Ministerstwo Obrony Białorusi poinformowało, że w okolicy granicy z Polską rozpoczęło w poniedziałek 7 sierpnia ćwiczenia swojej armii oparte na rosyjskiej "specjalnej operacji wojskowej". Zdaniem agencji Associated Press oznacza to wzrost napięcia w regionie z uwagi na rosnącą liczbę najemników z Grupy Wagnera na granicy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Białoruska armia rozpoczęła szkolenie w obwodzie grodzieńskim przy granicy z Polską w rejonie Przesmyku Suwalskiego – pasu lądowego łączącego Polskę i Państwa Bałtyckie oddzielając Białoruś od obwodu królewieckiego.
Ministerstwo Obrony Białorusi podkreśla, że ćwiczenia dowódczo-sztabowe z 6. Samodzielną Brygadą Zmechanizowaną Gwardii na poligonie niedaleko miejscowości Hoża oparte są na doświadczeniach z rosyjskiej "specjalnej operacji wojskowej", czyli inaczej ataku na Ukrainę.
Podczas manewrów ma zostać przećwiczone współdziałanie jednostek pancernych i oddziałów strzelców zmechanizowanych z jednostkami innych oddziałów sił zbrojnych przy jednoczesnym wsparciu dronów.
– Muszę szkolić swoje wojsko, bo armia, która nie walczy, jest w połowie skuteczna. (...) Ja nie chcę walczyć. Nie chcę, żeby nasi chłopcy umierali. Dlatego musimy ich uczyć. Więc (wagnerowcy - red.) przekazują im swoje doświadczenie – powiedział przed weekendem podczas wizyty gospodarskiej w obwodzie brzeskim białoruski przywódca.
Wagnerowcy przy granicy
Przypomnijmy, że w poniedziałek niezależny białoruski kanał Nexta poinformował, że wagnerowcy pojawili się w ośrodku wypoczynkowym Format we wsi Piszczatka w obwodzie brzeskim, czyli zaledwie dwa kilometry od polskiej granicy. Według źródeł Nexty byli więźniowie, którzy są znaczną częścią grupy "piją tam dużo alkoholu".
Kilka dni temu pisaliśmy z kolei, że brytyjski MON przeanalizował zdjęcie satelitarne miejsc, gdzie sąwagnerowcy na Białorusi. Z analiz Brytyjczyków wynika, że od połowy lipca 2023 roku co najmniej kilka tysięcy żołnierzy Wagnera miało się osiedlić się w obozie wojskowym w Tsel w środkowej Białorusi. Zdjęcia pokazują też, że od połowy lipca setki pojazdów przybyły do wcześniej w większości pustego obiektu.
Obecność Wagnerowców na granicy nie jest niewinnym krokiem białoruskiego reżimu. Sprawę tę skomentowała w mediach m.in. Anna Maria Dyner – analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jak powiedziała ekspertka, obecność najemników na terenie Białorusi jest dla Polski potencjalnym zagrożeniem.
– Trzeba sobie zdawać sprawę, że delikatnie rzecz ujmując, to nie są grzeczni chłopcy – powiedziała Anna Maria Dyner i dodała, że strażnicy graniczni już teraz są poddawani olbrzymiej presji, a na granicy z Białorusią regularnie dochodzi do incydentów. Po pojawieniu się wagnerowców sytuacja może być jej zdaniem jeszcze gorsza.
– Samochody Straży Granicznej są obrzucane kamieniami, a jeden został również ostrzelany, nie do końca wiadomo z czego. Funkcjonariusze są zatem atakowani i jeżeli do tego wkroczy Grupa Wagnera, to może się okazać, że charakter zagrożeń będzie jeszcze większy – powiedziała analityczka PISM i wskazała, że oprócz umiejętności posługiwania się bronią, wśród wagnerowców są także osoby przeszkolone do tego, by szpiegować.
– Komendant Główny Straży Granicznej wystąpił do MON o przesunięcie kolejnego tysiąca żołnierzy na granicę polsko-białoruską – poinformował w poniedziałek wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.