Hugh Grant jako Umpa-Lumpa w "Wonce"
Hugh Grant gra Umpę-Lumpę. Fot. Kadr z trailera filmu "Wonka"

Nie ucichły jeszcze kontrowersje po publikacji pierwszego zdjęcia siedmiu krasnoludków w nowej "Królewnie Śnieżce", a pod ostrzałem znalazł się film "Wonka" z Timothee Chalametem. A dokładniej Hugh Grant, który wcielił się w małego Umpę-Lumpę. Tę dość dziwną decyzję castingową skrytykował niskorosły aktor.

REKLAMA

"Wonka" to kolejny film o stworzonym przez Roalda Dahla magiku i wynalazcy Willym Wonce. Do tej pory powstały dwie ekranizacje kultowej książki dla dzieci "Charlie i fabryki czekolady": w 1971 roku Willy'ego Wonkę zagrał Gene Wilder, a w 2005 r. Johnny Depp. Film, w którym w Wonkę wcielił się nominowany do Oscara Timothee Chalamet, pokaże przygody bohatera przed założeniem słynnej fabryki czekolady. Poza Chalametem w głównej obsadzie znaleźli się: Hugh Grant ("To właśnie miłość", "Dziennik Bridget Jones", "Dżentelmeni"), Calah Lane ("Nadejdzie ten dzień"), Keegan-Michael Key ("Bal", "Schmigadoon"), Paterson Joseph ("Vigil", "Noughts + Crosses"), Matt Lucas ("Paddington", "Mała Brytania"), Mathew Baynton ("Pomyleni", "Duchy"), nominowana do Oscara Sally Hawkins ("Kształt wody", cykl "Paddington", "Spencer"), Rowan Atkinson (filmy z cyklu "Johnny English" i "Jaś Fasola", "To właśnie miłość"), Jim Carter ("Downton Abbey") oraz laureatka Oscara Olivia Colman ("Faworyta"). W pozostałych rolach występują Natasha Rothwell ("Biały Lotos", "Niepewne"), Rich Fulcher ("Historia małżeńska", "Rozczarowani"), Rakhee Thakrar ("Sex Education", "Cztery wesela i pogrzeb"), Tom Davis ("Paddington 2", "King Gary") oraz Kobna Holdbrook-Smith ("Paddington 2", "Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera", "Mary Poppins powraca"). Premierę "Wonki", którego reżyserem oraz scenarzystą (wraz z Simonem Farnabym) jest Paul King, twórca obu części "Paddingtona", zaplanowano tuż przed świętami Bożego Narodzenia, 14 grudnia.

Hugh Grant jako mały Umpa-Lumpa w "Wonce". Krytykuje go niskorosły aktor George Coppen

Trailer "Wonki" wywołał zdziwienie, gdy Hugh Grant ukazał się w nim jako mały, zielonowłosy Umpa-Lumpa. "Malutki Grant" szybko stał się viralem, posypały się memy i nie brakuje opinii, że widok pomniejszonego komputerowego aktora jest krindżowy. Tę decyzję castingową skrytykował również brytyjski, niskorosły aktor George Coppen ("Akademia Dobra i Zła"). Jego zdaniem aż się prosiło obsadzić w roli Umpy-Lumpy osobę z niskorosłością.

– Wielu niskorosłych aktorów czuje się, jakbyśmy byli wypychani z branży, którą kochamy. Wiele osób, w tym ja, twierdzi, że osobom z niskorosłością powinno się oferować zwyczajne role w dramatach i telenowelach, ale nam się ich nie oferuje. Jedne drzwi są przed nami zamykane, ale zapomnieli otworzyć następne – powiedział Coppen w BBC.

logo
Fot. Kadr z trailera filmu "Wonka" / materiały prasowe

W zwiastunie Wonka mówi do Umpy-Lumpy, który jest zamknięty w szklanym słoju: "Więc to ty jesteś tym zabawnym małym mężczyzną, który mnie śledzi?". Ten odpowiada, że "ma całkowicie respektowany wzrost" dla swojego gatunku. Podczas gdy Umpa-Lumpa w wersji Hugh Granta ma 50 cm wzrostu, to średni wzrost osoby dorosłej z niskorosłością wynosi 147 cm.

