Białoruskie MSZ wezwało polskiego charge d'affaires, do złożenia wyjaśnień w sprawie incydentu nad Białowieżą. Zdaniem strony białoruskiej ich śmigłowce nie naruszyły polskiej przestrzeni powietrznej.
Reklama.
Reklama.
Polski charge d'affaires wezwany przez MSZ Białorusi. Chodzi o śmigłowce
O sprawie poinformowały białoruskie ministerstwa obrony i spraw zagranicznych. Zdaniem władz naszych zachodnich sąsiadów nie przekroczyli swojej strefy powietrznej, a media w Polsce podały nieprawdziwe informacje. W związku z tym nasz charge d'affaires, Marcin Wojciechowski został wezwany do tamtejszego resortu obrony, by złożyć wyjaśnienia w sprawie nieprawdziwych danych.
"Dyplomata został poinformowany, że pospieszne wypowiedzi polskich urzędników o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa białoruskie śmigłowce w dniu 1 sierpnia 20203 r. nie znalazły potwierdzenia w wynikach kompleksowej kontroli przeprowadzonej przez stronę białoruską" – czytamy w komunikacie białoruskiego MSZ.
Jak podano, polska strona została poinformowana o planowanych na ten dzień lotach, i miała nie zgłosić żadnych zastrzeżeń w tej sprawie. Ponadto Białorusini mieli być w stałym kontakcie ze stroną polską.
Nasi sąsiedzi utrzymują, że tego dnia ich helikoptery zbliżyły się do granicy nie bliżej, niż na dwa kilometry, natomiast to jedna z naszych maszyn miała znaleźć się tuż przy białoruskiej strefie powietrznej.
Białoruś zaprzecza informacjom o naruszeniu polskiej strefy powietrznej
Niedługo po pojawieniu się informacji o naruszeniu polskiej strefy powietrznej resort obrony Białorusi zdementował te doniesienia. W lakonicznym wpisie na Telegramie tamtejsze MSZ zapewniło, że białoruskie śmigłowce wojskowe nie naruszyły nie znalazły się po drugiej stronie granicy.
"Oskarżenia są zbyt daleko idące i wygłaszane przez polskich przywódców politycznych i wojskowych, by usprawiedliwić wzmacnianie sił i środków na białoruskiej granicy" – czytamy. Dalej Białoruś wytknęła Polsce, że zmieniała wersje, które przekazywano opinii publicznej.
"Rano dowództwo operacyjne WP uspokoiło ludność oświadczeniami, że polskie radary nie odnotowały przekroczenia granicy państwowej, a wieczorem (podobno po konsultacji ze swoimi zamorskimi dowódcami) poinformowało już, że 'granica została przekroczona na bardzo małej wysokości', co uniemożliwiło wykrywanie przez systemy radarowe" – czytamy.
Dalej napisano, że komunikat rozpatrzył białoruski MON i nie doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej przez Mi-24 i śmigłowce Mi-8.
Białoruskie śmigłowce na terenie Polski
O co chodzi w zamieszaniu ws. śmigłowców nad Białowieżą? Jak pisaliśmy wcześniej, 1 sierpnia mieszkańcy informowali, że nad miejscowością były widziane białoruskie helikoptery.
Początkowo stanowisko strony polskiej głosiło, że maszyny nie przekroczyły formalnie granicy. Wieczorem polskie MSZ poinformowało, że białoruskie śmigłowce widziane rano przez mieszkańców w okolicach Białowieży, jednak naruszyły naszą przestrzeń powietrzną. Do siedziby resortu wezwano charge d’affairs Ambasady Białorusi, o czym napisało na Twitterze polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.