Choć od kilku miesięcy cierpię na chroniczny brak wolnego czasu, książkę "Ja, Ibra" połknąłem w trzy dni. Szczera, mocna rzecz. Porównywalna z biografią Paula Gascoigne'a czy rodzimym "Kowal prawdziwa historia". Moim zdaniem tą książkę powinien przeczytać każdy. Bo piłka nożna jest tu punktem wyjścia. To nie tyle historia futbolisty, co człowieka, który zawsze był inny, nierozumiany przez wielu. I na tej inności oraz na dążeniu do wygrywania, potrafił wypłynąć. I stać się urodzonym zwycięzcą.
O książce, która ukazała się 7 marca 2012 roku nakładem wydawnictwa Sine Qua Non, w kontekście innego obrazu Szwecji i wartości, jaką ze sobą niesie, pisała już u nas blogerka, Katarzyna Tubylewicz. Ten tekst będzie jednak o czymś zupełnie innym.
Gracz niepokorny nazywa się Zlatan Ibrahimović i piłkarzem jest wyjątkowym. Do jakiego klubu nie poszedł, zdobywał mistrzostwo kraju. W Holandii Ajax Amsterdam, tytuł. Potem Włochy, dwa tytuły z Juventusem Turyn, później odebrane za udział w aferze korupcyjnej. Juventus ląduje ligę niżej, a Zlatan jest w Interze Mediolan, który na mistrzostwo czeka 17 lat. A ze Szwedem w składzie zdobywa je trzy razy z rzędu. Ale on chce czegoś więcej. Trafia do Barcelony, tutaj bycie najlepszym w kraju, gdy ma się obok siebie Xaviego, Iniestę i Messiego, jest formalnością. Po Barcelonie czas na Milan. I co? Mistrzostwo w sezonie 2010/2011. A teraz piłkarze "rossonerich" także prowadzą w tabeli.
Recepta na mistrzostwo kraju jest więc dość prosta. Kup Ibrę. Żaden inny piłkarz nie ma takich statystyk.
Zlatan nie boi się szczerze mówić o swojej osobowości. Najlepiej gram wtedy, gdy jestem wkurzony - przyznaje. Nic tak nie nakręca go do walki jak wrogie okrzyki z trybun. Gdy ludzie nazywają go "pieprzonym Cyganem", gdy rzucają niewybredne epitety pod adresem jego matki, wtedy jest w swoim żywiole. W pewnym fragmencie książki przyznaje, że największą motywacją jest dla niego możliwość rewanżu. Udowodnienia swej klasy tym, którzy w niego wątpili. Rywalom, dziennikarzom, ekspertom. Nawet własnemu trenerowi.
Mam wrażenie, że podobną motywację do walki możemy odnaleźć u Justyny Kowalczyk. Ona też zaciska zęby i nawet sama czasami przyznaje, że chce zagrać na nosie Marit Bjoergen i jej rodaczkom. Gdy z nimi przegrywa, robi wszystko by drugiego dnia okazać się lepsza. Nie, to nie żaden zarzut. Wręcz przeciwnie - uważam, że jest to częsta cecha u wielkich sportowców.
Niesamowity gol Ibrahimovicia z czasów Ajaksu, wybrany na bramkę roku
"Ja, Ibra" to też ciekawy portret największych trenerów świata. Widzimy, jakimi są ludźmi, jak w drużynie budują relacje, na czym je opierają. Fabio Capello? Chłodny mężczyzna, nie rozmawiający z piłkarzami o ich problemach, wzbudzający dookoła strach, potrafiący się na piłkarza wydrzeć. Mourinho? Mistrz budowania relacji, dbający o piłkarzy na każdym kroku, wysyłający im maile i smsy, szczerze rozmawiający o ich osobistych problemach. Do tego encyklopedia wiedzy o najbliższym rywalu, przekazujący swoim graczom każdy szczegół, każdy najmniejszy detal.
Z osobowością Zlatana nie poradził sobie Guardiola. Barcelona sprowadziła Szweda z Interu za 66 milionów euro, a oddała go za dwadzieścia. Do dziś mówi się, że to był najgorszy interes w historii słynnego klubu. Najlepszy zespół świata w oczach Ibrahimovicia? Taka szkółka niedzielna, gdzie profesor Guardiola uczy posłusznych studentów. Każdy jest skromny, chętny do pracy, doskonalenia się, nikt nie chodzi w drogich markowych ciuchach i nie zajeżdża na trening Ferrari. - Guardiola nie lubi ludzi z charakterem, nie potrafi sobie z nimi radzić - pisze Zlatan, podając przykłady Henry'ego czy Ronaldinho. Ze Szwedem trener Barcelony nie odważył się szczerze porozmawiać. Gdy mieli ciche dni, po prostu udawał, że piłkarz nie istnieje, mijał się z nim na korytarzu w ogóle go nie dostrzegając. A już kompletnie przekreślił swoje szanse, gdy po pewnym spotkaniu wykrzyczał Guardioli w twarz: "Nie masz jaj!".
W Barcelonie sukces dało posłuszeństwo, dyscyplina i spokój. Ale przecież w piłce nożnej z reguły tak nie jest. Wśród największych graczy w historii wielu jest awanturników i skandalistów. A już na pewno ludzi niepokornych, którzy boiskowy stres musieli gdzieś odreagować. George Best już jako piłkarz pił regularnie. Paul Gascoigne przyznał w swojej biografii, że grając w Glasgow Rangers, w przerwie każdego meczu pił trochę koniaku. Ronaldinho regularnie odwiedzał lokale, a Maradona wciągał kokainę.
A tak Ibrahimović strzelał w Interze Mediolan:
A Zlatan? On jest po prostu uzależniony od adrenaliny. Gdy nie miał meczu, lubił wsiąść do swojego Porsche lub Ferrari (miał oba) i śmigać po szwedzkich drogach, z licznikiem przekraczającym 300 km/h. Gdy jeszcze nie miał luksusowych aut, jeździł rowerami, które wcześniej ukradł.
I jeszcze jedno uzależnienie. Gra na Xboksie. Genialny jest fragment, w którym "Ibra" rozmawia z innymi uzależnionymi od gry a ci powoli orientują się, z kim rozmawiają. Poznając na czacie kolejne szczegóły. Miejsce zamieszkania, samochód...
Zlatan dedykuję tę książkę wszystkim, którzy mają pod górkę. Którym przypięto łatkę innego, gorszego, nie pasującego do otoczenia. Tym, którzy podobnie jak on w młodym wieku przeżyli rozbicie rodziny. Którzy musieli tak jak on żyć u boku ojca alkoholika, kłócić się z nim i po kryjomu wylewać zalegający w domu alkohol.
Nie można się poddać, trzeba zmierzać do celu. Tylko dzięki temu lodówka, do tej pory zawierająca tylko alkohol, po kilkunastu latach, gdy ma się już żonę i dziecko, może być pewna różnorakich przysmaków.
A, i trzeba być sobą. Świetne jest motto reklamujące książkę: "Możesz wyciągnąć człowieka z getta, ale nigdy getto z człowieka".
Niby truizm, niby banalne. A jednak opowieść Ibrahimovicia robi wielkie wrażenie.