
Z drugiej strony mieliśmy zaś pokłosie mowy nienawiści, jaką wymierzono w transseksualną posłankę Grodzką. Pod oknem Rafalali, jednej z najbardziej znanych osób transseksualnych w Polsce, ktoś napisał na ścianie "pedał" i dodał strzałkę wskazującą na jej okno. Ona sama twierdzi, że to właśnie efekt sejmowej dyskusji o związkach partnerskich.
Dr Michał Bilewicz, ekspert Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego, mówił w radiu TOK FM, że używanie języka nienawiści przez polityków i komentatorów zawsze niesie za sobą duże niebezpieczeństwo.
Już dawno stwierdzono, że częstsze problemy psychiczne u osób nieheteroseksualnych, takie jak zaburzenia lękowe czy uzależnienie od alkoholu, w dużej mierze wynikają z tzw. stresu mniejszości, czyli z bycia notorycznie narażonym na ośmieszające i dyskredytujące uwagi ze strony otoczenia. Politycy, którzy posługują się takim językiem, jak posłanka Pawłowicz, tworzą normę homofobicznej dyskryminacji, która potem prowadzić może nawet do uzależnień czy samobójstw osób nieheteroseksualnych. CZYTAJ WIĘCEJ
"Trudno obarczać odpowiedzialnością posłów"
Czytaj także: Środa i Hartman chcą powołać nową komisję poselskiej etyki. Oceniać będą etycy, nie politycy
Socjolog, prof. Andrzej Zybertowicz twierdzi co innego. Jego zdaniem polityczna mowa nienawiści bardzo łatwo może znaleźć odzwierciedlenie w atakach, nie tylko słownych, na konkretne osoby. – Skąd ludzie wiedzą, co jest dopuszczalne w życiu społecznym? Z telewizji, gdzie widzą i słuchają polityków. Niestety, do programów telewizyjnych najczęściej są zapraszani właśnie ci, którzy w największym stopniu posługują się językiem nienawiści – dodaje.