W tym tygodniu doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez białoruskie Mi-24 i Mi-8. Polacy nie dowiedzieli się tego od władz, ale z relacji mieszkańców tego terenu. Szef MON w związku z napiętą sytuacją na granicy zapowiedział, jakie są plany resortu bezpieczeństwa w tej kwestii. Swoje stanowisko w tej sprawie wygłosił też prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kaczyński w końcu zabrał głos ws. naruszenia polskiej przestrzeni przez Białoruś
– To była trwająca krótko prowokacja. (...) Prowokacje zza naszej wschodniej granicy są i pewnie będą, ale nie damy się zastraszyć. Putin i Łukaszenka są bezradni – powiedział prezes PiSi jedyny obecnie wicepremier Jarosław Kaczyński, który rozmawiał z PAP.
I dodał także: – Łukaszenko wprost wyrażał nadzieje, że po wyborach dojdzie do zmiany władzy w Polsce. Nie damy się zastraszyć.
Kaczyński w swoim stylu, jak to ma w zwyczaju, zaatakował Donalda Tuska, chociaż PiS rządzi od niemal dekady, a w czasach rządów PO sytuacja geopolityczna z Rosją i Białorusią była całkowicie inna.
– Ludzie Tuska nie mają prawa nas oceniać. Trzeba było być odważnym, jak rządzili, a nie pouczać tych, którzy budują najpotężniejszą armię lądową w Unii Europejskiej. To nie moje zdanie, ale tytuł tekstu w amerykańskim Politico – stwierdził.
MON: Będzie więcej wojska na granicy z Białorusią
W czwartek głos w sprawie tego, co się dzieje na granicy, głos zabrał znów szef MON. – Naszą odpowiedzią na prowokacje jest wzmocnienie liczebne Wojska Polskiego – przekazał Mariusz Błaszczak na odprawie z żołnierzami w Białymstoku. Jak przekonywał, "jesteśmy przygotowani, by zapewnić bezpieczeństwo na wschodniej flance NATO".
I dodał: – Wszystkie instrumenty są w ręku polskich żołnierzy. W sytuacji adekwatnej żołnierze mogą posługiwać się bronią. Są to żołnierze doświadczeni, po misjach.
– Ataki hybrydowe na terytorium Polski są na pewno skoordynowane na Kremlu. Celem tych ataków jest destabilizacja Polski. Musimy mieć świadomość, że prowokacje będą następowały, pierwszego sierpnia mieliśmy do czynienia z taką prowokacją – mówił. Jak podkreślił, "nie uda się reżimowi wschodniemu zdestabilizować Polski, dzięki państwa służbie".
Przypomnimy też, że niedługo po pojawieniu się informacji o naruszeniu polskiej strefy powietrznej resort obrony Białorusi zdementował te doniesienia. W lakonicznym wpisie na Telegramie tamtejsze MSZ zapewniło, że białoruskie śmigłowce wojskowe nie naruszyły, nie znalazły się po drugiej stronie granicy.
Co wydarzyło się 1 sierpnia w polskiej przestrzeni powietrznej?
"Oskarżenia są zbyt daleko idące i wygłaszane przez polskich przywódców politycznych i wojskowych, by usprawiedliwić wzmacnianie sił i środków na białoruskiej granicy" – czytamy.
O co chodzi w zamieszaniu ws. śmigłowców nad Białowieżą? Jak pisaliśmy wcześniej, 1 sierpnia mieszkańcy informowali, że nad miejscowością były widziane białoruskie helikoptery.
Początkowo stanowisko strony polskiej głosiło, że maszyny nie przekroczyły formalnie granicy. Wieczorem polskie MSZ poinformowało, że białoruskie śmigłowce widziane rano przez mieszkańców w okolicach Białowieży, jednak naruszyły naszą przestrzeń powietrzną. Do siedziby resortu wezwano charge d’affairs Ambasady Białorusi, o czym poinformowało na Twitterze polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Działania polskich władz krytykują eksperci. Były szef Straży Granicznej gen. Dominik Tracz w komentarzu udzielonemu Wirtualnej Polsce, według niego białoruskie śmigłowce nad Polską "to nie był incydent". Jego zdaniem "przy tak dużym nasyceniu ludzi i sprzętu procedury musiały zadziałać".
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.