"Może obnażenie tej żenady, udowodni w końcu ludziom, że wolimy czytać o księżniczce z Indii w prywatnym samolocie, niż posłuchać ludzi inteligentnych" – przyznaje Edyta Pazura, która odniosła się do nowego materiału Krzysztofa Stanowskiego. Żona aktora bije brawo dziennikarzowi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Krzysztof Stanowski, mistrz i tyle! I nie jest to kwestia pani Janoszek, bo takich w polskim show-biznesie jest całe mnóstwo. Tak, mówmy otwarcie, że to wierzchołek góry lodowej (...). Może obnażenie tej żenady, udowodni w końcu ludziom, że wolimy czytać o księżniczce z Indii w prywatnym samolocie, niż posłuchać ludzi inteligentnych, którzy mogą mieć realny wpływ na nas" – napisała żona Cezarego Pazury na Instagramie, gdy jeden z internautów w serii Q&A zapytał ją o tę sprawę.
Według Edyty Pazury skandal z Janoszek wiele świadczy o naszym społeczeństwie. "Jaki będzie finał? Będzie prosty. Hodujemy głupie społeczeństwo. W świecie wielkich możliwości będzie 80 procent głupich, którzy wolą wierzyć w bajki. Obym się myliła" – skwitowała.
Stanowski vs. Janoszek. Dziennikarz dokładnie przeanalizował "karierę" celebrytki
Krzysztof Stanowski sprawą samozwańczej gwiazdy zajmuje się już od paru dobrych tygodni. Zaczęło się od filmiku na Kanale Sportowym, analizującego jej "karierę w Bollywood", o której tak huczały media w ostatnim czasie.
– To najlepiej poprowadzony kit w historii polskich mediów. Nikt tak profesjonalnie nie zmyślił samego siebie, i tak sukcesywnie brnąc w to kłamstwo nie doszedł tak daleko jak Natalia Janoszek – mówił dziennikarz, opierając się na swoich argumentach.
Celebrytka pozwała go za to. Stanowski jednak nie odpuszczał. Poleciał do Indii, aby tam dowiedzieć się, czy ktoś zna "polską gwiazdę Bollywood". W międzyczasie zaczął parodiować swoją karierę jako Khris Stan Khan.
W końcu doczekał się sądowego zakazu publikowania o Janoszek, przynajmniej do zakończenia sprawy. Mimo tego w piątek 28 lipca na Kanale Sportowym pojawił się trwający 2 godziny i 47 minut materiał wideo zatytułowany "BOLLYWOODZKIE ZERO: NATALIA JANOSZEK. THE END", w którym Stanowski ponownie uderza w celebrytkę.
– To historia o dziewczynie, która zakpiła z największych mediów w Polsce i najbardziej znanych dziennikarzy. (...) Jestem zmuszony stanąć w prawdzie, nagrać ten materiał i później ponieść konsekwencje tego – podkreślił.
To nie był jednak koniec. Stanowski po kilku godzinach opublikował obszerne oświadczenie. "To jest historia o niej, ale także o naszych czasach" – zauważył.
"Ludzie w Internecie podkręcają swoje życie, by wyglądać na piękniejszych, szczęśliwszych, bogatszych. Kłamstewka są wpisane w codzienność. Media społecznościowe służą do eksponowania wyłącznie tych dobrych momentów w naszych życiach, nawet jeśli te momenty przydarzają się smutnie rzadko. Tacy się staliśmy. Robimy zdjęcia w cudzych furach, przy nie naszych samolotach, na tle nienależących do nas jachtów, albo chociaż przy jedynej palmie w okolicy, która nie uschła i pod którą nie leżą śmieci. Jesteśmy jednak zmuszeni, tak czujemy, pokazać zajebistość miejsca i chwili" – stwierdził.
Współtwórca Kanału Sportowego ubolewa też nad tym, że żyjemy w "kulturze podziwu", w której zmieniły się autorytety. "Stąd cały wysyp celebrytów, influencerów... Kiedyś zajmowały nas przygody Tomka Sawyera, a dzisiaj zajmują nas przygody Amadeusza Ferrariego (youtuber i zawodnik FAME MMA - red.). Youtube zastąpił książki, streamerzy zastąpili pisarzy. Zaczęliśmy żyć życiem innych, a nie swoim. Staliśmy się podglądaczami" – podsumował.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Żyjemy też w kulturze sprytu. Gloryfikujemy sprytnych, a nie mądrych. Podziwiamy cwanych, a nie inteligentnych. Spryt i cwaniactwo przekładamy ponad kompetencje. Internet zalany jest poradami osób, które niczego nie potrafią, ale chcą się swoim niczym podzielić z resztą świata. Ktoś, kto wejdzie na bal wejściem dla służby w przebraniu kucharza, jest bardziej podziwiany niż ktoś, kto grzecznie stoi w kolejce na schodach, z prawdziwym zaproszeniem w ręku. Stąd tyle głosów: "Ej, ona przecież nikomu krzywdy nie zrobiła!". Bo my - nie wszyscy, ale wielu z nas - się z nią identyfikujemy. Wiedząc, że pewne drzwi są dla nas zamknięte, podziwiamy kogoś, kto potrafi to obejść. Oszukać system.