
"Politycy kłamią" – to wytarty slogan, o którym słyszymy od lat, dlatego niedotrzymywanie wyborczych obietnic powoli przestaje kogokolwiek dziwić. Gdy jednak okazuje się, że polityk łamie w życiu prywatnym wartości, które głosi publicznie, wyborcy są bezlitośni.
Kurski jest byłym dziennikarzem, dawnym “spin doctorem” Prawa i Sprawiedliwości i ekspertem od medialnego wizerunku. Trudno zakładać, że nie wie, wedle jakiej logiki działają media. Dlaczego więc zareagował tak nerwowo i od razu sięgnął po rozwiązania prawne? Przecież mleko się już rozlało, a “Nie” i tak opublikuje kolejny tekst o Kurskim, “nie ujawniając jednak, jakich sfer życia Kurskiego on dotyczy” – o czym informuje “Press”.
Pan poseł Jacek Kurski był w przeszłości dziennikarzem. Słynął z tego, że ujawniał niewygodne dla polityków sprawy. Kiedy już został politykiem, wielokrotnie mówił, że wolność słowa jest w Polsce kneblowana. Tym razem zrobił wszystko, aby tę wolność zdławić. Aby założyć knebel tygodnikowi "Nie". Wynajął do tego kancelarię prawną. To pokazuje, że jest hipokrytą, co innego głosi, co innego robi. CZYTAJ WIĘCEJ
– To specyficzna sytuacja. Zachowanie Kurskiego tłumaczy w pewnym stopniu charakterystyka “Nie”, które nie tylko od lat wzbudza wiele kontrowersji, ale i jest europosłowi bardzo dalekie pod względem światopoglądowym. Być może dlatego Kurski tak alergicznie zareagował – ocenia Tomasz Skupieński, ekspert ds. marketingu politycznego.
Skupieński dodaje jednak, że prędzej czy później i tak dowiemy się, jak było naprawdę. – Trudno jest zamknąć mediom usta wyrokiem sądowym. To tak jak z zakazem niepublikowania nazwisk oskarżonych – i tak ostatecznie wszyscy wiedzą, o kogo chodzi – mówi. Sugeruje, że być może lepiej byłoby od razu oczyścić się z zarzutów, tym bardziej, że zwłaszcza w przypadku posłów prawicy oskarżenie o romans może być ciężkim wizerunkowym ciosem.
Pomimo tego, że straciliśmy już wiarę w zgodność słów i czynów polityków, niektóre przypadki ich hipokryzji opinia publiczna przyjmuje ze szczególną niechęcią: – To, że ktoś nie dotrzymuje obietnic wyborczych lub prowadzi niekonsekwentną politykę, nie irytuje wyborców tak bardzo, jak wiadomości z jego prywatnego życia, które przeczą oficjalnie głoszonym poglądom – mówi prof. Kowalski. Jako przykład podaje sytuację sprzed kilku lat, gdy Zbigniew Romaszewski, zdeklarowany przeciwnik ekspansji supermarketów, został sfotografowany, gdy robił zakupy w jednym z nich.
Opinia publiczna ma prawo mieć pełne informacje na temat polityków, zwłaszcza jeśli chodzi o ich moralność. Nie widzę więc nic złego w “prześwietlaniu” rządzących, oczywiście pod jednym warunkiem – że mówimy o faktach, a nie spekulacjach.
Podobne oburzenie wzbudził artykuł “Newsweeka”, który oskarżał Donalda Tuska, głosiciela idei “taniego państwa”, o zbyt częste korzystanie z rządowego samolotu, którym premier regularnie latał między Warszawą a Sopotem. Ostatnio kontrowersje wywołało też zdjęcie Baracka Obamy – przeciwnika szerokiego dostępu do broni palnej, który relaksuje się, strzelając do rzutków.


