To nie tak, że się nie myjemy. Owszem, badania pokazują, że ponad połowa Polaków nie używa antyperspirantu, a przed pandemią zaledwie 30-40 proc. osób myło regularnie ręce, ale problemy z pasożytami i chorobami skóry dotyczą także tych "czystych". Lekarzy nie dziwi już widok grzybicy w rozwiniętym stadium ukrytej pod żelowymi paznokciami, czy pani w średnim wieku, która boryka się z wszami łonowymi. Jeśli do tego dołożyć nie najlepszy stan uzębienia Polaków, wszystko to razem pokazuje szerszy obraz naszego społeczeństwa widziany przez pryzmat higieny, o którą w gruncie rzeczy chcielibyśmy dbać.
Reklama.
Reklama.
Paznokcie od pani z Instagrama
Sieć jest pełna zdjęć i filmików wrzucanych przez pracownice salonów kosmetycznych. Stylistki pokazują, co zastają pod paznokciami klientek.
"Dziś ściągam manicure u nowej pani i takie coś. Załamka" – napisała na lokalnej grupie jedna z wrocławskich manicurzystek przy zdjęciu paznokcia z wielką, zieloną plamą (daruję widok).
W komentarzach od razu "zdiagnozowano", że to pałeczka ropy błękitnej. Przy okazji nie brakowało uwag na temat tego, że "tak się kończy robienie sobie paznokci u pań z Instagrama".
I faktycznie, szukając oszczędności, a przy okazji chcąc o siebie zadbać, wiele Polek decyduje się na udział w "szkoleniach" lub zwyczajnie wybiera salon, w którym niespecjalnie przykłada się wagę do higieny. Dyskusyjne jest jednak samo słowo "zadbać".
Zadbana mamusia, a pod paznokciami jaja owsików i bakterie kałowe
Widok matek małych dzieci, również niemowląt, które mają kilku(nasto) milimetrowe paznokcie nie dziwi lekarki rodzinnej, dr Grażyny Wiedermann. Jak mówi w rozmowie z naTemat, co prawda zawsze zachęca młode mamy do tego, żeby skróciły paznokcie, ale z reakcją bywa różnie.
– Tymczasem nie jest tajemnicą, że długie paznokcie znacznie trudniej utrzymać w czystości i higienie. Zostają pod nimi resztki jedzenia, a niewykluczone, że mogą dostać się tam chociażby jaja pasożytów – tłumaczy lekarka. Doczyszczenie takich paznokci podczas klasycznego mycia rąk jest więc praktycznie niemożliwe.
Z dłoni matek do brzuszków dzieci droga nie jest daleka, ale wiele kobiet zdaje się o tym nie myśleć. Lęki przed zachorowaniami są jakby mniejsze, bo przecież mentalnie przyjmujemy, że chorobę łatwiej złapać jest nie z "wypielęgnowanych" paznokci, lecz np. od człowieka w kryzysie bezdomności, który z odległości sygnalizuje, że z higieną może mieć problem. To jednak wcale nie do końca prawda.
Wszy, czyli nie tylko problem dzieci
Przykład tego, że skrajnie poważne problemy higieniczne dotykają nie tylko "zaniedbanych", podaje parazytolog z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, dr Jarosław Pacoń.
– Do mojego gabinetu zapukali studenci, którzy w opakowaniu po tik-takach przynieśli maleńkiego owada. Przyszli, żeby zapytać co to – opowiada w naTemat dr Jarosław Pacoń z wrocławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego.
– Początkowo myślałem, że to nimfa kleszcza, ale przyglądając się bliżej, dostrzegłem, że to nic innego jak wesz łonowa, którą złapali w akademiku. Przyniósł im ją kolega, którego przewaletowali – opowiada naukowiec.
Czy studenci wyglądali na zapuszczonych i zaniedbanych? Bynajmniej nie. Mimo to inwazja wszy łonowych dopadła także ich, podobnie jak dopada ich koleżanki z akademika i inne, względnie zadbane osoby.
Skąd się wzięły? Wszawicą łonową można zarazić się używając pożyczonego ręcznika lub śpiąc w pościeli osoby, która boryka się z problemem. Nie jest wykluczone również zarażenie się na siłowni czy basenie.
Zwykle przyczyną złapania tych konkretnych pasożytów są jednak kontakty seksualne.
