Do kolejnego incydentu rzucającego cień na SOP miało dojść 2 maja na terenie kompleksu przy ul. Podchorążych w Warszawie. Tam siedzibę ma nie tylko Służba Ochrony Państwa, ale także Centralne Biuro Śledcze Policji oraz Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej. Na parkingu spłonęło auto specjalne z kosztowną aparaturą podsłuchową.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O incydencie opinia publiczna dowiedziała się dzięki anonimowemu informatorowi, który postanowił skontaktować się z TVN24. Jak twierdzi, szefostwu zależy, by sprawę wyciszyć.
"Pożar wybuchł w garażu, w którym trzymane są specjalistyczne auta, często warte grube miliony, na przykład wyposażone w zagłuszarki sygnału telefonów czy z urządzeniami antypodsłuchowym" – przekazał dziennikarzom rozmówca z SOP, który prosił o zachowanie anonimowości.
Z ustaleń TVN24 wynika, że do zdarzenia miało dojść 2 maja na terenie kompleksu przy ul. Podchorążych w Warszawie. Co więcej, przyczyną pożaru skody miał być... podłączony prostownik.
– Nasi funkcjonariusze nieudolnie podpięli auto do gniazdek. A może precyzyjniej: nie tyle auto, co zainstalowany na nim sprzęt ładowali. To nie był zwykły samochód, bo była w nim zainstalowana technika operacyjna – zdradził rozmówca.
Z relacji innego anonimowego świadka wynika, że w aucie służb była tzw. jaskółka, czyli sprzęt do podsłuchiwania i namierzania telefonów komórkowych."Takie urządzenie jest warte około 400 tysięcy złotych i może być używane do podsłuchiwania" – podkreślił.
"Jaskółka" i sprzęt warty 400 tys. złotych
Jak podaje portal niebezpiecznik.pl, "jaskółka" imituje nadajnik stacji bazowej telefonii komórkowej. "Telefony w okolicy zauważają, że pojawił się mocniejszy sygnał i przypinają się na fałszywy nadajnik" – możemy przeczytać. Nie wiadomo jednak, jaki dokładnie model sprzętu spłonął.
Dopytywana o zdarzenie przez portal oficer prasowa mazowieckiej straży pożarnej Katarzyna Urbanowska wyjaśniła: "Poproszono mnie, by w sprawie wszelkich ustaleń na temat tego pożaru odsyłać do rzecznika SOP". Jak dodała, "takie ma polecenie". Rzeczniczka wyjawiła jedynie, że w akcji brało udział osiem zastępów oraz 23 strażaków.
O komentarz do sprawy portal zwrócił się także wprost do Służby Ochrony Państwa. "Podległa komórka organizacyjna realizuje czynności operacyjno-rozpoznawcze wyłącznie w domenie niejawnej, jedynie na podstawie i w granicach prawa, którego zakres w sposób ścisły reguluje ustawa o SOP oraz wynikające z niej akty wewnętrznego kierowania" – przekazał rzecznik formacji pułkownik Bogusław Piórkowski.
Podkreślił, że "szczególnie chronione jest dobro, jakim jest zachowanie poufności sfery operacyjno-rozpoznawczej, determinujące bezpieczeństwo zaangażowanych funkcjonariuszy oraz skuteczność podejmowanych działań, publikowanie informacji fragmentarycznych, mających charakter aluzyjny lub insynuacyjny, może przyczynić się do obniżenia potencjału służby w dziedzinie rozpoznawania zagrożeń względem ochranianych osób i obiektów".