta oszczędny znalazłby tu coś dla siebie? – Pewnie nie – przyznaje.

Czy all inclusive dla przeciętnego Kowalskiego?

A rozdźwięk w cenach może być ogromny. Nad morzem znajdujemy jeszcze jeden hotel, gdzie w lipcu cena za tydzień dla 4-osobowej rodziny wynosi ponad 13 tys. zł. A dla dwóch osób – ponad 11 tys.

– Ten rozdźwięk wynika z różnic w infrastrukturze i tego, co obejmuje all inclusive. On może być bardzo duży – mówi Artur Rezner. Tłumaczy, że na cenę mogą mieć też wpływ alkohole, ich rodzaj i marka.

Czy polskie all inclusive to zatem oferta głównie dla bardziej zamożnych? – Powiedziałbym, że to oferta dla osób, które chcą trochę inaczej spędzić urlop. Jeżeli dobrze poszukamy, to często ofertę all inclusive znajdziemy w dobrej cenie – odpowiada.

Ale czy przeciętny Kowalski znajdzie też w tej ofercie coś na swoją kieszeń? – W hotelu Solnym w Kołobrzegu, który jest ekonomicznym hotelem, po sezonie, we wrześniu, spokojnie jesteśmy w stanie znaleźć ofertę na tydzień za 1500-1800 zł w tzw. all inclusive soft. Ale w sezonie są to oczywiście inne stawki – mówi Artur Rezner.

Na pytanie, czy taniej wyjechać za granicę, niech każdy sam sobie odpowie. Każdy ma inne potrzeby, inne preferencje, inną sytuację życiową.

– Oczywiście trzeba to porównać, bo być może przy rodzinie 2+2 Turcja będzie trochę droższa. Natomiast już w tej chwili są porównania, że hotel z przelotem do Bułgarii i hotel w Polsce to porównywalne ceny. Ale wynika to z tego, że trochę zmieniła się sytuacja makroekonomiczna. W Polsce mamy wysoką inflację, zdecydowanie wyższą niż w krajach Europy Zachodniej. Z drugiej strony mamy silną złotówkę. Spadła cena dolara, a co za tym idzie przelotów, bo za paliwo płaci się w dolarach. Spadła też cena euro, więc pokój jest tańszy. Spadły ceny walut, więc stać nas też na więcej na miejscu. A Polska poszła w górę – mówi Artur Rezner.

I jak dodaje: – W tej chwili te nożyce cenowe między Polską a tańszymi krajami basenu Morza Śródziemnego mocno się zawęziły.

Czytaj także: https://natemat.pl/489704,tanie-wakacje-w-polsce-w-amerykanskim-rankingu-wyprzedzila-turcje