
"Żyj jak bogacz, a bogaczem się staniesz" – mówią samozwańczy "eksperci" od prawa przyciągania. Poprawienie jakości życia w tak prosty i, umówmy się, niewymagający sposób, ma coraz więcej zwolenników. Pozytywne myślenie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, ale nie zapominajmy o rozsądku. O tym, co może zdziałać pozytywność i czy aby na pewno nie jest to kolejny dziwny trend w naTemat, mówi Joanna Godecka, psychoterapeutka, która edukuje na temat pozytywności.
Wiele osób, słysząc hasło "pozytywne przyciąganie", puka się w głowę i mówi, że to kolejna bzdura. Trudno się dziwić, skoro co i rusz ktoś stara się sprzedawać magiczne receptury na szczęście.
Dookoła nas jest mnóstwo absurdów – istny jarmark cudów. Sporo jest zjawisk niepożądanych, które nie mają wiele wspólnego z pozytywnością, tylko z czymś w rodzaju kuglarstwa, chytrości.
Niektórzy próbują zarabiać pieniądze na naiwności ludzi. Ludzi, którzy nie potrafią odróżnić, co jest wartościowe, a co takim nie jest.
Z innej strony nierzadko mamy do czynienia z niezrozumieniem tematu, ze spłaszczeniem go, bazowaniem na niepełnej wiedzy.
Materialistyczny światopogląd, zakładający, że tylko to czego dotykamy i co widzimy jest realnością, przeczy założeniu, że jest coś takiego jak energia, fala myślowa, pole energetyczne. A tak twierdzi obecnie świat nauki.
Stąd wielki bałagan w koncepcjach postrzegania naszego życia i ustalenia, co jest w nim możliwe. a co nie.
Warto zauważyć też, że liczne instytucje budują narrację na lęku i niechętne są temu, żeby ludzie nagle przestali się bać, błagać, modlić, padać na kolana, żeby przejęli sprawstwo w kreowaniu swojego życia.
A przecież człowiek nie powinien się o nic prosić – nie musi. Człowiek ma prawo wykraczać poza schematy myślowe. Owszem, powinien uszlachetniać swój system wartości, ale nie potrzebuje do tego żadnych klęczników.
Na czym polega prawo przyciągania?
Ludzie stworzyli wiele różnych koncepcji, ale jeśli mamy rozmawiać o czymś, co nie jest magiczną maścią na porost włosów, cudownym eliksirem, to musimy sobie wyobrazić, że punktem wyjścia jest mechanika kwantowa, czyli założenie, że wszystko jest zbudowane z cząstek elementarnych.
Eksperyment przeprowadzony przez fizyków kwantowych – splątanie kwantowe – dowiódł, że owe cząstki elementarne, z których zbudowany jest cały wszechświat, a więc również człowiek, bez przeszkód komunikują się ze sobą na odległość.
Możliwość komunikowania się ze wszystkim – określając to bardzo szeroko – oznacza, że kreowanie przyszłości, pewnych sytuacji, jest rezultatem nawiązywania relacji z daną przestrzenią.
Musimy odejść więc od tradycyjnego poglądu, że ktoś nas "stworzył", a obecnie decyduje o każdym elemencie naszego życia.
Nadal jest to trochę skomplikowane...
Tak jak ludzie, nawiązując relację – np. chcąc się ze sobą zaprzyjaźnić – komunikują się między sobą, tak w wymiarze globalnym tworzymy relację z całą przestrzenią istnienia. Jakość komunikacji z tą przestrzenią jest pochodną naszego systemu wartości, naszych myśli oraz emocji.
Każda myśl i emocja to pewna fala wibracyjna, fala komunikacyjna. Zresztą zdarza nam się mówić, że nie odbieramy z kimś na tych samych falach.
Uczucia, które tworzą się ze spektrum lęku – frustracja, wątpliwość, zazdrość, poczucie winy itd. – to wibracje o niskiej częstotliwości. Dlatego też ludzie podkreślają, że wpadli w dołek, że czują ciężar na sercu. Co ma sens, tym bardziej, że nasz system fizyczny również odczuwa jakość tych wibracji poprzez np. poczucie przytłoczenia.
