"Godna pozycja w najlepszej amerykańskiej franczyzie", "Będziecie siedzieć na krawędzi foteli", "Po prostu niesamowita zabawa" – to pierwsze reakcje krytyków, którzy już widzieli siódmą odsłonę serii "Mission: Impossible". Fani Toma Cruise'a i granej przez niego postaci Ethana Hunta mogą się cieszyć.
Reklama.
Reklama.
Doskonałe oceny siódmej części "Mission Impossible" sprawiają, że to obecnie najwyżej oceniany film w karierze Toma Cruise'a
W nowej odsłonie serii nie zabraknie polskich akcentów. Na ekranie będzie można zobaczyć m.in. Marcina Dorocińskiego
Nie wszyscy wiedzą, że inspiracją dla dochodowej serii filmów był... serial z lat 60.
14 lipca do polskich kin trafi "Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One", siódma część słynnej serii o specjalnych agentach, którzy potajemnie ratują świat przed zagładą. W roli głównej po raz kolejny zobaczymy Toma Cruise'a, który nie oszczędzał się przy tworzeniu tej produkcji.
Aktor np. kilkanaście razy skakał motocyklem w przepaść (z góry Helsetkopen o wysokości 1246 m n.p.m.) podczas zdjęć w Norwegii, ze specjalnie zbudowanej rampy – przygotowując się w ten sposób do jednej ze scen, którą już niebawem zobaczymy w filmie.
Zrobił to na samym początku powstawania produkcji, na wypadek, gdyby coś poszło nie tak i trzeba by wprowadzić poważne zmiany w scenariuszu.
Opis fabuły filmu dla osób, które go jeszcze nie widziały, może wydawać się dość enigmatyczny.
"Ethan Hunt (Tom Cruise) i jego zespół IMF wyruszają na najbardziej niebezpieczną misję: muszą wyśledzić przerażającą nową broń, która zagraża całej ludzkości, zanim ta wpadnie w niepowołane ręce. Kiedy stawką jest kontrola nad przyszłością i losami świata, a mroczna przeszłość Ethana daje o sobie znać, rozpoczyna się śmiertelny wyścig dookoła globu. W obliczu tajemniczego, wszechpotężnego wroga Ethan jest zmuszony pogodzić się z tym, że nic nie może być ważniejsze od jego misji – nawet życie tych, na których najbardziej mu zależy" – można przeczytać pod oficjalnym zwiastunem produkcji.
Powiedzieć, że brzmi to jak klisza dobrze znanych tropów ze znanych nam historii szpiegowskich, to jakby nic nie powiedzieć. Mimo to krytycy nie kryją swoich zachwytów nad efektem końcowym filmu, sugerując, że im mniej wiemy o fabule przed seansem, tym lepiej dla nas.
[SPOILER]: Wiadomo na pewno, że w historii zostanie wykorzystany wątek sztucznej inteligencji [KONIEC SPOILERA].
W chwili powstawania tego tekstu "Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One" ma wynik 82 na stronie Metacritic (bazując na 41 recenzjach) oraz 98 procent na Rotten Tomatoes (przy 113 recenzjach), co daje najwyższy wynik w całej karierze Toma Cruise’a.
Pierwsza część filmu weszła do kin w 1996 roku, jej reżyserem był Brian De Palma. O tym, jak w ciągu następnych lat zmieniła się ta seria, niech świadczy fakt, że w "Mission" Impossibe"... Ethan Hunt nie tylko nie bierze udziału w żadnej strzelaninie, ale nie wystrzeliwuje też ani jednego pocisku z pistoletu lub broni automatycznej.
O "Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One" było głośno w Polsce jeszcze w trakcie powstawania tej produkcji, a to za sprawą sporu o... most w Pilchowicach.
Twórcy filmu chcieli go wysadzić na potrzebę jednej ze scen – miało chodzić o część instalacji, która według ich wiedzy była przeznaczona do rozbiórki. Ostatecznie jednak wybrano inną lokalizację – parku narodowym Peak District w Anglii.
Jak podaje Imdb, największa na świecie internetowa baza danych na temat filmów, szacowany budżet tej produkcji wyniósł ok. 290 milionów dolarów. Jako ciekawostkę warto dodać, że kinowa seria jest oparta na telewizyjnym serialu "Mission: Impossible" emitowanym w stacji CBS w latach 1966-73 oraz w 1988 roku z dwoma kolejnymi sezonami.
Serial z pewnością kojarzy i uwielbia mnóstwo osób na świecie, nie zmienia to jednak faktu, że ma on jedną zasadniczą wadę – w zespole tajnych agentów zabrakło Ethana Hunta.
Pierwszym castingiem, który otrzymałem od mojej londyńskiej agencji był "Mission: Impossible - Ghost Protocol". Przegrałem. Od tego czasu nagrałem ponad 1200 self tape’ów. I przegrałem je wszystkie. Pierwszy self tape wygrałem w zeszłym roku - po ponad dziesięciu latach żmudnych nagrań, wielkich nadziei i starań. Po 1200 wcześniejszych bolesnych i dotkliwych porażkach. I te dwa wygrane to były "Wikingowie - Walhalla" i "Mission: Impossible - Dead Reckoning". I teraz mogę dzielić się moją radością z Wami. Dlatego wierzcie w swoje marzenia i nie poddawajcie się. Wasz wielki sen, wyczekane marzenia mogą czekać za rogiem. Cierpliwości i odwagi. Szerokości!