logo
Jan Englert w gorzkim wyznaniu. "Gdzie jest moje miejsce? Nigdzie. Umieram" Fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER
Reklama.

Jan Englert w gorzkim wyznaniu. "Gdzie jest moje miejsce? Nigdzie. Umieram"

Pod koniec 2021 roku aktor udzielił wywiadu Plejadzie. Tam postawił sprawę jasno, mówiąc o tym, że "jest przeciwnikiem zwierzania się światu z chorób, zdrad i cierpień". Wyjaśnił, że choroba nie odbiła się znacząco na jego codziennym funkcjonowaniu.

"Mając tyle lat, ile mam, po prostu żyję. Nie umieram ani nie skradam się do umierania. Po prostu żyję i kolekcjonuję ludzi. Gdybym spojrzał w przeszłość, to moje życie składa się z rozdziałów i podrozdziałów, którymi były spotkania z ludźmi ciekawszymi ode mnie" – powiedział Jan Englert.

80-letni Englert nie skarży się jednak na problemy zdrowotne. Co więcej, wygląda na to, że jest w dobrej formie. W połowie czerwca padł ostatni klaps na planie filmu "Skrzyżowanie" Dominiki Montean-Pańków, gdzie zagrał główną rolę.

Ostatnio zaś wybitny aktor pokusił się zaś o gorzkie wyznanie. Podczas wywiadu z serwisem PAP Life zapytano go o plany na przyszłość, konkretniej o to: "gdzie widzi swoje miejsce w tym świecie?".

"Gdzie jest moje miejsce? Nigdzie. Umieram. Dlatego nie mam z tym najmniejszego problemu. Znaczy mam, bo się martwię o tych, których w tej chwili uczę. Martwię się z pozycji człowieka, który przeżył inny świat i inne życie" – doprecyzował artysta.

"Uważam, że moje pokolenie jest najszczęśliwsze w historii tego kraju. Przeżyliśmy wszystko. Ja nawet sięgnąłem wojny, choć jej nie pamiętam" – ocenił mąż Beaty Ścibakówny.

"Stalinizm przeżyłem już świadomie, wszystkie odwilże, wszystkie rozczarowania odwilżami. Zdumiewa mnie, że nie jesteśmy w stanie nic się nauczyć, że popełniamy te same błędy. Tak naprawdę nie umiemy pracować dla sprawy. Umiemy umierać dla sprawy. Ja jestem zwolennikiem pracy organicznej" – dodał.

Aktor i dyrektor artystycznego Teatru Narodowego w Warszawie ma tętniaka aorty

Pod koniec 2021 roku w księgarniach pojawiła się książka Jana Englerta "Bez oklasków". To właśnie w niej Englert przyznał się do problemów zdrowotnych. "Okres gwarancyjny minął, jeszcze jestem trochę na rękojmi. Generalnie rzecz biorąc: lakier i blacha w porządku, ale co z układem wydechowym? Czy skrzynią biegów?" – pisał, nie tracąc humoru.

Oznajmił, że ma tętniaka aorty szyjnej. Lekarze poinformowali go jednak, że w jego wieku "już się go nie rusza". – Trzeba tylko sprawdzać co jakiś czas. No i tyle – napisał i dodał żartobliwie, że nawet jest zadowolony z tej sytuacji, bo "jakby odłożył łyżkę, to już na amen".

"Jeśli to wygląda na żart, śpieszę ze sprostowaniem: zupełnie nie żartuję! Naprawdę uważam, że najlepsze, co mogę zrobić dla siebie w swoim wieku, to modlić się o szybką i zdrową śmierć. Umrzeć zdrowym. To byłoby fantastyczne. Wiem, że to jest straszne dla bliskich, którzy zostają, ale dla klienta idealne" – stwierdził ukochany Beaty Ścibakówny.