Natomiast te uczucia, które tworzą się w spektrum szeroko pojętej miłości – hojność, satysfakcja, radość, nadzieja itd. – są naładowane energią o wyższej częstotliwości. I tu też człowiek czasami mówi: "Jak mi lekko", "Czuję się uskrzydlona".
Człowiek będąc jednocześnie nadajnikiem i odbiornikiem – w podejściu energetycznym – wysyła daną falę wibracyjną, która komunikuje się i synchronizuje z tym, co odpowiada jej wibracjom.
Tzw. synchronizacja pozytywna oznacza, że twoje plany i zamiary łatwo synchronizują się z tą częścią przestrzeni, która chce z tobą współpracować.
Akurat to, że nasze nastawianie do życia wpływa na nasze samopoczucie i dodaje energii, rozumiem, ale jak ma się to do np. sukcesów zawodowych? Zawsze nas uczono, że ciężka praca i zaangażowanie dają efekty. Dziś podejście do pracy się zmienia, ale jednak...
Cały czas chodzi o nawiązywanie relacji. Jeśli mówię sobie: "Nie kupię mieszkania, nigdy nie będzie mnie na to stać", to można powiedzieć – oczywiście metaforyzując i bardzo upraszczając – że ta przestrzeń, która miałaby dla mnie ofertę mieszkaniową, odbiera sygnał, że nie jestem zainteresowana.
Co bynajmniej nie oznacza, że pozytywna komunikacja oznacza, że nie podejmujesz żadnego wysiłku i uważasz, że wszystko samo się stanie. To bzdura.
Natomiast czy praca musi być ciężka? Nie sądzę. To pułapka myślenia. Bo praca powinna być zgodna z naszymi umiejętnościami, zdolnościami. Powinna być efektywna, a nie mozolna i wyczerpująca.
Czyli zasadą pozytywnego przyciągania, a raczej prawa przyciągania, jest jasne określenie celu, tego, czego się chce?
Nie nazwałabym tak tego. To nie jest "prawo przyciągania", tylko konsekwencja bardziej złożonego procesu. To, co wydarza się w moim życiu, jest rezultatem tego kim jestem i całej mojej wewnętrznej oraz globalnej narracji i komunikacji.
Nie wystarczy wyznaczyć sobie cel i powtarzać, że wszystko będzie ok. Jeżeli cała moja wewnętrzna narracja jest negatywna, często mam wrażenie, że świat jest moim wrogiem, to łączę się z przestrzenią wynikającą z lęku.
Natomiast jeśli czuję się bezpiecznie w świecie i potrafię tak samo myśleć o swojej przyszłości, to łączę się z przestrzenią, w której funkcjonują pozytywne wzorce. Oczywiście nadal jest to metafora i uproszczenie.
Już o tym wspomniałaś, ale chyba warto podkreślić, że nie chodzi o to, że można leżeć na kanapie, nic nie robić, powtarzać, że jest super i oczekiwać, że spłynie na mnie obfitość tego świata.
Oczywiście, że jestem aktywna, działam, bo jeżeli nic nie robię, to oznacza, że tak naprawdę nie interesuje mnie ten cel. Ludzie funkcjonujący w pozytywnej przestrzeni to zazwyczaj osoby kreatywne i zaangażowane. Jeśli człowiek wierzy w sukces, podejmuje działania. Nie leży na tapczanie, tylko cieszy się swoją aktywnością. Ona sama jest dla niego źródłem zadowolenia.
Cały czas mówimy też o rozsądku, który jest człowiekowi potrzebny w materialnej przestrzeni. Gdy słyszę, że są jakieś kursy z manifestowania milionów, to mam wrażenie, że to naprawdę jest powrót do średniowiecza i jego cudownych eliksirów.
Ludzie, niestety, często tworzą w sobie taką naiwność, która im podpowiada, że mogą mieć wszystko ot tak, na pstryknięcie palców. Aż tak to nie działa. Nasze myśli i uczucia muszą się zsynchronizować z rozsądkiem, bo jeśli dziś sobie wymyślę, że będę miała recital w La Scali w Mediolanie, to szczerze wątpię, że uda mi się to zrealizować. Cel powinien być dla nas sensowny w kontekście życia.
