Jedni hakerzy atakują strony rządowe i ośrodki wywiadowcze, a inni obierają na cel... strony porno. Grupa Konsorcjum twierdzi, że włamała się na gigantyczny serwis z „filmikami” i ukradła informacje o dziesiątkach tysięcy użytkowników.
Loginy, hasła i adresy poczty elektrocznej 73 tysięcy osób. Do tego częściowe dane 40 tysięcy kart kredytowych. Rzekomy „łup” debiutującej w sieci grupy Konsorcjum jest zaiste imponujący.
Część danych hakerzy opublikowali już w internecie. Będzie to szczególnie krępujące dla 82 pracowników amerykańskiego rządu i wojska, którzy wykupili dostęp do archiwów używają służbowych skrzynek (z prawdziwymi nazwiskami i końcówką .gov lub .mil). "To strona porno, więc nie mogło ich zabraknąć", ironizowali internetowi złodzieje.
Jakie zabezpieczenia?
Digital Playground, bo tak nazywa się zaatakowany serwis, zablokował w tej chwili dodawanie nowych użytkowników. Jego właściciel, firma Manwin, bada włam. Ma w tym coraz więcej praktyki – dwa tygodnie temu hakerzy uderzyli na forum innej z zarządzanych przez nią witryn, YouPorn, i wykradali dane 6 tys. osób.
Sami hakerzy zwracają uwagę na to, jak słabo chronione są strony należące do Manwin. „To było zbyt kuszące. Te zabezpieczenia można by uznać za żart. Żart, który spodobał się nam dużo bardziej niż im”, napisali w swoim pierwszym oświadczeniu.
Nie wiadomo jeszcze, czym dokładnie jest Konsorcjum. Jego członkowie twierdzą, że mają powiązania z najbardziej znanym hakerskim kolektywem świata – Anonimowymi.
Częsty cel
Ataki na strony z filmami pornograficznymi nie są w ostatnim czasie rzadkością. W połowie lutego nastoletni haker z Maroka, również identyfikujący się z Anonimowymi, miał wykraść dane 350 tys. użytkowników serwisu Brazzers.
Trzy miesiące wcześniej pakistańska grupa Robot Pirates włamała się na 150 indyjskich serwisów erotycznych. Przy odrobinie zaparcia można dopatrywać się w tym nawet politycznego podtekstu - Indie i Pakistan to od lat zacięci wrogowie.
W czerwcu cyberprzestępcy z LulzSec opublikowali 26 tysięcy loginów, haseł i adresów mailowych klientów pron.com. Przypomnieli przy okazji, że internauci mają zgubną tendencję używania takich samych danych dla wszystkich swoich kont – od prywatnych skrzynek po profile na serwisach społecznościowych. „Sprawdźcie sobie, czy wasi znajomi lubią oglądać porno w sieci”, zachęcali. Sytuacja postawiła w gotowości administratorów Facebooka, którzy dopasowali ujawnione adresy do zarejestrowanych użytkowników i skasowali ich hasła. W tym przypadku wiele e-maili również kończyło się na .mil i .gov.