The Asylum zarobiło miliony na filmach takich jak "Rekinado".
The Asylum zarobiło miliony na filmach takich jak "Rekinado". Fot. kadr z filmu "Rekinado 2"

"Kiedyś fajnie było nas nienawidzić, a teraz fajnie jest nas lubić" – stwierdził jakiś czas temu Paul Bales, czyli dyrektor operacyjny The Asylum. Jeśli nazwa tego studia nic wam nie mówi, przypomnijcie sobie puszczane czasem wieczorową porą na TV4 "Rekinado". Ludzie odpowiedzialni za ten film stworzyli całe imperium oparte na kinie klasy B.

REKLAMA

Wyrzutki z Hollywood

W ubiegłym roku studio The Asylum świętowało 25-lecie swojego istnienia, które zaczęło się od trzech zwolnień. Po tym, jak David Rimawi i Sherri Strain zostali zwolnieni z biura Village Roadshow w Los Angeles razem z pracującym wcześniej dla Chimera Multimedia Davidem Lattem, otworzyli podwoje The Asylum w 1997 roku.

Początkowo firma zajmowała się przede wszystkim dystrybucją, do czego wykorzystywała umiejętności Latta w tworzeniu plakatów i zwiastunów do tytułów, które nabyli. Powodziło im się dobrze – mieli umowy z paroma dużymi sieciami wideo w USA, Australii i Kanadzie, jednak kiedy taka formuła przestała działać, zajęli się produkcją własnych filmów.

Jako cel postawili sobie wydawanie jednej niskobudżetowej produkcji miesięcznie. Pierwszym ich oficjalnym tytułem był wypuszczony w 2002 roku kryminalny thriller "Król mrówek". Co ciekawe, za jego kamerą nie stanął amator, a Stuart Gordon, czyli reżyser "Reanimatora" i niektórych odcinku serialu "Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki".

"W zasadzie chodziło o najbardziej kreatywne sposoby zabijania ludzi bez użycia tradycyjnej broni" – mówił po latach dyrektor operacyjny The Asylum Paul Bales. "A więc lodówka, kij golfowy…" – wyliczał.

Co ciekawe, w porównaniu z późniejszymi filmami studia "Król mrówek" został całkiem dobrze przyjęty. "To był prawdziwy początek tego, jak wygląda to dziś" – twierdził Rimawi.

Mniej więcej w tym samym momencie, w którym zadebiutował "Król mrówek", z firmy odeszła Strain, a w 2006 roku dołączył do niej wspomniany Paul Bales – przyjaciel Rimawiego od 8. roku życia. "Nie straciłem pracy. Jestem tu jedyną osobą z własnej woli" – śmiał się w wywiadach Bales.

Zanim w The Asylum pojawił się jednak kumpel jego założyciela, studiu udało się wyprodukować kolejny hit, czyli "Wojnę światów" na podstawie klasycznej powieści H.G. Wellsa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby w tym samym roku na ekranach nie pojawiła się wysokobudżetowa produkcja Stevena Spielberga z Tomem Cruise’em w roli głównej pod tym samym tytułem.

"Śmieciowa" wersja filmu została wydana na dzień przed premierą blockbustera Spielberga w kinach i... stała się największym hitem The Asylum. Chociaż stojący za kamerą filmu Latt zapewniał, że nie miał pojęcia, że Spielberg kręci podobny film, w studiu dodali dwa do dwóch i stwierdzili, że może to być niezły pomysł na biznes.

To właśnie wtedy twórcy zdecydowali się na nowy model produkcyjny, który w znacznej mierze oparty jest na mockbusterach, czyli niskobudżetowych filmach wykorzystujących sukces dużych produkcji i bazujące na podobnym tytule lub tematyce.

W The Asylum wolą określać swoje tytuły mianem "tie-in", oznaczającym w skrócie dzieło powiązane z innym fikcyjnym tworem kulturowym, jednak bez względu na to, jak to nazwiemy – studio zarabia na mniej lub bardziej kreatywnych zrzynkach.

Przełomowe "Rekinado"

Nie samymi mockbusterami The Asylum jednak żyje. Studio specjalizuje się także w filmach o rekinach i jeśli kiedykolwiek słyszeliście o jakimś ich filmie, to z pewnością było to niesławne "Rekinado".

Nikt w The Asylum nie spodziewał się, że to właśnie ten film stanie się kulturowym fenomenem, memem oraz synonimem produkcji klasy Z, gdyż studio już wcześniej miało bowiem na swoim koncie takie tytuły, jak "Dwugłowy rekin atakuje" czy "Megaszczęki kontra megamacki".

Jednak to właśnie produkcja o tornadzie wsysającym rekiny z oceanu i rozrzucające je po Los Angeles sprawiła, że widzowie po premierze filmu, która odbyła się na kanale Syfy, oszaleli.

"Dzięki 'Rekinado' [ang. 'Sharknado' - przyp. red.] staliśmy się znani" – potwierdził Bales. The Asylum stworzyło pięć jeszcze bardziej absurdalnych kontynuacji, a Stephen King nawoływał na Twitterze, by stworzyli jeszcze siódmą część...

The Asylum cieszyło się z sukcesu "Rekinado" również z innego powodu. Film zadebiutował w momencie, w którym na rynku zachodziły radykalne zmiany. Widzowie coraz chętniej stawali się subskrybentami wybranych platform, a coraz rzadziej kupowali czy wypożyczali konkretne tytuły detalicznie. "Dobrze było mieć wtedy hit" – podsumował Rimawi.

Dzięki przebojowi o rekinim tornadzie o The Asylum upomniała się telewizja. Pierwszym serialem studia było "Z Nation", oparte luźno na ich wcześniejszym filmie "Inwazja zombie", w którym wystąpił zresztą Danny Trejo ("Maczeta").

Produkcja dostała pięć sezonów, a ponadto dystrybuowany na Netfliksie spin-off, czyli popularne swego czasu "Black Summer". Serial został wysoko oceniony przez krytyków, a na portalu Rotten Tomatoes otrzymał od nich 75 proc. pozytywnych recenzji.

The Asylum to szkodniki?

Ze względu na produkcję wspomnianych wcześniej mockbusterów w The Asylum co jakiś czas otrzymują telefon od prawnika. Między innymi 20th Century Fox nie podobało się podobieństwo między ich "Dniem, w którym zatrzymała się Ziemia" z Keanu Reevesem a podróbką od The Asylum.

Wytwórnia wykupiona obecnie przez Myszkę Mickey nic nie wskórała, ale Warner Bros. miało więcej szczęścia i dzięki ich interwencji w 2012 roku z produkcji The Asylum z nazwy zniknął "Hobbit" (aktualny oryginalny tytuł to "Clash of the Empires", choć na Filmwebie film wciąż funkcjonuje jako "Era Hobbitów").

W jednym z wywiadów producent "Kodu Leonarda da Vinci" Brian Grazer nazwał The Asylum "zanieczyszczeniem w Hollywood", z którym po prostu trzeba żyć". Bales uważa jednak, że tytuły, które doczekały się mockbusterów, powinny traktować to jako... komplement.

"Jedną z rzeczy, które odkryliśmy, jest to, że zdecydowanie istnieje korelacja między tym, jak dobrze radzi sobie film z dużego studia, a tym, jak dobrze sobie radzi nasz film" – tłumaczył. "Więc jeśli zdecydowaliśmy się zrobić mockbuster produkcji, to znaczy, że naszym zdaniem odniesie sukces" – dodał.

Szkodniki, nie-szkodniki, The Asylum utrzymuje się od ponad dwóch dekad na rynku dzięki prostej filozofii. "Jednym z powodów, dla których działamy od 25 lat, jest to, że kręcimy filmy za dokładnie mniej, niż sądzimy, że możemy na tym zarobić" – przyznał bez żadnych ogródek Rimawi.