Irena Santor, którą znamy z przebojów, takich jak "Już nie ma dzikich plaż", "Tych lat nie odda nikt" czy "Powrócisz tu", przyszła na świat kilka lat przed wybuchem II wojny światowej. Była świadkiem strasznych zdarzeń. W najnowszym wywiadzie 88-letnia artystka odniosła się zaś do Powstania Warszawskiego. Zaznaczyła, że jej mąż opowiadał jej dużo o tamtych wydarzeniach.
Reklama.
Reklama.
Irena Santor o Powstaniu Warszawskim. "Zupełnie niewyobrażalna tragedia"
1 sierpnia 1944 r. wybuchło Powstanie Warszawskie. Warszawa broniła się bohatersko przez 63 dni. W tym roku obchodzimy 79. rocznicę wybuchu. Przy tej okazji "Fakt" porozmawiał z jedną z najdłużej funkcjonujących wokalistek na polskiej scenie muzycznej.
Irena Santor (z domu Wiśniewska) urodziła się 9 grudnia 1934 roku w Papowie Biskupim na Pomorzu. Pomimo że artystka nie jest urodzoną warszawianką, to przez wiele lat - jak to sama mówi - stworzyła ze stolicą silną więź.
Przyznała również, że mimo upływu lat, wydarzenia związane z Powstaniem Warszawskim wciąż są źródłem rodzinnej traumy. – Wiem dużo o powstaniu od mojego męża, który stracił w czasie walk młodszego brata. (...) 12-letni Jaś, zginął na Starym Mieście – oznajmiła.
13 sierpnia 1944 roku nastąpiło jedno z najbardziej tragicznych zdarzeń Powstania Warszawskiego. Niemiecki czołg-pułapka, niosący pół tony materiałów wybuchowych, eksplodował tuż po tym, jak powstańcy sądzili, że udało im się go przejąć. Kapitan Ludwik Gawrych "Gustaw" miał przeczucie, że może to być zasadzka.
Jednak pewna grupa powstańców zlekceważyła rozkaz dowódcy i zabrała pojazd. Przejechali nim ledwie kilkaset metrów, a czołg wybuchł, powodując śmierć 300 osób i niszcząc okoliczne budynki.
– Jaś wspólnie z kolegami wskoczył na zdobyty przez powstańców czołg. I w tym momencie maszyna eksplodowała. Sytuację obserwowała jego siostra Mirosława (ps. Mira, łączniczka Armii Krajowej Grupy "Północ" i zgrupowania "Róg" batalionu "Bończa"). Zdążyła tylko krzyknąć: Jaś, mama cię woła, wracaj do domu. Sama nie zginęła tylko dlatego, że moc wybuchu odrzuciła ją w najbliższy zaułek – tłumaczyła.
Santor zaznaczyła, że mieszkanie jej przyszłej teściowej było w czasie walk azylem dla powstańców. – Mama była bardzo dzielna. Zresztą jak wszystkie kobiety wówczas. Karmiła powstańców, przygotowywała, jak to się mówi, coś z niczego – opowiedziała artystka.
Jej mąż Stanisław, który był muzykiem, w tamtym czasie podupadł na zdrowiu. – Trzeciego dnia od wybuchu zachorował na czerwonkę. Przez cały okres walk cierpiał w mieszkaniu na Złotej, gdzie opiekowali się nim dobrzy ludzie. To cud, że przeżył – podkreśliła.
Po zakończeniu powstania, Niemcy deportowali Stanisława Santora i jego rodzinę do Pruszkowa. Później został zmuszony do pracy w kamieniołomach w obozie Petersheim. Po zakończeniu działań wojennych kontynuował swoją karierę muzyczną jako skrzypek, między innymi pełniąc rolę koncertmistrza w Orkiestrze Polskiego Radia.
Życie i kariera Ireny Santor
Życie Ireny Santor jest naznaczone niejedną osobistą tragedią. W ubiegłym roku w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" piosenkarka przyznała, że podczas wojny straciła tatę. Bolesne wspomnienia związane z tamtymi czasami siedzą w niej do dzisiaj.
"Jak szłam szosą w tłumie ludzi, a w rowach po obu stronach leżeli zabici ludzie, zwierzęta. Nadlatywał samolot i leciał tak nisko, że myśmy widzieli twarz żołnierza, który mierzył do nas z karabinu. Nie mogę uwierzyć, że teraz dzieje się to znowu (w nawiązaniu do wojny w Ukrainie). Przecież życie się już jakoś uporządkowało" – powiedziała.
Wróciła też pamięcią do czasów, kiedy po wojnie przyjeżdżała do stolicy, gdy występowała w Państwowym Zespole Ludowym Pieśni i Tańca "Mazowsze". "Natomiast tuż po wojnie, kiedy śpiewałam w Mazowszu, przyjeżdżałam do Warszawy i widziałam ruiny. To było niepojęte. Jak może nie być miasta? Ludzie biegali od jednej kupki gruzów na drugą, gdzieś się przemieszczali, coś nosili. I odbudowywali tę Warszawę" – wspominała.
"Wasze pokolenie trochę się z tego naśmiewa, ale ja pamiętam, jak to było. Cegiełka po cegiełce. Ile myśmy wtedy śpiewali piosenek tym, którzy budowali, na pocieszenie, żeby im było trochę lżej pracować, radośniej" – wyjaśniła.
Wokalistka straciła matkę, która zmarła na wieść, że jedna z wokalistek "Mazowsza" (Santor była jedną z nich) skoczyła na wyjeździe w Chinach z 16. piętra wieżowca. Piosenkarka nie zdążyła powiadomić mamy, że to nie ona była samobójczynią.
W 1958 roku wzięli ślub ze Stanisławem Santorem i niedługo potem artystka zaszła w ciążę. Po porodzie nastąpiły komplikacje, wskutek których córeczka pary, Sylwia zmarła zaledwie dwa dni po przyjściu na świat. Dwa lata po bolesnej utracie dziecka wokalistka miała również poważny wypadek samochodowy, w którym zginęła jej przyjaciółka, tancerka i piosenkarka Ludmiła Jakubczak.
W 2000 roku lekarze zdiagnozowali u Ireny Santor nowotwór piersi. Na szczęście wykryto go we wczesnym stadium rozwoju. – To był malutki rak, ale bardzo złośliwy. Nie straciłam piersi. Przeszłam przez to bez chemii, brałam tylko naświetlania. Najgorsze jest czekanie na wyniki. To jest taka niemoc, jak w obozie koncentracyjnym, że się żyje, ale nie wiadomo, czy jeszcze jutro się wstanie – mówiła w wywiadzie dla "Wprost". Potem starała się namawiać kobiety do badań profilaktycznych.
W 2018 roku znów trafiła do szpitala. Podejrzewano u niej udar, ale jej złe samopoczucie było efektem przemęczenia. – Nie martwcie się o mnie! – apelowała po wyjściu z placówki.
Santor w 2019 roku obchodziła sześćdziesięciolecie pracy estradowej. Trzy lata później podjęła decyzję o zakończeniu kariery. Występowała od 16 roku życia w "Mazowszu", w latach 1951-1959. Później zdecydowała się zostać artystką solową. Stworzyła takie utwory jak "Każda miłość jest pierwsza", "Odrobinę szczęścia w miłości", "Maleńki znak", "Jak przygoda to tylko w Warszawie", "Tych lat nie odda nikt" i wiele innych.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.