Choć oczywiście należy podkreślić, że myślenie abstrakcyjne jest czynnikiem postępu. Wyjście poza schematy myślowe, związane z pewnymi standardami i stereotypami, jest podstawą do tego, by coś zaczęło się kreować, coś, czego jeszcze nie ma. Każdy przełomowy wynalazek zaczyna się od zanegowania niemożności.
Jeśli nie mam dostatecznej sumy pieniędzy, ale wychodzę ze schematu myślenia, że posiadanie ich jest niemożliwe, to zaczynam – znowu nieco metaforyzując – tworzyć nowe wzorce myślowe. Wynikiem może być pomysł, szansa, okazja, na którą może nie natknęłabym się w przestrzeni "niemożności".
Słyszałam też o takiej teorii: jeśli chcesz mieć na koncie miliony, być bogatą, bogatym, musisz zachowywać się jak bogacz, czyli np. iść do drogiej restauracji, otaczać się bogatymi ludźmi.
No tak, najlepiej na kredyt…
O długach też jest coś w stylu: masz długi, ale nie skupiasz się na tym, widzisz, że są spłacone. Oczywiście nie zastanawiasz się jak, bo energia pieniądza sama znajdzie drogę do tego celu.
Jeśli mam długi, to muszę się najpierw rozliczyć ze swoją przeszłością. Nie jest tak, że nagle w efekcie pozytywnego myślenia wszyscy moi dłużnicy postanowią zrobić mi prezent, odpuszczając zadłużenie.
To trochę tak, jakbym wyszła za mąż i po kilku tygodniach powiedziała sobie, że jednak nie chcę tego faceta, zamknęła oczy i oczekiwała, że obudzę się jako singielka. Bądźmy mądrzy, nie wierzmy w takie uproszczenia.
Wychodzenie z przestrzeni lęku, braku wiary w dobry obrót spraw i związanych z tym niepowodzeń do przestrzeni pozytywnej polega na tym, że aktywujemy w sobie inny obraz siebie, weryfikujemy swoje lękowe przekonania i budujemy zaufanie do siebie. Z tego poziomu uczymy się budować komunikację z tym co nas otacza.
Zatrzymując się przy pozytywnym myśleniu, czy nie jest to trochę taki mechanizm, który pozwala nam zastępować te myśli – zwłaszcza o sobie – które nas ograniczają, a które wkładaliśmy do swojej głowy często od dziecka? A co za tym idzie, jest to po prostu wiara we własne możliwości, która dodaje nam odwagi do działania?
Tak, ponieważ często budujemy swój negatywny obraz na podstawie czyichś osądów: "niczego nie potrafisz zrobić dobrze", "jesteś do niczego" itp. Osąd nie jest prawdą, osąd jest cudzym, a potem naszym wyobrażeniem na własny temat. Ma na nas wpływ, dopóki nie odkryjemy prawdy.
Trzeba więc dopuścić w swoim dotychczasowym sposobie myślenia pewną abstrakcję. Może wcale nie jest tak jak uważam? Jeśli to zrobię, to może i powoli, ale krok po kroku zaczynam się poruszać, odkrywając, że mogę iść dalej i dalej.
W efekcie zmieniam obraz siebie samej i odtąd myślę już inaczej. Owszem, kosztowało mnie to trochę, bo była to cała wyprawa, ale zrealizowałam ją, kwestionując ograniczające schematy myślowe.
Zmiana myślenia, zwłaszcza o sobie, wymaga ogromnego wysiłku.
Ograniczające schematy zawsze wynikają z lęku i są mechanizmem obronnym. Jeżeli rodzice mówili, że ani ja mądra, ani ładna, to moim schematem będzie niewysadzanie nosa z domu, żeby ludzie mnie nie odrzucili.
Czyli muszę zacząć od poddania w wątpliwość tego osądu. Muszę go zakwestionować. Bez tego nie posunę się ani krok.
Pomóc może terapia, jakiś proces rozwoju. Pod opieką kogoś, kto mnie wspiera, łatwiej jest tworzyć adekwatny wizerunek siebie. W pewnym momencie znowu dochodzę do tego, że zaczynam patrzeć na siebie jako na osobę atrakcyjną i mądrą, czyli działam w życiu zupełnie inaczej. Zaczynam funkcjonować w pozytywnej przestrzeni. Bez lęku.