Coppen skrytykował też wygląd komputerowego Umpy-Lumpy. Powiększyli jego głowę, więc wygląda na większą. Pomyślałem: co do cholery mu zrobiliście? – mówił aktor w BBC. Jego krytyka nie jest bezpodstawna: w poprzednich filmach o Willym Wonce postaci rasy Umpa-Lumpa byli grani przez niskorosłych aktorów.

Afera z krasnoludkami w aktorskiej "Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach"

Podobna afera dotyczyła ostatnio baśniowych krasnoludków. "Królewna Śnieżka" to nadchodzący musical w reżyserii Marca Webba ("Niesamowity Spider-Man", "500 dni miłości"), aktorska wersja animacji "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków" Disneya z 1937 roku. Jego światowa premiera zaplanowana jest na 22 marca 2024 roku. W główną rolę wciela się Rachel Zegler ("West Side Story" z 2021 roku), a Złą Królową gra Gal Gadot ("Wonder Woman").

W tym miesiącu o filmie zrobiło się głośno za sprawą zdjęcia, który wyciekło z planu i po raz pierwszy pokazuje siedmiu krasnoludków (jest na nim również dublerka Rachel Zegler). Brytyjski dziennik "Daily Mail" wymownie nazwał je: "Królewna Śnieżka i Siedmioro... Politycznie Poprawnych Towarzyszy", o czym w naTemat szerzej pisał Bartosz Godziński w tekście "Disney chciał być poprawny, ale ostro przegiął. Tak przedstawił krasnoludków w "Królewnie Śnieżce".

"Internauci [...] nie dowierzali, że Disney naprawdę obsadził aż sześcioro aktorów o standardowym wzroście, by "uniknąć wzmacniania stereotypów". Inny niż w kreskówce kolor skóry czy płeć wywołały spodziewane poruszenie i komentarze, ale to fikcja i film z XXI wieku, więc wszystko jest możliwe. Prawdziwym problemem (oprócz rzecz jasna hejtu) jest jednak ponowne wykluczanie niskorosłych aktorów" – czytamy.

"Tak więc mają jedną małą osobę grającą krasnoludka, aby być bardziej 'poprawnym politycznie'? Zatem sześć innych małych osób nie dostało pracy ani czeku i to ma być bardziej 'wrażliwe'?" – napisała Tomi Lahren, komentatorka "Fox News". Wybuchła burza i nawet Disney początkowo zaprzeczył, że to autentyczne fotki z aktorskiego remake'u. Potem jednak wytwórnia przyznała, że to rzeczywiście zdjęcia z ich filmu, ale "nieoficjalne".

Przypomnijmy, że remake "Królewny Śnieżki" skrytykował wcześniej Peter Dinklage, gwiazda "Gry o tron", również niskorosły aktor. Nie spodobał mu się fakt, że w filmie będą stereotypowe krasnoludki.

"W jednej sprawie jesteście postępowi, ale jednocześnie robicie cholernie zacofaną historyjkę o siedmiu krasnoludkach żyjących razem w jaskini. Co wy, do ku**y, ludzie robicie? Czy do tej pory nie udało mi się nic osiągnąć w sprawie niskorosłych osób? Chyba nie krzyczę wystarczająco głośno" – tłumaczył w wywiadzie Dinklage, który swoimi rolami przełamuje stereotypowe przedstawianie niskorosłych osób w popkulturze.

"Disney posłuchał Petera Dinklage'a, ale zrobił to tak dosłownie, że najwyraźniej wyciął uwielbiane przez dzieci postacie baśniowych krasnoludków i przerobił je na sztampowe "magiczne istoty", jak ujął to "The New York Post". Tym samym strzelił sobie nawet nie w stopę, ale głowę. I dostrzegają to chyba nie tylko konserwatyści i przeciwnicy kultury woke, ale wszyscy, którzy widzą, że ostatnio poprawność polityczna w Hollywood paradoksalnie przynosi mniejszościom więcej szkód niż pożytku" – ocenił Bartosz Godziński w naTemat.

Czytaj także: