Słowa Manfreda Webera dla niemieckiej telewizji ZDF o PiS jako nieprzyjacielu praworządności i demokracji wywołały furię w obozie rządzącym w Polsce. Oczywiście jak w przypadku poprzednich wypowiedzi szefa EPL tak i te zostały lekko "podrasowane" przez polityków PiS. Widać to choćby w poście Jacka Sasina i reakcji Mateusza Morawieckiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Niemiecki polityk Manfred Weber mówi otwarcie, że chce zwalczać Prawo i Sprawiedliwość. Niemcy - wspierając swojego pupila Tuska - już otwarcie atakują polski rząd" – czytamy w poście ministra Jacka Sasina.
Rzecz jasna szef grupy Europejskiej Partii Ludowej w PE nie uderzył stricte w polski rząd jako polską instytucję, a w rządy PiS, co dobitnie podkreślił wymieniając partię Jarosława Kaczyńskiego obok niemieckiej AfD oraz Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Wypowiadał się także jako lider EPL (wielopaństwowej siły demokratycznej w Europie), a nie Niemiec, bo w rządzie tym nie pełni żadnej funkcji. Co dokładnie powiedział?
– Każda partia musi zaakceptować państwo prawa. To jest zapora przeciw przedstawicielom PiS-u w Polsce, którzy systematycznie atakują państwo prawa i wolne media – powiedział w wywiadzie dla niemieckiej telewizji ZDF Manfred Weber.
– Kto to akceptuje, może być demokratycznym partnerem – konkurentem, politycznym konkurentem, ale demokratycznym partnerem. A wszyscy inni, którzy tego nie przestrzegają, jak niemiecka AfD, jak Le Pen we Francjialbo PiS w Polsce, są naszymi nieprzyjaciółmi / przeciwnikami i będą przez nas zwalczani – dodał niemiecki polityk.
Morawiecki mówi o "ingerencji Niemiec w wybory"
Ale jeszcze bardziej "odleciał" premier Mateusz Morawiecki, który stwierdził, że "kolejna tego typu" wypowiedź Manfreda Webera to znak "ingerencji Niemiec w wybory w Polsce" na co on, jako szef rządu nie pozwoli.
– Jeśli Niemcy otwarcie przyznają, że będą ingerować w wybory w Polsce to niech staną z otwartą przyłbicą – powiedział w nagraniu opublikowanym na Twitterze szef rządu PiS. Dlatego wezwał Webera... do debaty 2 października.
Oczywiście Jacek Sasin i Mateusz Morawiecki nie byli jedynymi członkami PiS, którzy wypunktowali słowa Niemca oraz wpletli w swoją reakcję Donalda Tuska. Podobnie zareagowała na przykład Beata Szydło.
"Manfred Weber, niemiecki szef frakcji politycznej Donalda Tuska, oficjalnie ogłosił, że rząd Polski jest 'wrogiem', który będzie 'zwalczany'. Wypowiedź Webera to - nawet jak na Niemca - skrajny przykład bezczelności. A także złamanie wszelkich zasad obowiązujących w europejskiej polityce" – napisała była premier.
Weber po raz kolejny
Przypomnijmy, że to nie pierwszy raz, kiedy politycy PiS wykorzystują słowa Webera do wewnętrznej walki politycznej. Przypomnijmy, że szef Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim powiedział w wywiadzie dla niemieckiej prasy, że (jako EPL - red.) "jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce".
Oczywiście zostało to przedstawione jako "dążenie Berlina do przejęcia Polski", co oczywiście mija się z prawdą i to bardzo. Tak się dzieje, jak wypowiedź zostaje wyrwana z kontekstu. A ten był zgoła inny.
Manfred Weber zaznaczył wtedy, że nie jest bezkrytyczny wobec Zielonego Ładu, w wyborach europejskich poprze Ursulę von der Leyen, a jego pragnieniem jest stworzenie zapory ogniowej przed Prawem i Sprawiedliwością u władzy w Polsce.
– Sformułowałem trzy warunki każdej współpracy. Za Europą, za Ukrainą, za rządami prawa, w ten sposób zbudujemy zaporę ogniową dla Prawa i Sprawiedliwości. Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce, prowadząc kraj z powrotem do Europy – powiedział Manfred Weber w wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Zwrot o jedynej sile się więc pojawia, jednak nie chodzi o "Berlin" czy "Niemcy". Wywiad dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung" koncentrował się na samej Europejskiej Partii Ludowej, jej przyszłości, w tym zmianie na stanowisku przewodniczącego. Rozmowa ma w tym kontekście tytuł "Von der Leyen byłaby na pierwszym miejscu".