Zero waste, czyli jak zapluskwić sobie mieszkanie
Pasożyty to nie tylko te, które żyją w nas czy na nas, ale też takie, które upodobały sobie człowieka w najbliższym otoczeniu.
Wśród nich również są wszy ubraniowe, ale też pluskwy. Oba rodzaje możemy sobie przynieść do domu z używanymi rzeczami.
– Pamiętam panią, która była właścicielką sklepu z odzieżą używaną, a w domu zrobiła sobie magazyn. Okazało się, że w ubraniach były pluskwy. Konieczna była dezynsekcja całego budynku, bo rozniosły się po wszystkich sąsiadach – mówi dr Jarosław Pacoń.
Taka sama sytuacja może spotkać osoby, które lubują się w renowacji mebli z tzw. wystawki. Ponieważ pluskwy żyją zwykle w meblach tapicerowanych, do domu możemy sobie je przynieść ze starym krzesłem lub kanapą, którą kupimy na targu staroci.
Swego czasu w mediach regularnie pojawiały się także informacje, że pluskwy atakowały pasażerów pociągów. Artykuły o tym, że w PKP pasażerowie znaleźli pluskwy, publikowano zresztą nawet w 2021 roku.
Inwazja pasożytów na wakacjach częstsza niż w innych okresach?
Mówi się, że wakacje są "sezonem" na pasożyty, ale obfituje w nie również początek roku szkolnego. Skąd się biorą? Najczęściej przenoszą je dzieci. – Wszy często przywożą obozowicze, którzy złapali je od zarobaczonego kolegi lub w pościeli, której ktoś nie doprał. Podobnie sytuacja ma się z owsikami. Tu sezon zaczyna się we wrześniu, wraz z powrotem dzieci do szkół – tłumaczy dr Jarosław Pacoń.
Jeśli ktoś liczy, że dziecko prędzej czy później nie zetknie się z którymś z pasożytów, raczej jest w błędzie. Parazytolog przytoczył badania, które jeszcze w latach 80. wykonano w jednym ze żłobków. – Zbadano placówkę pod kątem obecności jaj owsików. Jak się okazało, były wszędzie. Nie tylko na klamkach czy pościeli, ale też na zabawkach czy nawet na mydle – tłumaczy.
Winnymi przenoszenia się owsicy często są jednak nie dzieci, lecz dorośli, ponieważ to oni zwykle nie przeprowadzają skutecznego odrobaczania u siebie. – Kiedy owsica pojawia się u dziecka, terapię trzeba przeprowadzić u wszystkich domowników. Dorośli nie mają objawów, prawdopodobnie przez mniej wrażliwe błony śluzowe odbytu, jednak to nie znaczy, że problem ich nie dotyczy – mówi w naTemat parazytolog.
Innym problemem dominującym latem, o którym mówi dr Grażyna Wiedermann jest glistnica, czyli choroba wywoływana przez pasożyta, jakim jest glista ludzka. – W obszarze wiejskim, na terenie którego pracuję, jest wiele domów, które nie są skanalizowane. To właśnie w tych rodzinach pojawia się problem glistnicy – tłumaczy lekarka.
Pyszne truskawki z tasiemcem w gratisie
Jaki związek mają glisty z kanalizacją? Okazuje się, że dość ścisły, bo jaja pasożytów przenikają do ziemi w obszarze wylewisk szamb, skąd mogą zarazić się nimi zwierzęta lub ludzie, którzy zjedzą nieumyte warzywa lub owoce.
Podobnie ma się sytuacja w przypadku jednego z rodzajów tasiemca. Ratownik medyczny Janek Świtała opublikował na Instagramie zdjęcie RTG mózgu jednego z pacjentów, który zaraził się bąblowicą, czyli chorobą wywoływaną przez jeden z rodzajów tasiemca. To właśnie w mózgu między innymi pojawiają się widoczne zmiany.
Higiena Polaków - bywa z nią różnie
Choć statystycznie wypadamy różnie, większość Polaków raczej deklaruje, że myje się regularnie. Regularnie zmienimy też bieliznę, choć jak pisaliśmy w naTemat, są i tacy, którzy niespecjalnie przejmują się podstawowymi zasadami higieny i majtki zmieniają nawet raz na cztery dni lub... nie są w stanie odpowiedzieć na pytanie, jak często to robią. Takie badania przeprowadził TNS Polska.
