Litwa zabrała głos ws. obecności wagnerowców na białoruskim pograniczu. Zdaniem przedstawicieli Wilna stanowią oni "poważne niebezpieczeństwo". Zapowiedziano kroki, które mają utrudnić ewentualne działania. Jednocześnie władze kraju zwróciły uwagę, że przybycie najemników Prigożyna do sojusznika Rosji nie jest jedynym zagrożeniem.
Reklama.
Reklama.
Litwa o wagnerowcach na terenie Białorusi
Stanowisko w sprawie obecności wagnerowców nieopodal przesmyku suwalskiego Gitanas Nauseda skomentował po tym jak informował o tym w weekend Mateusz Morawiecki. Polski premier podczas spotkania w Gliwicach sugerował, że wagnerowcy mogą próboważ dokonać sabotażu lub nawet przedostać się do Polski.
Teraz do obecności najemników Prigożyna na pograniczu odniósł się prezydent Litwy. Jak wskazał, przedstawiciele rządu jego kraju mają świadomość, że "jest naprawdę duża pokusa", by wagnerowcy wykorzystali swoją obecność w celu różnego rodzaju prowokacji, w tym z nie tylko z udziałem Litwy, ale też Polski i Łotwy.
– Sytuacja jest monitorowana, a wywiad wzmocniony. Nie ma również przeszkód, aby litewskie siły zbrojne przyszły z pomocą straży granicznej. Z pewnością zostanie to zrobione – powiedział dziennikarzom Gitanas Nauseda.
Do sprawy odniósł się również były oficer litewskich sił specjalnych Aurimas Navys w rozmowie z telewizją publiczną LRT. Jego zdaniem należy "mówić nie tylko o najemnikach i Prigożynie, ale o Rosji w ogóle", która stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa krajów sąsiedzkich.
– Powinniśmy uświadomić sobie, że na Białorusi jest około 7-9 tysięcy żołnierzy rosyjskich sił regularnych, a także żołnierze sił specjalnych. Nie wiemy, ilu jest agentów służb specjalnych, ilu prowokatorów, ale siły te są niepokojące – wyjaśnił.
Jego zdaniem jest mało prawdopodobne, by wagnerowcy lub Rosja pracowali nad "jakąś wielką operacją". – Ale może dojść do prowokacji z udziałem małych zielonych ludzików pod przykrywką tych samych nielegalnych migrantów, cywilów, co niestety lubi robić nasz wróg, który nie przestrzega zasad wojny i ogólnie prawa humanitarnego – mówił.
Morawiecki o zagrożeniu ze strony Ukraińców
Stanowisko Litwy poprzedzone było informacją, którą przekazał premier Mateusz Morawiecki. Podczas weekendowej wizyty w Gliwicach. Morawiecki potwierdził wówczas, że najemnicy Prigożyna z Grupy Wagnera są blisko przesmyku suwalskiego i mogą dokonywać prowokacji z udziałem Polski.
– Teraz sytuacja staje się jeszcze groźniejsza. (...) Będą pewnie przebrani za białoruską straż graniczną i będą pomagali nielegalnym imigrantom przedostać się na terytorium Polski, zdestabilizować Polskę, ale przypuszczalnie będą się też starali przeniknąć do Polski, udając nielegalnych imigrantów, a to stwarza dodatkowe ryzyka – mówił premier.
Do jego słów odniósł się Donald Tusk, który wprost powiedział, że to straszenie Polaków. "Wygląda na to, że PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami. Marsz miliona serc wybije im te pomysły z głowy. Widzimy się wszyscy 1 października w Warszawie!" – napisał na Twitterze Donald Tusk.