Te, które nie chcą być polskimi Madonnami, już nie muszą martwić się o swój los. W pogotowiu dla każdej osamotnionej czeka mąż do wynajęcia. Ale bez złudzeń. Prędzej zepsuje i tak już szwankujący zamek w drzwiach niż ten w twojej najlepszej sukience, rzucając się na ciebie oszalały z chuci. Bo męża do wynajęcia nie znajdziesz wśród ofert matrymonialnych, ale między usługami majstrów i dużych ekip remontowych.
W czym może pomóc mąż do wynajęcia? Większość jego świadczeń nie różni się niczym od wykonywanych przez znanych nam od lat majstrów. Świeże jest tylko połączenie profesji hydraulika, elektryka i montera. - Nie ma zadania porządkowego, którego się nie podejmę. Różnica polega na tym, że większość firm nie wykonuje małych usług. Glazurnicy nie chcą podklejać dwóch ruszających się na podłodze płytek. A ja z chęcią się tym zajmę – mówi Grzegorz Cieślak, pan Złota Rączka.
Hire a husband, hire a hubby
Podobno pomysł na „wynajem mężów” przywędrował z Włoch. Później rozprzestrzenił się w Australii, w Rosji, w Czechach, w Niemczech czy w Stanach Zjednoczonych. I już od jakiegoś czasu mężowie do wynajęcia czują się świetnie w Polsce. Dlaczego? Jest popyt. Samotnych kobiet coraz więcej, a mężowie tych zajętych nie pałają chęcią do domowych obowiązków. Bo swoje zrobili już w pracy. Zamiast czekać miesiącami na wykonanie zadania przez partnera, brata, czy wujka, wystarczy zadzwonić i umówić się na wizytę. Bez próśb i przypominania. Co więcej, taki mąż jeszcze po sobie posprząta. Co mówią o mężach ci, którzy korzystają z jego usług? - Jestem samotną matką, ale i twardą kobietą. Wiele rzeczy robię w domu sama, ale np. mebli już nie przestawię. Robi to za mnie mąż do wynajęcia. – mówi Iza, mama Antka i Wojtka.
Z usług „mężów” korzystają nie tylko singielki i niezadowolone ze swoich partnerów kobiety. Do firm często zgłaszają się również mężczyźni, którzy z różnych powodów – braku czasu, czy po prostu strachu przed fizyczną pracą, nie mogą samodzielnie odrobić zadań domowych. Żaden z mężów do wynajęcia nie chce skomentować leniwego podejścia do życia dzisiejszych mężczyzn. - Dziś wszystkie zachowania są standardem. Niektórzy panowie nie umieją wkręcić żarówki, innym po prostu się nie chce wyjaśnia Grzegorz Wajdowicz, Facet z Wenus.
Oprócz usług świadczonych przez mężczyzn coraz częściej natrafić można na oferty pań. „Żona do wynajęcia” pomoże w pracach domowych, praniu, prasowaniu czy sprzątaniu. I skutecznie zdusi małżeńskie kłótnie o podziale obowiązków już w zarodku.
Skąd taka popularność mężów do wynajęcia? Wszyscy wiedzą, że chwytliwa nazwa to już połowa sukcesu. A ta wśród większości klientów wywołuje śmiech i dwuznaczne skojarzenia. Nie ma się co jednak łudzić. Ten mąż nie pozwoli wypłakać się w rękaw, nie szepnie do ucha „dobranoc” i nie weźmie na swoje barki poważnych decyzji. Zamiast wziąć się za zamek od twojej sukienki, raczej przejdzie do zepsutego zamka w drzwiach. Jeżeli zechce wyjść na spacer, to tylko z twoim psem. - W naszej firmie nigdy nie oferowaliśmy usług matrymonialnych. Zapewniamy paniom towarzystwo jedynie podczas zakupów. Tylko przez chwilę wynajmowaliśmy mężczyzn, którzy chodzili z klientkami na wesela, czy inne uroczystości rodzinne. Panie są jednak różne, niektóre wyobrażały sobie zbyt wiele. Nie chciałem narażać dobrego imienia firmy i szybko zrezygnowałem z tego rozwiązania – tłumaczy Grzegorz Wajdowicz z „Facetów z Wenus”.
Marne są też szanse na wysokie przeżycia estetyczne. O tym, że do naszych drzwi zapuka hydraulik podobny do tego z kampanii społecznej reklamującej polskich pracowników, można jedynie pomarzyć. Większość mężów na godzinę z góry uprzedza, że ich firma nie jest agencją modeli i nie ma stuprocentowej pewności, że pomocnik będzie w naszym typie. Nadzieje na dwuznaczne propozycje są więc płonne.
Za to w wielu kwestiach mąż do wynajęcia będzie jak nie mąż. Wejdzie do domu i od razu zabierze się do pracy. Z marszu rzuci się na zepsuty kran, naprawi szafki w kuchni i zamontuje półki w sypialni. Nie będzie narzekał, nie poprosi o piwo, czasem nie zechce nawet kawy. A jego ceny będą atrakcyjne i jak „po znajomości”. Wizyta „męża” jest dużo tańsza niż oferta specjalisty. Wiele domowych napraw nie wymaga przecież specjalistycznego sprzętu ani wielkiej wiedzy technicznej.
Złota Rączka nie pobiera dodatkowych opłat za dojazd i zaliczek na potrzebne do wykonania zadań materiały. Za dychę może wymienić gniazdko, stówkę kosztuje podłączenie pralki. Stojący na straży porządku w Krakowie Super Faceci pomagają za 49 złotych na godzinę. Niezależnie od tego, czy mają złapać w rękę kolano pod umywalką i zamienić je na nowe, czy potowarzyszyć choremu w drodze do lekarza. Nie są jednak stuprocentowymi twardzielami. Brzydzą się fekaliów i jest to dla nich dość gruba sprawa, bo za przepchanie toalety życzą sobie 150 złotych. Mąż do wynajęcia jest bardzo tajemniczy. Dokładną cenę podaje dopiero po zapoznaniu się z trudnością zadania.
Ponieważ instytucja „męża na godziny” funkcjonuje w Polsce już od kilku lat, oferta się rozrasta. Podobno istnieją specjalne usługi przeznaczone dla homoseksualistów. Dotarcie do nich nie należy jednak do najłatwiejszych. Prawdopodobnie są one przekazywane pocztą pantoflową. W końcu w taki sposób większość klientów pozyskuje też pan Grzegorz Cieślak, Złota Rączka.
Trudno powiedzieć, jaki będzie los mężów do wynajęcia za kilka lat. Nie ulega jednak wątpliwości, że zarówno panowie, jak i panie, mają coraz mniej czasu na wykonywanie domowych prac. Dopóki więc liczba przepracowanych w tygodniu godzin się nie zmieni, Faceci z Wenus i pozostali idealni mężowie mogą spać spokojnie.