Historia angielskiego burmistrza to gotowy scenariusz na film, na szczęście z happy endem. Emerytowany polityk z Redbridge utknął w rurze po tym, jak chciał na skróty dojść na stację metra. W uwięzieniu spędził aż pięć dni. Uratował go prezes lokalnego klubu sportowego.
Reklama.
Reklama.
Burmistrz chciał iść na skróty, utknął na 5 dni
Niesamowita historia miała miejsce w marcu tego roku, jednak Chris Cummins, były burmistrz swoją przygodą zdecydował podzielić się dopiero teraz. Jak podał brytyjski portal Daily Mail, wszystko zaczęło się podczas nabożeństwa żałobnego partyjnego kolegi Cumminsa. W jego trakcie 75-letni emerytowany polityk zorientował się, że nie ma przy sobie telefonu. Mężczyzna w poszukiwaniu swojego urządzenia wrócił się do krematorium i zakładu pogrzebowego, jednak nie znalazł swojej zguby.
Cummins stwierdził, że telefon najpewniej zostawił w domu, tak więc zdecydował, że wyruszy w drogę powrotną do swojego mieszkania w Wanstead. 75-latek udając się na stację metra musiał pokonać niezwykle duże wzniesienie, dlatego też, by oszczędzić sobie wspinaczki postanowił wybrać się na peron w Barkingside drogą na skróty. Ta prowadziła obok stadionu lokalnego klubu piłkarskiego Redbridge FC. Chris Cummins przecisnął się przez ogrodzenie obiektu, a następnie chciał przeczołgać się pod wystającą rurą.
– Przesuwałem się bokiem, między ścianą a ogrodzeniem. Potem zacząłem się czołgać, ale znalazłem się przy nisko położonej rurze – opowiadał dziennikarzom Daily Mail Cummins.
– Kiedy chciałem się pod nią przesunąć, utknąłem i nie mogłem się ruszyć – dodał Anglik. 75-latek utknął na pięć dni. Na szczęście z pomocą przyszedł prezes klubu piłkarskiego.
Chris Cummins w zaklinowaniu przebywał od wtorku do soboty. W tym czasie niejednokrotnie temperatura w nocy oscylowała w granicach zera stopni. Ponadto mężczyzna przez pięć dni pozostawał bez dostępu do picia i jedzenia. Jak sam stwierdził, "nie pozostało mu nic innego, jak tylko się modlić". Na jego szczęście modlitwy zostały wysłuchane.
Richard Eaton, prezes klubu Redbridge FC odbywał akurat spacer wokół stadionu wraz z trzema innymi mężczyznami. To wtedy właśnie usłyszał wołanie - "Pomocy, utknąłem. I zgubiłem komórkę!". Prezes Eaton natychmiast podbiegł do zaklinowanego Cumminsa, podał mu wodę przez słomkę i natychmiast wezwał służby ratownicze.
– Znaleźliśmy Chrisa w okropnej pozycji, twarzą do ziemi. Nigdy nie zapomnę chwili, w której go znaleźliśmy i czystej radości w jego głosie. Pamiętam, jak Chris zapytał, czy jestem aniołem, a ulga na jego twarzy była dla nas wszystkich ogromna – wspomina całe zajście Richard Eaton.
– Służby ratownicze stwierdziły, że jest bardzo mało prawdopodobne, by przeżył kolejną noc – powiedział reporterom Daily Mail pan Eaton.
Jak powiedział Chris Cummins, feralnego dnia miał na sobie jedynie zwykłe spodnie, koszulę i sweter. Mimo tego, że kolejna noc mogła okazać się zabójcza dla 75-latka, jak sam twierdzi, "nie było tak źle".
– Chociaż był luty a potem marzec, nie było tak zimno. I nie czułem zbytniego pragnienia, chociaż było sucho. Tylko przełykana ślina utrzymywała mnie przy życiu – powiedział Cummins.
Spędził w zaklinowaniu 5 dni, rehabilitacja trwała przez dwa miesiące
Po wydobyciu z zakleszczenia przez ratowników Chris Cummins został przetransportowany helikopterem do najbliższego szpitala. Anglik spędził w nim aż dwa miesiące, podczas których był poddany rehabilitacji. 75-latkowi amputowano palce lewej stopy, jednak nie w wyniku pięciodniowego uwięzienia, a wcześniej zdiagnozowanej choroby.
Ostatecznie życie pana Cumminsa nie jest zagrożone, jak sam twierdzi "przez chwile będzie chodzić przy pomocy balkoniku".
Prezes Eaton, który znalazł Chrisa założył specjalną zbiórkę pieniędzy, z funduszu której chce opłacić dalszą rehabilitację, by 75-latek mógł wrócić do pełni sprawności.
– Kiedy Ricky (Richard Eaton, przyp. red.) mnie uratował, powiedziałem: "Bogu dzięki, że przyszedłeś!". Miałem mnóstwo szczęścia, następnym razem będę bardziej uważać – zakończył Chris Cummins.
Im ciaśniej, tym lepiej. Rozmowa z polskim grotołazem
Piotr Kawiak to polski pasjonat spacerów po górach i jaskiniach. Kilka lat temu zdecydował się opowiedzieć naszej redakcji, jak radzi sobie z wąskimi przestrzeniami i jak uwolnić się z zakleszczenia.
– Jeżeli chodzi o zaklinowanie się, to trzeba się naprawdę postarać, by gdzieś tam utknąć. To nie jest łatwe i najczęściej wynika z błędu – mówił nam wówczas Piotr Kawiak. Całą rozmowę z naszym grotołazem znajdziecie tutaj.