W prawie przyciągania są jeszcze ważne takie narzędzia jak manifestowanie, wizualizacja. Na czym to polega?
Wizualizacja jest po prostu sposobem na zmianę wzorca myślowego. Jeśli np. boję się występów publicznych, to jedną z metod radzenia sobie z tym strachem jest wizualizowanie tego, że staję przed audytorium, wiem, co mam powiedzieć, poruszam się i mówię swobodnie.
Wizualizacja jest także metodą naukową, bo stosowaną choćby w NASA. Poprzez wizualizację wprowadzam w swój system nowe treści.
Na początku uczę swój mózg wyobrażać sobie, że to, czego się obawiam, nie jest trudne, że jest wręcz łatwe. Po jakimś czasie takiej praktyki w moim schemacie myślenia pojawia się alternatywa do lęku. Zaczynam czuć się dużo swobodniej.
Jest jeszcze jedno ale. Nie da się być pozytywnym codziennie, nie da się codziennie tryskać energią.
Człowiek nie jest urządzeniem, które wystarczy raz nastawić na jakieś parametry. To, co dzieje się w nas, jest dynamiczne. Energia schematu lękowego niejednokrotnie uruchamia się ponownie, stara się ściągnąć nas na tory dotychczasowego myślenia. Natomiast naszym zadaniem jest się nie poddawać.
Jeżeli wyczujemy, że znowu jesteśmy w tym schemacie, powinniśmy się do tego jak najszybciej ustosunkować. Tak jakbyś powiedziała komuś, kto cię cały czas zatruwa komunikatami "będzie źle", "to się nie uda"– "przestań mówić, stop".
Mam jednak nieodparte wrażenie, że powinnyśmy podkreślać, że pozytywne myślenie nie wystarczy, by zmienić życie na lepsze. Czasami potrzebna jest np. terapia, pomoc specjalisty. Zresztą wiesz o tym doskonale, bo sama jesteś terapeutką.
Najpierw w jakiś sposób trzeba zamknąć przeszłość – albo poprzez terapię, albo poprzez własne zrozumienie pewnych dawnych myśli i zachowań, ustosunkowanie się do nich, zaprzestanie powtarzania błędów.
Przykładowo: alkoholik, żeby stać się osobą trzeźwą, musi przejść terapię, bo na nic się zda manifestowanie, gdy wciąż będzie pił alkohol. Tak to nie działa.
Musimy się odłączyć od negatywnego schematu poprzez naszą aktywność na wielu płaszczyznach: uporządkować rzeczywistość, określić pozytywne cele i od tej pory dbać o jakość myśli oraz uczuć, by operowały w spektrum pozytywności.
Znalazłam jeszcze takie zdanie a propos pozytywnego przyciągania: kiedy będziesz kierować się egoizmem, los zadziała na twoją niekorzyść. Trochę to brzmi tak, że los za dobro wynagradza, a za złe karze. Ładne, ale wiemy, że nie zawsze tak jest…
Poniekąd jest to prawda, bo cały system istnienia kieruje się określonymi wartościami, zdecydowanie pozytywnymi. Tylko nie działa to na zasadzie takiej szybkiej sprawiedliwości, że zaraz, wręcz natychmiast powinie ci się noga, jeśli ktoś przez ciebie cierpi.
A szkoda...
Jednak prędzej czy później przejdziesz weryfikację swojego systemu wartości. Jeśli wchodzisz w jakąś przestrzeń, musisz mieć świadomość, że kogoś i coś w niej spotkasz. Tak więc wchodząc w negatywność, z nią się łączysz i z niej otrzymasz odpowiedź.
Zasadą pozytywności jest bycie w pozytywnej energii zawsze. Moim systemem wartości musi być miłość, sprawiedliwość, dobro.
To pozytywne przyciąganie można opisać krótko: to, co wewnątrz, to i na zewnątrz. A to chyba znowu nic odkrywczego, bo mówiono tak już w czasach starożytnych, na tym opiera się wiele religii i filozofii.
Zgadzam się. "Pozytywne przyciąganie" jest po prostu funkcjonowaniem w pozytywnym systemie energii. Synchronizowaniem się z pozytywnością poprzez swój system wartości, poprzez swoje myśli oraz uczucia.
