W Bieszczadach policjanci odnaleźli samotnie spacerującą 10–letnią dziewczynkę. Okazało się, że w górach zostawił ją ojciec, który polecił jej, by sama zeszła ze szczytu, a następnie znalazła transport do schroniska, w którym mieszkali. Teraz wyjaśnia, dlaczego to zrobił.
Reklama.
Reklama.
– We wtorek rodzina wybrała się na Połoninę Wetlińską. Na szczycie 10-latka poczuła się zbyt zmęczona, by iść dalej szlakiem czerwonym, jak planował ojciec. Chciała wrócić do schroniska w Wetlinie, gdzie mieszkali. Wówczas ojciecpolecił jej, by sama zeszła ze szczytu, a następnie znalazła sobie jakiś transport do Wetliny. Sam poszedł dalej z młodszymi dziećmi – relacjonuje cytowana przez Gazetę Wyborczą Katarzyna Fechner, oficer prasowy komendanta powiatowego policji w Lesku.
Zdarzenie zostało zauważone przez przewodnika, który prowadził grupę harcerzy, a następnie powiadomił odpowiednie służby. Co ważne, dziecko nie miało przy sobie telefonu. Gdyby coś się stało, nie mogłoby wezwać pomocy.
Początkowo 10-letnia dziewczynka nie była chętna do ujawnienia swojej tożsamości i miejsca zamieszkania. Na pytanie przewodnika o rodziców odpowiedziała jedynie, że są na szlaku w bieszczadzkich górach, jednak nie wskazała dokładnej lokalizacji. Po przybyciu odpowiednich służb dziecko zostało objęte opieką.
– Policjanci, którzy przybyli na przełęcz, na którą zeszła grupa, zaopiekowali się dziewczynką. Dopiero im przyznała się, że ma 10 lat i dzień wcześniej z Warszawy, w której mieszka, przyjechała w Bieszczady z ojcem i młodszymi braćmi – poinformowała podkarpacka policja.
10-latka sama w Bieszczadach. Sprawą zajmie się sąd
Według ustaleń funkcjonariuszy rodzina wyruszyła we wtorek na Połoninę Wetlińską. Na szczycie dziewczynka poczuła się zbyt zmęczona, aby kontynuować wędrówkę czerwonym szlakiem, zgodnie z życzeniem ojca. Zamiast tego, wyraziła pragnienie powrotu do schroniska w Wetlinie, gdzie wcześniej wynajmowali pokój.
Okazało się, że ojciec dziewczynki polecił jej zejście ze szczytu i znalezienie transportu do Wetliny. Sam zaś wraz z pozostałymi młodszymi dziećmi kontynuował trasę według wcześniejszego planu.
– Tłumaczył, że córka jest bardzo samodzielna. W Warszawie, gdzie mieszkają, wraca ze szkoły sama – opowiada Katarzyna Fechner.
10-letnia dziewczynka została bezpiecznie przewieziona z powrotem do miejscowości, w której przebywali. Policjanci sprowadzili też jej ojca z gór. Sprawa zostanie teraz rozpatrzona przez sąd rodzinny.
Rodzicom dziecka grozi mandat w wysokości od 20 do 5000 zł za złe sprawowanie opieki rodzicielskiej, a także kuratela. Sąd rodzinny może im odebrać lub ograniczyć prawa rodzicielskie.
Jestem lingwistką, zoopsychologiem, behawiorystką i trenerką psów. Na łamach portalu naTemat doradzam, jak mądrze wychowywać czworonogi i bronię praw zwierząt. Poruszam też inne tematy, które są dla mnie ważne.