Znacznie gorzej jest z myciem zębów. W 2014 roku 800 tysięcy Polaków deklarowało, że nie posiada i nigdy nie posiadało własnej szczoteczki do zębów. Tymczasem to profilaktyka pozwala zapobiegać chorobie próchnicowej, z którą niezmiennie jako naród mamy problem. 10 procent mężczyzn i 3 procent kobiet nigdy w życiu nie było u dentysty (dane z Ministerstwa Zdrowia).
Badania przeprowadzone w 2009 r. przez Warszawski Uniwersytet Medyczny pokazały, że przeciętny Polak po 35. roku życia ma jedynie 21 zębów. Ponad 40 proc. osób po ukończeniu 65 lat nie miało już żadnego.
Sytuacja poprawiła się między 2016 a 2019 rokiem, gdzie w badanej grupie wiekowej 35–44 lata stwierdzono rzadsze występowanie próchnicy.
Później przyszła pandemia i pozytywny trend znów się odwrócił. Badania zlecone pod koniec 2020 roku przez Medicover Stomatologia pokazały, że 68 proc. pacjentów w 2020 roku wymagało leczenia przynajmniej jednego zęba. 41 proc. pacjentów z niego zrezygnowało, a 30 proc. pacjentów, którzy zgłaszali się do dentystów podczas pandemii, robiło to wyłącznie z powodu bardzo silnego bólu. Przyczyną było odwlekanie i przekładanie wcześniejszych wizyt.
Dziś statystycznie wygląda to nieco lepiej, bo codzienne mycie zębów dwa razy dziennie deklaruje 60 proc. Polaków, a raz dziennie 20 proc. To jednak deklaracje, które trudno zweryfikować, bo nieprzestrzeganie podstawowych zasad higieny raczej jest powodem do wstydu.
O tym, że oświadczenia mogą niekoniecznie pokrywać się z faktami, świadczą natomiast inne dane, które wskazują, że nawet 90 (i więcej) proc. naszych rodaków ma próchnicę. Problem dotyczy także dzieci.
Problemy stomatologiczne wynikają z jeszcze jednego czynnika, jakim jest ograniczony dostęp do opieki stomatologicznej. Polacy przyzwyczaili się, że do dentysty chodzi się jedynie prywatnie, a niektórych zwyczajnie na to nie stać. Nic dziwnego, bo prywatne leczenie zęba to zwykle koszt od 150 złotych w górę, a już leczenie kanałowe to kwoty przynajmniej rzędu kilkuset złotych.
Poziom dbania o zęby jest także nadal wyznacznikiem tego, jak daleko jesteśmy cywilizacyjnie. Im kraj jest bardziej rozwinięty, tym problem próchnicy dotyczy go mniej. Przykładem może być Szwecja. Jak pisała Gazeta Prawna, szwedzcy dentyści przyjeżdżali właśnie do Polski, żeby zobaczyć dziurawe mleczaki, ponieważ w ich kraju problem w ogóle nie występuje.
Poziom higieny nie zadowala. Jak często myją się Polacy?
Badania na temat tego, jak często myją się Polacy przedstawiała w Pulsie Medycyny dr Aleksandra Jaremków z Zakładu Zdrowia Środowiskowego i Medycyny Pracy Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Jak tłumaczyła, z badań sprzed pandemii wynika, że 27 proc. badanych deklarowało, że myje się co najmniej 2 razy dziennie, 53 proc. - raz dziennie, 11 proc. bierze prysznic raz na 2 dni. W celu pozbycia się nieprzyjemnego zapachu – 65 proc. myje się, ok. 30 proc. przebiera się w czyste ubranie, 15 proc. stosuje perfumy/wody toaletowe. Ponad połowa Polaków nie używa antyperspirantów. W kontekście higieny jamy ustnej – ok. 75 proc. Polaków wskazuje, że myje zęby co najmniej 2 razy dziennie. Bieliznę zmienia codziennie ok. 80 proc. badanych, a głowa najczęściej jest myta raz na 2 lub 3 dni.
Po pandemii Polacy zaczęli natomiast częściej myć ręce. Badania na ten temat przeprowadził CBOS. Powyżej 80 proc. Polaków deklarowało, że podczas pandemii regularnie myje ręce. Przed pandemią analogiczny nawyk deklarowało 30-40 proc. ankietowanych.